W długo wyczekiwanym hicie kolejki, który był rozgrywany na stadionie Hutnika Kraków, Wisła bezbramkowo zremisowała z Lechem Poznań. Po niezwykle zaciętym spotkaniu nikt nie wyszedł z tej konfrontacji zwycięsko i w tabeli Ekstraklasy nadal mamy status quo.

Już sam początek spotkania zapowiadał nam ogromną walkę na boisku, gdyż od 1. minuty było widać, iż obie ekipy tanio w tym meczu skóry nie sprzedadzą. A piłka od pierwszego gwizdka sędziego wędrowała od bramki do bramki. W 6. minucie gry gospodarze mogli objąć prowadzenie, jednak piłka dośrodkowana przez Pawła Brożka niezbyt precyzyjnie dotarła do Łobodzińskiego, w konsekwencji czego strzał głową tego drugiego był niecelny. Zawodnicy Lecha również mieli możliwość strzelenia gola, jednak szybka piłka po strzale Peszki z rzutu wolnego znalazła się w rękach Pawełka. Walka na boisku była taka, jaką przed samym spotkaniem zapowiadał szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” Henryk Kasperczak, czyli twarda i zaciekła, co przekładało się na widowiskowość.
Naprawdę gorąco zrobiło się pod bramką Mariusza Pawełka w 18. minucie, kiedy to „Kolejorz” wyprowadził fantastyczną akcję z prawej strony, potem szybkie dośrodkowanie w pole karne Wisły, gdzie piłkę przyjął Lewandowski, jednak strzał tego zawodnika nie znalazł drogi do bramki. Po 20 minutach gry było widać, iż przyjezdni mają minimalną przewagę w spotkaniu, Wiśle ciężko było wyjść z własnej połowy boiska, a z kolei Lech coraz śmielej zapuszczał się pod pole karne krakowian. Niemal stuprocentową sytuację bramkową mieli wiślacy w 26. minucie, po kontrataku gospodarzy okazję na wpisanie się na listę strzelców miał Łobodziński, jednak fantastyczną paradą popisał się Kotorowski. Mecz był bardzo szybki jak na polskie standardy piłki nożnej, co przekładało się na fantastyczne widowisko dla kibiców.

W ostatnim kwadransie pierwszej odsłony pojedynku Wisła już w niczym nie odbiegała od gości, teraz to mistrzowie Polski przejęli inicjatywę w spotkaniu i praktycznie co chwila było groźnie pod bramką Kotorowskiego. Z kolei w samej końcówce pierwszej połowy to piłkarze trenera Kasperczaka już dyktowali warunki na boisku, a Lech został praktycznie zamknięty we własnej połowie. W 41. minucie w środku boiska Stilić za wysoko podniósł nogę, gdy atakował Diaza i sędzia podyktował rzut wolny pośredni. Jednak po dośrodkowaniu piłka powędrowała wprost w ręce golkipera gości. Jak widać, inicjatywa w tym meczu zmieniała się jak w kalejdoskopie. Kolejną niemal stuprocentową sytuację na gola miał Paweł Brożek, kiedy to dostał fantastyczne podanie od Łobodzińskiego między dwóch obrońców, jednak w ostatnim momencie w oddaniu czystego strzału przeszkodził mu obrońca ekipy trenera Zielińskiego. Przez całą pierwszą połowę obie ekipy grały na podobnym poziomie, jednak tak jak to bywa w polskiej lidze, nie mogły wykorzystać nadarzających się sytuacji.
W drugiej odsłonie spotkania widowisko nie uległo dużej zmianie. Nadal stało na wysokim poziomie, a goli się nie doczekaliśmy. W 60. minucie doszło do małej przepychanki, gdy Gancarczyk ostro wszedł w nogi Łobodzińskiego, kiedy ten wychodził z atakiem na prawej flance. Na szczęście sędzia spokojnie podszedł do sytuacji i dał jedynie żółtą kartkę zawodnikowi Lecha Poznań, który nie potrafił się z tym pogodzić i miał małe pretensje do prowadzącego spotkanie Roberta Małka. W rzeczywistości powinien być szczęśliwy, że nie otrzymał drugiego kartonika za pyskówki w kierunku sędziego. Od tego momentu mecz troszkę się uspokoił, a zawodnicy zaczęli grać nieco ostrożniej i zeszli z pola walki niczym żołnierze chowający się w okopach. Pojedynek stracił nieco na widowisku, jednak ku ucieszy kibiców zgromadzonych na stadionie Hutnika Kraków, taka sytuacja nie trwała długo.
Na około 20 minut przed końcem spotkania to Wisła miała wyśmienitą sytuację na wyjście na prowadzenie, jednak Pawłowi Brożkowi zabrakło zimnej krwi przy oddawaniu strzału nieopodal bramki rywala. Ekipa z Wielkopolski nie była dłużna i chwilę potem wyprowadziła niemal atak marzeń. Zakotłowało się w polu karnym Wisły, gdy Peszko przerzucił piłkę na drugi słupek Kriwca, który znalazł się w fantastycznej sytuacji na strzelenie gola, ale nie był wstanie trafić w bramkę! A najgorzej wyszedł na tym bramkarz z Krakowa, który zderzył się z Kriwcem. W końcówce spotkania obaj szkoleniowcy wprowadzili małe roszady w składach swych drużyn, gdyż zapewne nikomu bezbramkowy remis nie był na rękę. Najpierw trener Kasperczak ściągnął z boiska Pawła Brożka, a zamiast niego wprowadził Tomasa Jirsaka.
Z kolei Jacek Zieliński za Stilicia wprowadził Mikołajczaka, a szkoleniowiec „Białej Gwiazdy” dokonał chwilę po tym drugiej zmiany i za Łobodzińskiego wszedł Andraż Kirm. W ciągu ostatnich dziesięciu minut spotkania obie drużyny atakowały na przemian, starając się usilnie strzelić gola, jednak nikomu nie było to dane i ku niedosytowi wszystkich i pomocy sędziego, który doliczył aż cztery minuty na Suchych Stawach, w szlagierowym starciu kolejki padł remis 0:0.
Po tym spotkaniu na szczycie tabeli nie mamy żadnych zmian, Wisła nadal pozostaje liderem, a poznański Lech jest na drugiej pozycji ze stratą czterech punktów do lidera.
Ciekawym spotkaniu ?? haha dobre sobie
No i nic się nie zmienia na szczycie tabeli.
Dobrze że Lech tego spotkania nie przegrał bo
porażka oznaczała by 3 raz z rzędu mistrzostwo
Wisły.
Jest jeszcze szansa że Lech wygra ligę.
mecz nie był ciekawy . ale i tak myślę że wisła
wygra ligę . w końcu to wisła ;D