Mało kto zdaje sobie sprawę, że dziś wielki kolos, czyli PSG, jako główny reprezentant stolicy Francji nie ma co się chwalić jakimś wielkim dziedzictwem. Ot, klub z niezbyt dalekimi tradycjami. Prawdziwa historia kryje się natomiast w zupełnie innej dzielnicy Paryża i sięga końcówki XIX wieku. A już wkrótce jej bohater może znów wrócić do francuskiej elity.
Wszystko zaczęło się…
…od spotkania przy kawie. Był rok 1897, 26-letni prawnik Jules Rimet spotkał się wraz Ernestem Weberem w paryskiej kawiarni. Efektem długiej rozmowy obydwu mężczyzn było utworzenie Red Star Club Francaise, 25 lat po powstaniu najstarszej francuskiej drużyny, Le Havre. Jednakże w odróżnieniu od innych tworzących się zespołów, nowa ekipa miała reprezentować zupełnie inną część społeczeństwa. Rimet, syn właściciela sklepu spożywczego, posiadał silne koneksje z klasą robotniczą. Negował on tkwiące w narodzie podziały. Dlatego też pragnął stworzyć zespół, który będzie utożsamiał zupełnie inne wartości jako swoista opozycja wobec pozostałych klubów sportowych.
Ten sam Jules Rimet dziś uznawany jest za jednego z ojców współczesnego futbolu. Nie bez powodu oczywiście. Trzeci prezydent w historii FIFA, inicjator pierwszego mundialu to wielka historia zasługująca na osobny materiał. Niemniej już wkrótce może ona powrócić do nagłówków, właśnie za sprawą odradzającego się Red Star.
Nowy zespół kilka lat czekał na dotarcie do elity. Cel ten osiągnięto w 1904 roku. W tym czasie doczekał klub doczekał się zmiany swojej nazwy. Wszystko odbyło się za sprawą fuzji, którą Red Star dokonało z Amical Football Club. Jej efektem była nie tylko korekta szyldu na Red Star Amical Club, ale też przeniesienie siedziby do Grenelle.
Między obiema wojnami.
Dwudziestolecie dzielące dwa największe konflikty w historii świata upłynęło drużynie Red Star pod znakiem wielu sukcesów, ale też i bolesnych porażek. Faktem faktem, zespół ten już w 1921 roku doczekał się zwycięstwa w Pucharze Francji, wygrywając finałowe starcie 2:1. Tworzyły go wówczas znakomite postacie ówczesnego francuskiego futbolu, reprezentujące kraj na Igrzyskach Olimpijskich (Paul Nicholas, Pierre Chayrigues, Juste Brouzes, Lucien Gamblin czy Maurice Meyer). W następnych latach Red Star powtórzyło swój wyczyn w tych elitarnych rozgrywkach jeszcze czterokrotnie (po raz ostatni w 1942 roku).
W parze z sukcesami sportowymi szła również niezła podstawa organizacyjna. Jak na ówczesne warunki klub dysponował stabilną sytuacją finansową, a także doświadczoną kadrą. Chętnie wspierała ona wprowadzane we Francji zmiany, które doprowadziły do utworzenia profesjonalnej ligi. Można ją również określić mianem pewnego przodownika profesjonalizacji futbolu, gdyż Red Star jako jeden z pierwszych przyjął zmiany statutowe.
Lata 30. nie należy już do tak różowych. W pierwszym inauguracyjnym sezonie ekipa spadła z Ligue 1 do niższej klasy rozgrywkowej, aczkolwiek już wkrótce powróciła do elity. Bez większych sukcesów uczestniczyła w niej do 1950 roku.
Po II wojnie światowej popularni „Biało-zieloni” kilka razy obijali się o czołowe rozgrywki w kraju, ale umówmy się, nigdy nie zdobyli już wartościowego trofeum. W Ligue 1 po raz ostatni zameldowali się na jeden sezon w latach 70. (dokładnie 1974/75).
Kryzysowy przełom wieków i marsz w górę.
Na początku obecnego stulecia zespół dopadł druzgocący kryzys, który stopniowo spychał w dół klub z Paryża, rokrocznie, stopień w dół. Do dna klub z Paryża dobił w 2003 roku, lądując…w szóstej lidze.
