Lechia Gdańsk nie zachwyca, trudny czas zespołu Piotra Stokowca


Lechia Gdańsk w wielu spotkaniach trwającego sezonu grała zdecydowanie poniżej swoich możliwości. W zespole wiele rzeczy nie funkcjonuje tak, jak powinno.

11 grudnia 2020 Lechia Gdańsk nie zachwyca, trudny czas zespołu Piotra Stokowca
Piotr Matusewicz / PressFocus

Słabe wyniki, coraz gorsza postawa na boisku i narastające niezadowolenie kibiców. W Lechii Gdańsk ostatnio nie dzieje się zbyt dobrze i kompletnie nie wiadomo, czego się można po niej spodziewać w tym sezonie. Coraz większa krytyka za taki stan rzeczy spada na trenera Piotra Stokowca, ale i wielu zawodników nie zachwyca swoją formą, co budzi spory niepokój.


Udostępnij na Udostępnij na


Po niemrawym początku sezonu wydawało się, że zwycięstwa nad beniaminkami pozwolą nabrać Lechii rozpędu. Pozytywne chwile były potem przecież jeszcze w spotkaniach z Wisłą Kraków czy ze Śląskiem Wrocław, w którym gdańszczanie rozegrali popisową drugą połowę. To były jednak tylko pojedyncze pozytywne chwile, które na moment zamazały prawdziwy obraz. Wielu zawodników nie prezentuje swojej optymalnej formy, a bez tego trudno o stabilizację.

Mało pozytywów w defensywie

Gdyby spojrzeć wyłącznie na liczby, tylko cztery zespoły mają więcej straconych goli po 12 kolejkach niż Lechia. Dwa z nich to beniaminkowie – Stal Mielec i Podbeskidzie – którzy regularnie tracą po kilka bramek na mecz. Tak było też w starciach z gdańskim zespołem.

Dorobek 18 straconych bramek przez Lechię nie jest spowodowany wyłącznie dobrą grą rywali. Cała formacja defensywna nie stanowi monolitu, a głównym mankamentem jest brak koncentracji w niektórych sytuacjach. To przytrafia się nawet liderowi tej formacji Michałowi Nalepie. 27-latek w tym sezonie jest strasznie nierówny. Pozytywem jest jego postawa w ofensywie, gdyż udało mu się zdobyć dwie bramki i zanotować dwie asysty. Gorzej jest w tyłach, a najbardziej w oczy rzuca się jego dorobek kartek.

10 spotkań:
– osiem żółtych kartek,
– trzy czerwone kartki (w tym jedna bezpośrednia).

Bardzo mało dobrego można też powiedzieć o bokach obrony. Rafał Pietrzak na razie nie sprawia, że kibice w Gdańsku nie tęsknią za Filipem Mladenoviciem, szczególnie widząc jego grę w barwach Legii. Zarówno w tyłach, jak i z przodu lewy obrońca ma zdecydowanie więcej do zaoferowania niż to, co można ostatnio obserwować. Z prawej strony nieco lepiej radzi sobie Karol Fila, ale tylko jeśli spojrzymy na grę ofensywną. Tam wielokrotnie potrafił przyćmić zawodnika ustawionego na skrzydle. W defensywie już tak kolorowo nie jest, gdyż często jego wycieczki do przodu tworzą dużą przestrzeń dla atakujących rywali. To zdecydowanie Fila musi poprawić, jeśli ciągle marzy o dobrym transferze do lepszej ligi.

***

Tak naprawdę najmniej złego można napisać o Bartoszu Kopaczu, który potrafi solidnie prezentować się na środku i na prawej obronie, gdzie ostatnio z przymusu zastępował Filę. Pozytywne wrażenie sprawia także młody Łotysz Kristers Tobers mimo ostatniego udziału przy bramce dla Legii, gdy zbyt łatwo dał się przepchnąć Pekhartowi. Poza tym imponują u niego ustawianie się w defensywie i wielokrotnie pewne interwencje. 20-latek nadal się uczy i Lechia może mieć z niego wiele pociechy.

Środek pola bez odpowiedniej głębi

Druga linia Lechii opiera się głównie na Jarosławie Kubickim. W ostatnim czasie najczęściej partnerują mu Tomasz Makowski i Kenny Saief. Wydawałoby się, że to właśnie Saief przejmie pałeczkę lidera, ale z jego grą nie do końca jest tak kolorowo, jak się na to zanosiło. Owszem, widać u niego wielkie możliwości techniczne, dzięki którym łatwo uwalnia się od rywali, ale ostatnio negatywnym aspektem są podejmowane przez niego decyzje. Przez to jego liczby na razie nie powalają, ale to w każdej chwili może się zmienić.

Najgorzej grę Lechii ogląda się wtedy, gdy Kubicki ma gorszy dzień. Wtedy jeszcze bardziej można dostrzec, jak mało zespołowi potrafi dać Makowski. Wiele osób wprost uważa, że jedynym atutem młodego pomocnika jest fakt, że nadal ma status młodzieżowca. Inaczej zapewne trudno byłoby mu o tak częste występy. Do tego doszło jeszcze ostatnie nieprzyjemne zajście z Bartoszem Kapustką… Ewidentnie wynikające z błędu technicznego, co tylko podsyciło krytykę kibiców w jego kierunku.

