Sevilla nieznacznie lepsza w meczu z Juventusem!


8 grudnia 2015 Sevilla nieznacznie lepsza w meczu z Juventusem!

Mimo że mecz Sevilli z Juventusem nie był spotkaniem o najwyższą stawkę, to wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że jest to pojedynek, który warto obserwować. Głównie za sprawą dobrej formy piłkarzy „Juve”, a także ze względu na to, że to ostatni w tym sezonie występ naszego Grzegorza Krychowiaka w tych elitarnych rozgrywkach. Wszyscy ci, którzy zapowiadali świetne widowisko na Ramon Sanchez Pizjuan, nie pomylili się, bo było to rzeczywiście wyborne 90 minut.


Udostępnij na Udostępnij na

Wszystkie oczy w tym spotkaniu zwrócone były na Unaia Emery’ego i Paulo Dybalę. Trener Sevilli jeszcze kilka tygodni temu był przymierzany do tego, by zastąpić na stanowisku szkoleniowca „Starej Damy” Masimilliano Allegriego. Jednak Włoch utrzymał posadę dzięki dobrym występom Juventusu w ostatnich kilku spotkaniach (pięć zwycięstw z rzędu w lidze). Przede wszystkim za sprawą wspaniałej dyspozycji drugiej najczęściej pojawiającej się w zapowiedziach tego spotkania postaci, Paulo Dybali.

Argentyńczyk o polskich korzeniach w ostatnim czasie prezentuje się świetnie i praktycznie sam ciągnie „Bianconerich” ku górze tabeli. Allegri nazywa 21-latka futbolowym killerem, a dziennikarze w Argentynie przyrównują go do Messiego. Dziś na Ramon Sanchez Pizjuan mieli się zjawić skauci Barcelony i Realu, by obserwować poczynania Dybali. I nie zawiedli się, bo młody napastnik pokazał się dzisiaj z bardzo dobrej strony. Brał grę na siebie, bezbłędnie wykonywał stałe fragmenty, strzelał, podawał. Jednym słowem był wszędzie.

Początek meczu należał do drużyny gości, którzy bardzo szybko przejęli kontrolę nad spotkaniem. Piłkę dobrze rozgrywali obrońcy Juventusu, w szczególności Leonardo Bonucci, świetnie współpracował ze sobą duet Dybala-Morata, który wykreował kilka bardzo groźnych sytuacji.

W takim momencie Morata strzelił obok bramki Sergio Rico

W 24. minucie rosły Hiszpan potwierdził ostatnie słowa Masimilliano Allegriego krytykujące go za brak nosa boiskowego killera, nie strzelając do pustej bramki z pięciu metrów. Od tego momentu obraz gry zmienił się o 180 stopni.

Nastawiona na grę z kontrataku i głęboko schowana Sevilla zaczęła dochodzić do głosu, jednak nie przyniosło do żadnych efektów w postaci bramek. W pierwszej połowie najlepiej w drużynie gospodarzy wyglądali Jewhen Konoplianka, co nie jest wielkim zaskoczeniem, i Hiszpan Coke, który mógł dwukrotnie pokonać Buffona.

Od pierwszych minut drugiej połowy do ataku ruszyło „Juve”, które już w 50. minucie powinno objąć prowadzenie, ale bombę Paula Pogby z dystansu idealnie wybronił bramkarz Sevilli. Tym, co rzucało się w oczy w grze „Bianconerich”, była niesamowita odpowiedzialność za piłkę. Wszyscy podopieczni Allegriego od Barzaliego po Dybalę dopieszczali każde podanie. Celność podań Juventusu w tym meczu na poziomie 90% nikogo nie powinna dziwić.

To, że los jest przewrotny, pokazała sytuacja z 64. minuty, kiedy to Fernando Llorente wzbił się ponad obrońców gości i ukarał swój były klub. „Gigi” Buffon nie miał żadnych szans po fenomenalnym uderzeniu głową rosłego Hiszpania. W trakcie meczu napastnik nie zachwycał, irytował licznymi stratami, ale w tej jednej akcji pokazał, że uderzenie głową albo nogą nie robi mu żadnej różnicy.

https://twitter.com/therealfanatix/status/674336048156155904

Po tej bramce inicjatywę przejęła drużyna gospodarzy, która w drugiej połowie meczu dała znać, że jeśli jest w formie, potrafi zdominować każdy klub świata. Te 45 minut pokazało, że zespół Emery’ego do takowej wraca i nikt nie powinien się zdziwić, jeśli w najbliższym czasie zanotuje passę kilku zwycięstw z rzędu. Największym plusem wśród zawodników Sevilli był Ever Banega. Argentyńczyk świetnie dowodził grą drużyny i bezbłędnie rozrzucał kolejne podania na skrzydła do Konoplianki i Vitolo. Z kronikarskiego obowiązku należy wspomnieć o postawie Grzegorza Krychowiaka, który zagrał kolejny bezbłędny, aczkolwiek niewybitny mecz.

W końcówce spotkania Juventus szukał wyrównującej bramki, ale poprzeczka po strzale fenomenalnego dzisiaj Dybali w 81. minucie to za mało, by pokonać Sergio Rico.

Nieznaczna wygrana gospodarzy najbardziej ucieszyła kibiców… Manchesteru City, bo taki wynik sprawił, że to Anglicy zajęli pierwsze miejsce w grupie i unikną najlepszych rywali w 1/8 finału.

Sevilla mimo zwycięstwa żegna się z Ligą Mistrzów i wraca tam, gdzie czuje się najlepiej, czyli do Ligi Europy. Kto wie, może podopieczni Emery’ego znowu zdominują te rozgrywki, tak jak miało to miejsce w poprzednich latach. Ich tegoroczne mecze w LM pokazały, że zespół Krychowiaka nie dorósł jeszcze do tych rozgrywek i nie osłodzi tego dzisiejsze zwycięstwo. Trochę szkoda, że nie obejrzymy w tym sezonie Polaka w meczach z najlepszymi drużynami świata.

 

Najnowsze