Remis Śląska i Stali w walce o utrzymanie


Podział puktów we Wrocławiu po błędzie sędziego

18 marca 2023 Remis Śląska i Stali w walce o utrzymanie
Pawel Andrachiewicz / PressFocus

W sobotnie popołudnie Stal Mielec przyjechała do Wrocławia na mecz 24 kolejki PKO BP Ekstraklasy. Przewaga obu drużyn nad strefą spadkową topnieje z każdą kolejką. Moglibyśmy zatem oczekiwać walki do upadłego i ogromnej woli walki. Obie drużyny muszą zadowolić się remisem, do którego przyczynili się arbitrzy.  Po golach Exposito i Sappinena obie drużyny przedłużają swoje serie bez ligowego zwycięstwa.


Udostępnij na Udostępnij na

Mimo zajmowania 10 i 11 pozycji w ligowej tabeli, starcie Śląska Wrocław i Stali Mielec zapowiadało się jako potyczka, której stawką jest względny spokój w walce o utrzymanie.  Obie ekipy miały 29 punktów czyli zaledwie 3 oczka przewagi nad 16. Koroną Kielce. Co więcej, obaj dzisiejsi konkurenci prezentowali słabą formę. Stal na wiosnę zdobyła jedną bramkę, a przed meczem miała serię ośmiu spotkań bez zwycięstwa. Wrocławianie także nie zachwycają, dwa zwycięstwa z Pogonią i z Lechem były szczęśliwe. Do ich osiągnięcia trzeba było niemocy strzeleckiej rywali pod bramką Leszczyńskiego. O Stali głośno było w tym tygodniu w kontekście potencjalnego zakończenia współpracy z Adamem Majewskim, który zmaga się z problemami osobistymi. Śląsk coraz głębiej zagląda w przepaść. Gdyby nie miał na utrzymaniu trzech trenerów to też pewnie myślałby o zmianie szkoleniowca. W obu klubach jest jednym słowem, nieciekawie.

 

Mocne otwarcie Śląska

Ze względu na nadchodzącą przerwę reprezetnacyjną, sobotę z ekstraklasą rozpoczęliśmy już o 12:30 we Wrocławiu. Nieprzyzywczajeni do takiej pory rozgrywania meczów kibice mogli spóźnić się kwadrans na stadion czy przed telewizor i przegapić to, co obie drużyny miały do zaoferowania w dzisiejszym spotkaniu. Wynik otworzył już w siódmej minucie Erik Exposito. Po dośrodkowaniu Martina Konczkowskiego miał dla siebie ogromną przestrzeń, z której nie mógł nie skorzystać. Obrońcy Stali kompletnie odpuścili krycie hiszpańskiego napastnika, w zasadzie to w polu karnym oprócz napastnika był tylko Marcin Flis.  W wywiadzie w przerwie obrońca mówił, że spodziewał się, że za jego plecami jest jeszcze jeden stoper, który musiał opuścić strefę.

Gol, którego nie powinno być

Szybko do odrabiania strat ruszyła Stal. Wyrównanie przyszło po trzech minutach, gola zdobył Rauno Sappinen, dla którego był to pierwszy gol w barwach Stali Mielec.  Poprzednie trafienie Estończyk zanotował w barwach Piasta Gliwice 15 października ubiegłego roku. Prawie 10 godzin na boisku bez gola i w końcu się udało. Sytuacja była jeszcze prostsza niż  ta, którą chwilę wcześniej miał Exposito. Z rzutu rożnego dośrodkował Maciej Domański, przedłużył Marcin Flis, a z trzech metrów wbił bramkę napastnik „Biało – Niebieskich”.  Kompletnie pogubił się Konrad Poprawa, zostawiając swojego bramkarza bez żadnych szans na interwencję.

Gol dla Stali padł jednak w sytuacji nie tyle  kontrowersyjnej, co po prostu kompromitującej zespół sędziowski. Po długiej piłce zagranej od Mateusza Matrasa, Rauno Sappinen dogonił ją w okolicy linii końcowej i zagrał wślizgiem w kierunku  środka boiska. Obrońca Śląska, do którego trafiła piłka był pewny, że opuściła ona plac gry i czekał na wznowienie z piątego metra. Nie słysząc gwizdka, kontynuował akcję. Po krótkiej chwili piłka wyszła na rzut rożny, z którego padł gol. Sędzia główny: Piotr Lasyk, sędziowie asystenci: Krzysztof Myrmus, Damian Rokosz. To oni odpowiadają za ten karygodny błąd, który wypaczył dzisiejszy wynik, a być może rezultat walki o utrzymanie. VAR nie mógł interweniować, gdyż protokół nie obejmuje takich sytuacji.

Automatycznie przypomniała się podobna sytuacja z sezonu 2012/13. Wówczas w meczu Wisła Kraków – Legia Warszawa Artur Jędrzejczyk zagrywał zza linii końcowej do Dwaliszwilego czego nie dostrzegł sędzia zabramkowy (!) Sebastian Jarzębak. Na długi czas rozgorzała dyskusja o sędziowaniu. Prezes Wisły nazwał zespół sędziowski pod wodzą Huberta Siejewicza złodziejami itd.

John Yeboah

W ogólnej mizerii wyróżnić można tylko Johna Yeboaha. Niemiecki skrzydłowy to wiosną najjaśniejszą postać w drużynie Śląska Wrocław. Jest łyżką miodu w beczce dziegciu, którym jest zespół Djurdjevicia. Dziś obrońcy Stali wielokrotnie musieli mierzyć się z jego dryblingami, także w samym polu karnym. Łatwość z jaką przekłada piłkę i myli obrońców jest imponująca. Problem polega na tym, że Śląsk przez lwią część meczu  opiera się tylko na Yeboahu. Inni zawodnicy oddają mu piłkę i liczą, że coś się wydarzy.  Wręcz groteskowo wygląda tak rozegrany rzut rożny. Krótkie podanie do  Yeboaha i próba wejścia dryblingiem w pole karne.  Sugeruje to brak planu dla całej drużyny.

Dwukrotnie jednak Niemiec mógł zachować się lepiej. Raz w sytuacji sam na sam uderzył w boczną siatkę. W 72 minucie po przedryblowaniu kilku rywali padł w polu karnym. W tym momencie sędzia Lasyk dobrze ocenił sytuację, a nieudaną symulkę wycenił na czwarty w tym sezonie żółty kartonik. Tym samym Yeboaha zabraknie w kolejnej kolejce, gdy drużyna Djurdjevicia pojedzie na bardzo ważny mecz do Gdańska. Sytuacji Śląska nie poprawia fakt, że w doliczonym czasie gry Exposito za przepychankę z Getingerem także został ukarany czwartą żółtą kartką.

Słaba Stal w ofensywie

Pierwszą połowę Stal kończyła z niezłym wynikiem i przyzwoitą grą. Po wyrównaniu to oni częściej gościli pod bramką Leszczyńskiego. W długich piłkach granych za plecy obrońców widać było plan na to spotkanie, choć niezbyt dynamiczny Sappinen wydaje się nie być stworzony do takiej gry. W drugiej odsłonie musieliśmy czekać aż do 93 minuty by ujrzeć celny strzał w wykonaniu podopiecznych Adama Majewskiego. Żadna z drużyn nie oczarowała, nieco lepszy był Śląsk, ale ciężko tu mówić o jakichś świetnych sytuacjach strzeleckich. Spotkanie toczyło się w mozolnym tempie przerywanym rajdami Yeboaha. Remis w tym spotkaniu jest najlepszym wynikiem dla rywali w walce o utrzymanie. Śląsk i Stal mają przed przerwą reprezentacyjną nie więcej niż cztery punkty przewagi nad strefą spadkową. Ta może jeszcze stopnieć, bo przed swoimi meczami są Korona, Piast i Lechia. Klasycznie już – przykro patrzy się na frekwencję na olbrzymiej – jak na obecne potrzeby Śląska – Tarczyński Arenie.

 

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze