Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Lechia Gdańsk, czyli zespół nijaki


O co gra zespół Piotra Stokowca? Chyba on sam nawet tego nie wie

27 stycznia 2021 Skarb kibica PKO Ekstraklasy: Lechia Gdańsk, czyli zespół nijaki

Poprzednia runda była wielkim rozczarowaniem. Obecnie trudno o większy optymizm. Lechia Gdańsk to zespół, który nie wiadomo, czego w tym sezonie chce. Bo jest za mocny, by walczyć o utrzymanie, a za słaby, by bić się o puchary. Niektórzy określiliby obecne rozgrywki sezonem przejściowym dla Lechii. Ale by tak faktycznie było, musisz widzieć elementy zmiany i rozwoju, w Gdańsku jedyne, co widać, to problemy z transferami, finansami i młodzieżą.


Udostępnij na Udostępnij na

Gdy zaczynał się obecny sezon, w sierpniu cel postawiony przed drużyną Piotra Stokowca był jeden: miejsce w pierwszej czwórce, co miałoby dać awans do eliminacji europejskich rozgrywek. Mimo że szansa nadal na to jest, to strata do trzeciej Pogoni wynosi już dziewięć punktów. Bardziej realną drogą wydaje się Puchar Polski, ale i tam nie będzie łatwo.

Krótko mówiąc, Lechia Gdańsk nie zrobiła nic jesienią, by dać sobie szansę na wywalczenie miejsca premiującego grą w Europie, a co dopiero mówiąc, skuteczną walkę tam o awans. Końcówka roku była już totalną katastrofą. Cztery porażki w pięciu ostatnich meczach sprawiły, że pewna posada Piotra Stokowca przestała być już taka nie do ruszenia.

Jeśli możemy coś konkretnego powiedzieć o zespole z Gdańska po pierwszej części sezonu, to fakt, że jest bezkompromisowy. W 14 spotkaniach tylko raz dzielił się punktami. Tym, co najbardziej martwi fanów znad morza jest to, że ich zespół częściej w lidze przegrywał, niż wygrywał.

Przygotowania

Lechia Gdańsk nie chciała katować swoich piłkarzy dużą liczbą meczów kontrolnych w zimowej przerwie. Gdańszczanie rozegrali tylko trzy sparingi. Wszystkie odbyły się w Trójmieście i kończyły się zwycięstwami „Biało-zielonych”. I mimo że klasa rywali najwyższa nie była, to i tak bilans 14 goli strzelonych i tylko jednej bramki straconej może budzić uznanie.

Zwycięstwa nad drugoligowcami powinny być formalnością dla takiego zespołu jak Lechia Gdańsk. I tym razem faktycznie były. Najpierw zespół Piotra Stokowca pokonał 3:0 Sokół Ostródę, a później rozbił 9:1 Olimpię Grudziądz. I o ile w tych spotkaniach szkoleniowiec lechistów nieco eksperymentował ze składem, o tyle w ostatnim spotkaniu z Wisłą Płock zespół wyszedł w ustawieniu takim, jakiego możemy spodziewać się na inaugurację rundy z Jagiellonią.

Mecz z płocczanami był pożytecznym sparingiem. I gdyby skuteczność gospodarzy w tym spotkaniu była większa, to skończyłoby się o wiele wyższym wynikiem.

15 stycznia, Gdańsk, Sokół Ostróda (II liga) 3:0
Bramki: Flavio Paixao, Kenny Saief, Jakub Arak
19 stycznia, Sopot, Olimpia Grudziądz (II liga) 9:1
Łukasz Zwoliński – 2, Egy Maulana Vikri, Jan Biegański, Conrado, Karol Fila, Jakub Kałuziński, Omran Haydary, Maciej Gajos
22 stycznia, Gdańsk, Wisła Płock (ekstraklasa) 2:0
Gajos, Uryga – samobójcza

Transfery

Trudno doszukiwać się w kadrze Lechii Gdańsk jakichś spektakularnych transferów. Sytuacja raczej przypomina tę z lata, gdy do zespołu dołączył tylko Bartosz Kopacz. Teraz paradoksalnie największym wzmocnieniem zespołu jest przedłużenie kontraktu z Dusanem Kuciakiem. Nowa umowa Słowaka została prolongowana do 30 czerwca 2023 roku.

I wygląda na to, że jest to strzał w dziesiątkę. Mimo że ostatnia runda nie była już tak spektakularna w jego wykonaniu jak wcześniejsze, to Słowak nadal trzyma poziom przyzwoitości i jak sam podkreśla, w Gdańsku czuje się wyśmienicie.

Jeśli chodzi o nowe twarze w kadrze Piotra Stokowca, to mamy takie trzy. Pierwszym jest Szwed Joseph Ceesay. Były piłkarz Helsingborg podpisał kontrakt tej samej długości co Kuciak, był to transfer bezgotówkowy. I trudno też o większy zachwyt z jego powodu, jeśli w poprzednim sezonie ligowym nie zdobył ani jednego gola w 19 spotkaniach. Co ciekawe, jest to piłkarz, który praktycznie w każdym sezonie ma większą liczbę żółtych kartek niż goli. Przed Halsingborgiem reprezentował takie kluby, jak: Dalkurd, Brage czy IK Frej, więc trudno mieć jakieś rozbudzone oczekiwania co do tego transferu.

Innym ciekawszym ruchem Lechii jest ściągniecie Jana Biegańskiego z GKS-u Tychy. Osiemnastolatek rozegrał w tym sezonie 13 spotkań na poziomie 1. ligi, ale podobnie jak Ceesay goli nie zdobywał. Dla Lechii jest to ruch, który ma za zadanie powiększyć opcje z młodzieżowcami. Trudno jednak przypuszczać, by młody pomocnik był pierwszym wyborem Stokowca. Choć jakimś zaufaniem go darzą, jeśli klub podpisuje z nim umowę do 2025 roku.

Szukając dalej na siłę nowych ludzi w szerokiej kadrze gdańskiej Lechii, znajdziemy Filipa Koperskiego. To pomocnik wzięty przez Piotra Stokowca z zespołu juniorów. Traktowany raczej jako uzupełnienie szerokiej kadry.

Jak trzech przyszło, to trzech musi odejść

Co prawda jeszcze do tego nie doszło. Ale taki stan wydaje się kwestią czasu. Bo zarówno Mario Maloca, jak i Mateusz Sopoćko zostali już skreśleni przez klub. Chorwat dostał zgodę na poszukiwanie nowego klubu, a obecnie przebywa w klubowych rezerwach. Były gracz Podbeskidzia w chwili, gdy powstaje ten tekst, przechodzi testy w Warcie Poznań. I jeśli wszystko pójdzie według planu, to właśnie tam będziemy go oglądać w nowej rundzie.

Trzecim zawodnikiem, którego próżno już szukać w kadrze Lechii, jest Rafał Kobryń. Młody prawy defensor udał się na wypożyczenie do kieleckiej Korony. Piłkarzem, który w ostatnich dniach jest łączony z odejściem z Lechii Gdańsk, jest Kacper Urbański. Wychowankiem klubu zainteresowana jest Bologna i do przeprowadzki do Włoch brakuje już tylko pozytywnych testów medycznych. Urbański może chwalić się bardzo szybkim debiutem w ekstraklasie. Udało mu się, gdy miał 15 lat i 105 dni, we współczesnych czasach nie ma sobie równych.

I to by było na tyle. Lechia kontynuuje swoją transferową politykę, która diametralnie różni się od tej, która miała miejsce jeszcze z pięć czy sześć lat temu. Wówczas w Gdańsku mieliśmy drzwi obrotowe, ruch obustronny był czasami porównywalny do tego, który panuje na warszawskim Dworcu Centralnym w piątkowe popołudnie.

I jak trudno oczekiwać, że piłkarze, którzy odeszli, znacząco osłabią zespół, tak trudno myśleć, że nowe nabytki znacząco podniosą poziom zespołu. Lechia personalnie nie będzie różnić się wiele w nowej rundzie. Jednak ma się różnić wynikami. Piotr Stokowiec miał wreszcie trochę czasu na popracowanie z zespołem. I mimo że obecna przerwa zimowa była najkrótsza w historii, to i tak przynajmniej coś, biorąc pod uwagę szaleńczy kalendarz piłkarski.

