Ostatnie wielkie imprezy piłkarskie to wyłączne rozczarowania dla angielskich kibiców. Przejście eliminacji suchą stopą nie gwarantuje sukcesu na turnieju – przekonali się o tym Capello czy Hodgson, zaś Southgate jest na najlepszej drodze, by powtórzyć ich błędy.
Osiem zwycięstw, dwa remisy i wysoce korzystny bilans bramkowy. Na papierze czepianie się reprezentacji Anglii wygląda niczym szukanie dziury w całym. Kto jednak oglądał choć jedno spotkanie „Synów Albionu”, ten wie, że najnowszy obraz kadry Southgate’a jest wyjątkowo niesprawiedliwy. Słabi rywale całkowicie przysłonili problemy Anglików, o których brytyjscy kibice standardowo zapominają przed rozpoczęciem wielkiego turnieju. Na ten moment wszystko zmierza tam, gdzie w ostatnich latach Anglicy bywali niezwykle często – do wielkiego rozczarowania.
Słowacja, Słowenia, Litwa, Malta i Szkocja. Nie, nie jest to zbiór najsłabszych drużyn eliminacji, lecz grupowi rywale Anglików. Powiedzmy sobie szczerze – żaden z powyższych zespołów nie wzbudza w nas większego respektu. Podobnie było w przypadku samej reprezentacji Anglii, która w swojej grupie zdobyła aż 28 punktów i nie odniosła choćby jednej porażki. Statystyki godne pochwały, lecz nieco zmieniające obraz rzeczywistości. Choć wedle punktów ekipa Southgate’a zdominowała rywalizację w grupie, to w pojedynczych spotkaniach Anglicy zazwyczaj prezentowali się mizernie.
Ostatnie trzy kolejki to zwycięstwa jednym golem. Dwukrotnie skórę ratował Kane, który w końcówce spotkania stawał się bohaterem zespołu. Nie o strzelców tutaj jednak chodzi, lecz o nieporadność całego zespołu, który grając ze Słowenią czy Słowacją, nie potrafił kontrolować meczu.
Większość spotkań Anglików wyglądała niemal identycznie. Podopieczni Southgate’a chętnie utrzymywali się przy futbolówce, nie potrafiąc jednak wykreować sobie wielu sytuacji bramkowych. Grali jednostajnie, nie wiedząc, w którym momencie i jakiej strefie zdynamizować akcję. Ostatecznie w spotkaniach grupowych rywale zazwyczaj sami prosili się o bramki, które dostawali – w związku z tym Anglicy na tle swojej grupy wyglądali niezwykle korzystnie i potrafili nabrać niejednego kibica.
Taktyka nie jest jednoznaczna ze stylem
Zmęczony niegdyś pytaniami dziennikarzy o zmiany w formacji i taktyce zespołu Brendan Rodgers stwierdził, że nie mają one większego znaczenia, bowiem niezależnie od ustawienia piłkarzy na murawie, liczy się przede wszystkim pomysł, jak umieścić piłkę w siatce. Stąd też eksperymenty Southgate’a z trójką defensorów trudno nazwać innowacyjnym rozwiązaniem. Owszem, poprzedni selekcjonerzy nie próbowali odejść od formacji z czterema obrońcami, lecz w przypadku Southgate’a gra Anglików wygląda identycznie – niezależnie od doboru meczowej taktyki.
Szukając powodów braku jakości przy rozegraniu akcji, najłatwiej jest się skupić na postawie środka pola. W kadrze Anglików na tej pozycji występowali najczęściej Jordan Henderson, Dele Alli i Eric Dier. Selekcjoner korzystał również z innych możliwości, ale to głównie wyżej wymieniona trójka była teoretycznie odpowiedzialna za dział kreacji. Tylko teoretycznie, bo zrzucenie obowiązku rozegrania akcji na trio z Liverpoolu i Tottenhamu jest kompletną bzdurą. W praktyce podczas kreowania ataku pozycyjnego Anglicy za wszelką cenę powinni próbować stworzyć sobie wolną przestrzeń na skrzydłach, gdzie szybcy pomocnicy i ofensywnie nastawieni obrońcy mogą rozegrać dwójkową akcję.
Gra w bocznych strefach boiska od zawsze była atutem „Synów Albionu”. Próba oparcia zespołu na kreatywnym środku pola miała sens za czasów duetu Gerrard–Lampard. Obecnie trudno sobie wyobrazić, by gracze tacy jak Dier czy Henderson brali na siebie ciężar rozegrania. Choć obaj są niezwykle przydatni i mają wiele zalet, to oczekiwanie od nich gry na wzór Pirlo jest ogromnym błędem – spowalnia zespół i odbiera dwóch niezwykle wybieganych pomocników.
Zauważmy jakość na skrzydłach! Boki obrony to prawdopodobnie najlepszy duet ofensywnie grających defensorów na świecie – Rose i Walker nie są mistrzami gry w defensywie, ale ich przydatność w ataku stoi na wysokim poziomie. Gdy zwolnimy z pewnych obowiązków Hendersona i Diera, bez problemu zamkną oni strefy, które boczni obrońcy pozostawili wolne. Nieco wyżej Southgate również dysponuje ogromnym bogactwem. Będący w świetniej formie Rashford i Sterling mogą zakręcić w głowie niejednemu rywalowi. Na swoją szansę wciąż czekają Oxlade-Chamberlain czy Welbeck – boczne strefy są obsadzone doprawdy wzorcowo.
Równie pozytywnie wygląda to w ataku. Świetnie grający w powietrzu Kane z pewnością skorzystałby z dobrych wrzutek swoich partnerów. Dynamiczny Vardy byłby idealną postacią na końcówki spotkań i przeprowadzanie kontrataków, zaś Sturridge najlepiej z całej trójki odnajduje się w grze na małej przestrzeni. Skuteczni i przede wszystkim różni napastnicy. Dla selekcjonera to skarb, z którego trzeba jednak umieć skorzystać. Southgate ma z tym ewidentny problem.
Piłkarze robią postępy
Choć Southgate nie jest perfekcyjnym szkoleniowcem, to trzeba być zaślepionym, by nie dostrzegać pozytywów. To właśnie za jego czasów w kadrze angielskiej odeszło się od modelu powołań awaryjnych. Nikt już nie myśli o miejscu w reprezentacji dla Croucha czy Noble’a, gdy podstawowi gracze są kontuzjowani. Swoją szansę otrzymują młodzi, którzy regularnie występują na boiskach Premier League. Tym samym w kadrze możliwość gry mieli już tacy graczy jak Chalobah, Keane, Maguire czy Pickford. A wraz z ostatnimi powołaniami również nie zabrakło kilku miłych niespodzianek w postaci Joego Gomeza, Rubena Loftus-Cheeka czy Tammy’ego Abrahama. Choć najpewniej ich ewentualna rola na mistrzostwach świata będzie znikoma, to właśnie oni będą tworzyli przyszłość tej kadry i szybsza aklimatyzacja znacznie im to ułatwi.
Southgate jest również wielkim szczęściarzem. To właśnie na czas jego panowania w kadrze przypadło odrodzenie Premier League. Trenerzy tacy jak Mourinho, Guardiola, Klopp, Conte czy Pochettino wpływają na rozwój ligi i piłkarzy. Wielu angielskich graczy poczyniło w tym sezonie ogromne postępy, których efekty powinniśmy dostrzec w kadrze. Wzorcowym przykładem jest tutaj Raheem Sterling, który z bezgłowego skrzydłowego zmienił się w jednego z najskuteczniejszych zawodników ligi.
To może, ale nie musi się udać
Wysoki potencjał, który nie jest jednak w pełni wykorzystywany. Tymi słowami chyba najłatwiej podsumować dotychczasowe rządy Southgate’a. Anglicy jadą na wielką imprezę – tak jak zawsze – będąc pod ogromną presją. Stosunkowo młody zespół będzie musiał zmierzyć się z wielkimi oczekiwaniami, którym nie sprostały już znacznie silniejsze ekipy. To jednak wcale nie oznacza, że w Rosji Anglicy poniosą klęskę. Być może w eliminacjach drużyna Southgate’a dała z siebie minimum, które wystarczyło, by ograć rywali. Na mistrzostwach świata nie będzie miejsca na minimalizm, ale należy wierzyć, że Southgate o tym wie.
Pełen potencjału drużynowego, ale i indywidualnych umiejętności zespół wybierze się do Rosji ze składem, który niemal na 100% składać się będzie wyłącznie z zawodników występujących w Premier League. Czy przekuje się to w zaletę, czy po raz kolejny obnaży angielską piłkę, przekonamy się podczas mundialu. Pewni możemy być tylko jednego – Anglicy są zagadką, której wciąż nie rozwiązał nawet sam selekcjoner.
Repr Angli to najbardziej przereklamowana reprezentacja na swiecie.Eliminacje najczesciej przechodza jak burza,pilkarze grajacy w silnej ang lidze i przychodza duze turnieje i jest klapa.Wynika to moze ze zmeczenia dlugim graniem w ang lidze,lub masa cudzoziemcow w ang lidze ktora zabiera miejsca anglikom w skladach.Od 20lat bez medalu na duzym turnieju.Do niedawna ten sam problem trapil repr Argentyny,ale po 20latach posuchy na mundialach zdobyli srebrny medal w 2014roku.