Dwadzieścia. Dokładnie tyle wiosen ma na koncie lider ekipy grającej najefektowniejszy (może obok Wigier Suwałki) futbol na zapleczu ekstraklasy. Robert Bartczak, bo o nim mowa, dostał od trenera w czasie meczu Zagłębia Sosnowiec z MKS-em Kluczbork jedynie nieco ponad pół godziny na zaprezentowanie swoich umiejętności. Gol i dwie kapitalne asysty najdobitniej świadczą o formie piłkarza wypożyczonego z Legii Warszawa.
Młodzieżowy reprezentant Polski w ramach odpoczynku po meczach kadry U-20 zaczął spotkanie z Kluczborkiem na ławce rezerwowych. Jego wejście przy stanie 1:0 dla sosnowiczan zupełnie odmieniło obraz gry. Trzy „magiczne dotknięcia” piłki powinny dać Bartczakowi trzy asysty. Ostatecznie po nieskutecznym strzale Vamary Sanogo w jednym wypadku sam bohater tego tekstu musiał dokończyć dzieła zniszczenia. Fantastyczny występ w sobotni wieczór tylko potwierdził znaczący wzrost formy wychowanka Lidera Włocławek.
4:0 Zagłębie. Co Bartczak wyprawia! Druga asysta, Matusiak drugi gol. Do pustaka.
— Przemysław Bator (@przemekbator) September 10, 2016
Od początku sezonu młody pomocnik należy do wyróżniających się graczy w I lidze. Powołanie na Turniej Czterech Narodów skończyło się dwoma pełnymi, bardzo solidnymi występami na pozycji… prawego obrońcy. Z postawy jednego z najbardziej obiecujących młodych polskich zawodników cieszy się z pewnością sztab szkoleniowy Legii Warszawa, która, w przypadku utrzymania przez niego formy, powinna dać mu szansę w ekstraklasie.
Nie tylko Robert Bartczak
Trudno znaleźć bardziej zadowolony ze współpracy z mistrzem Polski klub niż Zagłębie Sosnowiec. Oprócz Bartczaka świetnie spisują się inni wypożyczeni z Legii piłkarze. Jakub Szumski gwarantuje pewność między słupkami, Arkadiusz Najemski na środku obrony wcale nie wygląda na żółtodzioba, prędzej na starego wyjadacza, do tego jest groźny pod bramką rywala. Szczęścia przy wykończeniu brakuje wyraźnie Tinowi Maticiowi, który chwilowo zaczął przegrywać rywalizację z Vamarą Sanogo, który jednak podobnie upodobał sobie obijanie słupków, poprzeczek i kończyn bramkarzy. Bez legionistów „Zagłębiacy” raczej nie byliby tak wysoko w tabeli I ligi.
Największe laury należą się jednak innemu „wypożyczonemu” z Legii człowiekowi. Mowa oczywiście o Jacku Magierze, który po cichu, nie mówiąc zbyt wiele, zbudował w Sosnowcu młody, charakterny i najzwyczajniej w świecie świetnie grający zespół. Związany przez wiele lat z klubem z Łazienkowskiej szkoleniowiec pokazuje, że nawet w Polsce na zapleczu ekstraklasy można pracować z drużyną w sposób merytoryczny, nie zostawiać miejsca na improwizację i zaszczepiać profesjonalizm. Nie powinno być wielce zaskakujące, jeśli podejście Magiery skończy się bardzo przyjemnym lądowaniem w ekstraklasie. Zagłębie naprawdę stać na awans.