Atut

Najważniejszą postacią w drużynie pewnie nadal będzie Flavio Paixao. W rundzie jesiennej strzelał średnio w co drugim spotkaniu i aż strach pomyśleć, gdzie Lechia byłaby bez niego. A że powoli myśleć musi, to wiedzą wszyscy. Portugalczyk ma już 36 lat i mimo że duchem czuje się jak młody Bóg, to fizyka pewnie prędzej czy później będzie odmawiać posłuszeństwa. Dlatego jeśli Lechia Gdańsk nie chce mieć problemu za sezon czy dwa, już teraz powinna szukać dla niego zastępstwa.

Niewiadoma

W Gdańsku cały czas słyszą, że trwa budowa. Ale najgorsze jest to, że nie widać najmniejszych efektów tej budowy. Takowym mogliby być młodzieżowcy. Bo w końcu jak budować, to na młodych wychowankach, a Lechia pod tym względem leży. Ostatnim wychowankiem klubu, który zrobił jakąś karierę, był Przemysław Frankowski.

Lechia notorycznie ma problemy z obsadą młodzieżowca i można odnieść wrażenie, że gdyby nie musiała, toby go nie wystawiała. Sporo mówi się o umiejętnościach, jakie drzemią w Karolu Filli czy Tomaszu Makowskim, ale można odnieść wrażenie, że głównym elementem pochwał jest ich wiek.

3 rzeczy, które się wydarzą na wiosnę

1. Lechia skończy poza podium

Wydaje się, że brak odpowiednich wzmocnień i zbyt spore straty do pierwszej trójki uniemożliwią skuteczną walkę o ligowe pudło.

2. Lechia nie będzie najładniej grającym zespołem ligi

Mimo że w ekstraklasie znajdziemy drużyny, które ogląda się gorzej, to Lechia swoją grą ostatnio nie porywała. Piotr Stokowiec nadał Lechii dość pragmatyczny styl gry. Nie wydaje się, by miało to się zmienić na wiosnę. Tym bardziej gdy trzeba będzie gonić czołówkę.

3. Piotr Stokowiec nie zostanie zwolniony do końca sezonu

Mimo że z takim założeniami czasami lepiej nie ryzykować, to wydaje się, że tym razem tak nie będzie. Lechia ma problemy finansowe związane z pandemią i trudno, by obarczała się nowym trenerem do utrzymania. Nie wydaje się też, by Lechia nagle jakoś znacząco spadła w ligowej tabeli, gdyż tył jest z góry zarezerwowany dla beniaminków i Wisły Płock.

Ciekawostka 

W zimowej przerwie na polskim rynku pojawiła się biografia Flavio Paixao. To pozycja, z którą powinni zaznajomić się fani nie tylko Lechii Gdańsk, lecz także całej ligi. Bo Portugalczyk to człowiek orkiestra, który odnajdzie się jak mało kto po karierze. A biorąc pod uwagę zarówno jego styl bycia, jak i poczucie humoru już wiemy, że nudzić się nie będziemy. Parafrazując inny hit, który w ostatnich miesiącach pojawił się na rynku, piłka jest tu tylko pretekstem do opowiedzenia o życiu piłkarza Lechii.

***

Jeśli Lechia ma o coś walczyć, to o 3. miejsce. Jednak trudno mi uwierzyć, że faktycznie tak się stanie. Bardziej powinna celować w Puchar Polski, tam droga do pucharów wydaje się krótsza. Jej najbliższym rywalem będzie Puszcza Niepołomice. Na pewno gdańszczanie czują chęć rewanżu za poprzednią edycję, gdy było już tak blisko.

Celem niekoniecznie wynikowym, ale również sportowym powinien być kolejny krok takich piłkarzy jak Fila i Makowski. Bo ich kariera posuwa się zbyt wolno, by liczyć na coś więcej niż bycie solidnym polskim ligowcem.

Sezon przejściowy niech faktycznie będzie takim, który pozwoli coś uzyskać, zbudować i się rozwinąć. Bo po pierwszej rundzie moglibyśmy powiedzieć, że jest całkowicie stracony. Tak więc niech Lechia Gdańsk da się z czegoś zapamiętać tej wiosny, a nie tylko problemów z młodzieżowcami, pomyłek Conrado czy kolejnych meczów, w których Paixao ją ratuje.

Przewidywany skład

 

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze