Za nami ostatni dzień turnieju o mistrzostwo świata do lat 20. Zwycięzcą turnieju zostali, mimo wszystko dość niespodziewanie, nasi słowiańscy bracia, Serbowie. W finale pokonali oni Brazylię 2:1 po dogrywce.
Ależ generacja piłkarzy trafiła się temu małemu, bałkańskiemu państwu! Reprezentacja U-21 z powodzeniem walczy na mistrzostwach Europy, a jej niewiele młodsi koledzy podbili świat na turnieju w Nowej Zelandii. Pokazali to, czego powinniśmy się spodziewać od reprezentacji z południa Europy. Zaangażowanie, walka, bardzo zespołowa gra. Do tego doszły duże umiejętności techniczne i konsekwencja taktyczna. Przepis na sukces gotowy.

Duże brawa należą się młodemu trenerowi, przed kilkoma laty niezłemu piłkarzowi, Veljko Paunoviciowi. 37-letni szkoleniowiec pokazał, że potrafi okiełznać bałkański temperament (co nie udaje się praktycznie żadnemu selekcjonerowi dorosłej reprezentacji od wielu, wielu lat), do tego dokłada bardzo solidny warsztat taktyczny – chyba mamy naturalnego kandydata na selekcjonera reprezentacji Serbii. Paunović na swój pierwszy wielki sukces trenerski musiał czekać niespełna rok – w 2013 roku jego reprezentacja U-19 wygrała mistrzostwa Europy. Po tym sukcesie oczywiste stało się, że Serb będzie kontynuował pracę z kadrą U-20. Trzeba oddać mu jedno – po trzech latach w zawodzie zdobył wszystko, co tylko mógł w tym czasie.
Jak wyglądała droga Serbów do sukcesu? W grupie trafili na Urugwaj, Mali i Meksyk, nie mieli więc łatwo. Na dodatek turniej zaczęli od porażki z drużyną z Ameryki Południowej (0:1). Potem jednak rozprawili się z Mali i Meksykiem, oba zespoły pokonując 2:0. Dzięki sześciu punktom zajęli pierwsze miejsce w swojej grupie, co sprawiło, że w 1/8 finału trafili na sąsiadów – Węgrów. Po dramatycznym pojedynku, rozstrzygniętym dopiero po dogrywce (samobójcza bramka Atylli Talabera w 118. minucie!), awansowali do ćwierćfinału, w którym czekali na nich bardzo dobrze dysponowani Amerykanie. Tam bramki nie padły, Serbia cieszyła się ze zwycięstwa dopiero po dziewięciu seriach rzutów karnych. Półfinał to z kolei starzy znajomi z Mali, którzy to postawili znacznie twardsze warunki niż w fazie grupowej. Kolejna dogrywka i tak samo jak z Węgrami 2:1. Historia powtarzać się lubi, o czym przekonali się faworyzowani „Canarinhos”. Znowu dogrywka, znowu 2:1, gol Nemanji Maksimovicia, który pada po kontrze w 118. minucie przejdzie do historii tych rozgrywek. Serbia nie wygrała bowiem ani jednego meczu w fazie pucharowej w regulaminowym czasie gry!
https://youtu.be/QyLiGxWb7Fw
Kogo ze zwycięskiego składu zapamiętamy najbardziej? Na pewno strzelca zwycięskiej bramki, Nemanję Maksimovicia, który mimo imponującego wzrostu straszył rywali szybkością i dobrym wyszkoleniem technicznym. Dziwić może tylko, że tak młody chłopak od pół roku kopie piłkę w kazachskiej Astanie. Zasługuje na znacznie więcej. Świetnie prezentował się gwiazdor zespołu, Andrija Zivković. Skrzydłowy i kapitan Partizana Belgrad zdobył w turnieju dwie bramki, uczestniczył w niemal każdym ataku swojego zespołu. Bardzo dobry turniej zaliczył też Sergej Milinković-Savić. Środkowy pomocnik bardzo umiejętnie równoważył obowiązki ofensywne i defensywne. Skoro o defensywie mowa, na wielkie uznanie zasługują stoperzy – Milosz Veljković i Srdjan Babić. Należy też oczywiście wspomnieć o najlepszym bramkarzu turnieju – Predragu Rajkoviciu.
Skoro o nagrodach indywidualnych mowa – na MVP turnieju został wybrany Adama Traore, reprezentant Mali. Na bramkarza mistrzostw wybrano Rajkovicia. Królami strzelców zostali Węgier Bence Mervó i Ukrainiec Wiktor Kowałenko (obaj zdobyli po pięć bramek). Nagrodę fair play przyznano reprezentacji Ukrainy.