Od tego rozpoczęto długotrwałą kampanię o powrót do czołowych rozgrywek z kraju. Kto jednak liczy na kolejną romantyczną historię w stylu Bournemouth i piorunujących wyników, niestety szybko się rozczaruje. Owszem, Red Star w końcu wróciło do Ligue 2
po kilkunastu latach, ale nastąpiło po wielu zmianach trenerów, kilku przeciętnych sezonach – słowem nie ma tu raczej mowy o jakimś wybitnym marszu w górę. Po prostu, mozolna, rzetelna praca w oparciu o solidnych zawodników.
A trzeba przyznać, że trochę ich się przewinęło przez klub. Warto nadmienić, że do wychowanków zespołu należą takie persony jak Alex Song, Abou Diaby czy Moussa Sissoko. Prawda, nie brali oni zbyt czynnego udziału w kolejnych awansach klubu, ale są sygnałem na istnienie pewnej jakości w klubowej akademii.
Do głównych bohaterów, którzy pociągnęli zespół, można zaliczyć np. Kevina Lefaix. To taki typowy przykład zawodnika, który szlify zbierał w niższych ligach francuskich, rok temu dobitnie pomógł paryskiemu klubowi w awansie do Ligue 2, zdobywając 21 bramek. Dziś jednak broni już barw Red Star.
Ale to tylko jeden z przykładów, zaliczany do kategorii tzw. ukształtowanych piłkarsko przez niziny francuskiego futbolu, gdyż Red Star to również zawodnicy po przejściach, którzy odnaleźli swoje miejsce po wieloletnich tułaczkach.
Jednym z nich jest David Bellion mający w swoim CV zapisane takie miejsca pracy jak np. Sunderland i Manchester United. Oczywiście z Cristiano Ronaldo na boisku zbyt wiele do czynienia nie miał, ale swoje doświadczenie pewnie zebrał. Teraz dobrze odnajduje się w Paryżu. Jest również Algierczyk Hamer Bouazza, prawdziwy obieżyświat grający w Anglii, Francji, Hiszpanii i na Cyprze. W pomocy u jego boku gra również Florian Makhedjouf, niegdyś członek PSG, dziś ofiara tamtejszej katarskiej rewolucji. Jasne, trudno ich wszystkich nazwać wirtuozami futbolu. Po prostu są ludźmi, którzy chcą coś udowodnić ciężką pracą. Razem z młodymi oraz tymi starszymi, lecz doświadczonymi graczami tworzą ciekawą mieszankę, która coraz śmielej póki do drzwi.
Portugalski trend
W pewnym sensie klub podąża za obecnie obowiązującymi w trendami, stawiając na portugalskiego szkoleniowca. Przykłady Leonardo Jardima z Monaco czy do niedawna Nuno Espirito Santo w Valencii pokazują, że warto stawiać na postacie z tego regionu. Tym bardziej że dla Rui Almeidy to pierwsze poważne wyzwanie w trenerskiej karierze. Wcześniej przyjmował role asystentów w Bradze czy Panathinaikosie, teraz sam dowodzi okrętem, który wyznaczył kurs na Ligue 1. Może nie w tym sezonie, wszak strata do trzeciego miejsca w tabeli to na razie cztery punkty, a rywali jest sporo. Ale kto wie? Dwa lata? Trzy? Dotychczasowy marsz Red Star jak już wspomniano w końcu charakteryzuje się długim, lecz konsekwentnym marszem.
Słówko należy się również samym kibicom mniejszego klubu z Paryża. Nie jest ich może zbyt wielu, stadion może pomieścić około 10 tysięcy widzów, faktycznie na mecz przychodzi około dwóch tysięcy. Są to jednak zagorzali kibice, oficjalne apolityczni, nieoficjalnie identyfikujący się z społecznością robotników i ideologią lewicową.
Polityka w grze
Zresztą – ależ to by była ciekawa historia z politycznym podtekstem w tle. Już za dwa lata kolejne wybory na prezydenta Francji, łatwo przypuszczać, że urzędujący na tym stanowisku Francoise Hollande wystartuje po reelekcję. Socjalistyczny polityk zasiadający na czele V Republiki nie ukrywa swoich sympatii do Red Star, jak by nie było klubu popieranego przez klasę robotniczą. Smaczku dodaje fakt, że jego potencjalny rywal, Nicolas Sarkozy, to zdeklarowany… miłośnik PSG.
Kto wie, niewykluczone, że zatem do emocjonujących derbów Rzymu, Madrytu, Londynu czy Glasgow dołączą kolejne. Być może już wkrótce. PSG, uosobienie wielkiego, bogatego kapitalisty kontra skromny robotniczy klubik, reprezentujący zupełnie inne ideały.