Krytykować oczywiście można, jeśli są ku temu podstawy. Ale czy w kadrze Lechii znajdziemy zawodników, którzy odpowiednio zastąpią któregoś z zawodników pierwszego wyboru? Na myśl przychodzi od razu Maciej Gajos, ale bądźmy szczerzy… doświadczony już zawodnik nie był i raczej już nie będzie wiodącą postacią w zespole. Poziom jego gry momentami bardzo odstaje od reszty, czego dowodem są poniższe statystyki z jego całego pobytu w klubie (źródło: Transfermarkt).

Ostatnio z dobrej strony zdołał pokazać się za to Jakub Kałuziński, godnie zastępując Tomasza Makowskiego. Przede wszystkim jest to zawodnik o lepszych inklinacjach ofensywnych i wygląda na bardziej perspektywicznego, na którego warto coraz częściej stawiać. Poza tym do wyboru jest jeszcze Słoweniec Egzon Kryeziu i dosyć uniwersalny w ofensywie Mateusz Sopoćko. Obaj jednak z różnych przyczyn są daleko od pierwszego składu i w tej kwestii na zmianę się nie zanosi.

Chimeryczni skrzydłowi

Jeśli już spoglądamy na obsadę skrzydeł w Lechii, to najwięcej szumu jest wokół Conrado. Brazylijczyk dysponuje świetnymi jak na warunki naszej ligi umiejętnościami, ale ma jedną wadę – nie potrafi ustabilizować formy. Bywają spotkania, w których Conrado potrafi wręcz imponować swoją grą. Następnie przez dwa, trzy spotkania bywa całkowicie bezproduktywny, podejmuje wiele złych decyzji.

Najlepiej byłoby w tym momencie zakończyć temat bocznych pomocników, gdyż pozostali zawodnicy są bardzo daleko od tego, by chociaż czasami wnosić coś dobrego do gry zespołu. Dużym rozczarowaniem w ostatnim czasie jest Omran Haydary, który przecież nie tak dawno temu było jednym z lepszych zawodników chociażby w finale Pucharu Polski. To jednak nic przy tym, jak radzi sobie Jaroslav Mihalik. A raczej jak sobie nie radzi. Słowak naprawdę ma olbrzymie możliwości, ale jeśli w wieku 26 lat nie jest w stanie wejść na równy i dobry poziom, to już chyba nie można co do niego mieć wielkich oczekiwań.

Okazuje się, że przedłużenie wypożyczenia z Cracovii było bardzo złą decyzją. A przecież kilka miesięcy wcześniej wydawało się, że przy trenerze Stokowcu Mihalik zaczynał nieco odżywać.

Pole manewru, podobnie jak w przypadku środkowych pomocników, nie jest tutaj zbyt wielkie. Z przymusu momentami na skrzydło przestawiany jest Kenny Saief, który chyba radzi sobie nieco lepiej niż na dziesiątce. Swoją szansę stara się także wykorzystać Mateusz Żukowski, jeszcze jakiś czas temu uznawany za wielki talent. Jest jeszcze filigranowy Egy Maulana Vikri, ale on poza fajną techniką cały czas nie dojechał na taki poziom. Czy kiedyś mu się to uda? Skreślać go nie można, ale realistycznie patrząc, szans wielkich nie widać.

Wiele osób domaga się postawienia na Żarko Udovicicia, ale Serb w hierarchii trenera jest bardzo daleko. Dodatkowo co rusz mówi się o jakichś problemach zdrowotnych. Ewidentnie widać, że jego czas w klubie dobiega końca.

Coraz większa krytyka Piotra Stokowca

Niedługo miną trzy lata, odkąd Piotr Stokowiec przejął stery w Lechii. Wiele osób bardzo dobrze wie, jakie ma metody pracy i jakie to niesie ze sobą konsekwencje. Mimo krytycznych słów płynących od byłych zawodników 48-letni trener potrafił jednak coś z gdańskim klubem osiągnąć i zdobyć sympatię kibiców. Teraz jednak zaczynają się dywagacje, czy aby zespół pod jego wodzą nie stanął w miejscu. Są też tacy, którzy twierdzą, że niektórzy zawodnicy cofają się w rozwoju.

Oczywiście to trener odpowiada za odpowiednie przygotowanie zespołu i jeśli pojawia się głębszy kryzys, to z reguły fala krytyki spada właśnie na niego. Problem Lechii jednak wydaje się nie tylko w pracy trenera, lecz także wspomnianego wcześniej braku odpowiedniej głębi. Nie ma przecież gwarancji, że z nowym trenerem ten sam zespół zacznie nagle grać zdecydowanie lepiej.

Najlepszym rozwiązaniem byłoby drobne odświeżenie kadry, a szczególnie pozbycie się zawodników niewnoszących nic pozytywnego od dłuższego czasu. To by mogło przynieść lepsze efekty niż zwalnianie trenera. Niektórzy się po prostu zasiedzieli w klubie i sami by skorzystali na zmianie otoczenia.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze