Śląsk Wrocław kolejny raz nie zdołał pokonać rywala. Tym razem podopiecznym Ryszarda Tarasiewicza udało się zdobyć zaledwie punkt z PGE GKS-em Bełchatów. Spotkanie zakończyło się remisem, choć podopieczni Rafała Ulatowskiego powinni przegrać to spotkanie.
Przed spotkaniem Śląsk Wrocław znajdował się na 10. pozycji w tabeli z 27 punktami. Rywale wrocławskiego klubu, drużyna PGE GKS Bełchatów, zajmowała piątą pozycję w ligowej tabeli z dorobkiem 39 punktów i stratą siedmiu oczek do czwartego w tabeli Ekstraklasy Ruchu Chorzów. To podopieczni Rafała Ulatowskiego wyszli na spotkanie jako zdecydowany faworyt.
Już w 3. minucie meczu Piotr Ćwielong mógł dać prowadzenie drużynie Śląska, jednak jego strzał z woleja wybronił Łukasz Sapela. Kilkanaście minut później szczęścia próbowali goście, jednak groźnie zapowiadającą się akcję przerwał Wołczek, który wybił głową piłkę zagrywaną przez Cetnarskiego. W 33. minucie kontrowersyjna sytuacja miała miejsce w polu karnym PGE GKS-u Bełchatów, gdy Piotr Ćwielong padł na murawę po starciu z Jakubem Tosikiem, jednak arbiter niewzruszony nakazał grać dalej. Kilka minut później piekielnie groźną kontrę wyprowadzili gracze PGE GKS-u Bełchatów. Mateusz Cetnarski dograł do Tomasza Wróbla, jednak jego strzał został zablokowany przez wracającego Mariusza Pawelca.
W pierwszych minutach drugiej połowy brakowało emocji, jednak po 60 minutach gry spotkanie znów nabrało rumieńców. Najpierw Tomasz Szewczuk padł w polu karnym po domniemanym faulu Dzymonta – tutaj sędzia nie podyktował rzutu karnego, zaś chwilę później arbiter nie miał wątpliwości. Jakub Tosik za faul na Ćwielongu otrzymał drugą żółtą, w konsekwencji czerwoną kartkę i musiał opuścić boisko. W 78. minucie Dawid Nowak zagroził bramce Śląska. Zawodnik „Gieksy” wyszedł sam na sam z Marianem Kelemenem, minął go, jednak w krytycznej chwili swoją drużynę z opresji wybawił Celeban. Dwie minuty później, po dośrodkowaniu Sebastiana Mili, wspaniałej sytuacji nie wykorzystał Vuk Sotirović, który pięć metrów przed bramką nie trafił w piłkę – widać było wyraźne poirytowanie trenera Śląska, Ryszarda Tarasiewicza, bowiem chwilę później ten sam zawodnik znów nie zachował zimnej krwi, tym razem po podaniu Łukasza Madeja.
Spotkanie zakończyło się remisem. Śląsk nadal bez wygranej wiosną, choć dziś to ekipa Ryszarda Tarasiewicza powinna schodzić z boiska z tarczą. Drużynie PGE GKS-u zabrakło wyraźnie motywacji na to spotkanie, bowiem zaprezentowali się kiepsko.