W sobotnich spotkaniach 34. kolejki hiszpańskiej Primera Division nie doszło do żadnych sensacji. Swoje spotkania zgodnie z oczekiwaniami wygrały ekipy FC Barcelona, Realu Madryt i Valencii.
Pewna wygrana Barcelony

Piłkarze z Katalonii, podchodząc do spotkania z Xerez, myślami byli już przy rewanżowej potyczce z Interem Mediolan, która z oczywistych powodów zapowiada się niesamowicie interesująco. Zgodnie z przewidywaniami, od pierwszych minut na boisku nie pokazali się Lionel Messi i Gerard Pique.
Prowadzenie Katalończycy objąć mogli bardzo szybko, bo już w 11. minucie doskonałą sytuację miał Henry, który po prostopadłym podaniu Xaviego strzelił bardzo słabo i piłka ostatecznie znalazła się w objęciach golkipera Xerez. Chwilę później na tablicy świetlnej widniał wynik 1:0. Gdy nie strzela Henry, to robi to… Jeffren. Tak, tym razem to on popisał się refleksem i finezją. Młody Hiszpan fenomenalnie minął obrońcę w obrębie pola karnego i wpakował futbolówkę do siatki z ostrego kąta.
W 22. minucie po raz pierwszy interweniować musiał Victor Valdes. Choć akcja przyjezdnych była bardzo spójna, to nic z niej nie wynikło i w konsekwencji Barcelona wyprowadziła kontrę, dzięki której wyszła na dwubramkowe prowadzenie. Dwójkową akcję przeprowadzili Ibrahimović i Henry. Ten pierwszy wyłożył futbolówkę doświadczonemu reprezentantowi Francji, który nie omieszkał nie wykorzystać tak dogodnej sytuacji. Defensywa „Dumy Katalonii” była naprawdę kulawa, czego prezentację mieliśmy w 25. minucie, kiedy to po koszmarnym błędzie Czyhrynskiego na uderzenie z dystansu zdecydował się Bermejo, po tej akcji piłka znalazła się w okienku bramki Victora Valdesa.
Parę minut po wyjściu z szatni dobrą okazję na wyrównanie zaprzepaścili zawodnicy Xerez, co w 55. minucie się odbiło i podopieczni Pepa Guardioli strzelili trzecią, ostatnią bramkę w spotkaniu. Tym razem na listę strzelców wpisał się Zlatan Ibrahimović, który wykorzystał podanie od Yai Toure. Do końca spotkania wynik nie uległ zmianie, było to zapewne spowodowane oszczędzaniem sił na zbliżające się starcie z Interem w półfinale Ligi Mistrzów. Pod koniec meczu piłkarzom gości zaczęły puszczać nerwy i po czerwonych kartkach Orellaniego oraz Alustiza kończyli mecz w dziewiątkę.
Nieco szczęśliwe zwycięstwo Realu

Tuż po pierwszym gwizdku sędziego dobrą okazję miał Cristiano Ronaldo, jednak Portugalczyk nie wykorzystał świetnego podania od Higuaina. Na kolejną ciekawą sytuacje musieliśmy czekać do 27. minuty, kiedy to Raul uderzył na długi słupek Jimeneza, ale ten sparował piłkę na słupek. Wydawać by się mogło, że to niemożliwe, a jednak tylko te dwie sytuacje zasługiwały na odnotowanie. Pierwsze 45 minut tego spotkania było bardzo nudne. Saragossa podeszła do spotkania ze zdecydowanie defensywnym nastawieniem, co skutecznie przeszkadzało Realowi w konstruowaniu akcji.
W piątej minucie drugiej odsłony w końcu doczekaliśmy się bramki. Pierwszy na bramkę Saragossy strzelał Higuain, drugi Ronaldo, jednak oba uderzenia zostały sparowane. W końcu do piłki dopadł Raul, dla którego kończenie takich akcji to sama przyjemność. Na domiar złego parę minut po utracie bramki czerwoną kartkę obejrzał Matteo Contini, który uderzył łokciem Gonzalo Higuaina.
Gdy wydawało się, że już nic nie stanie na przeszkodzie Realu do zgarnięcia kompletu punktów, gospodarze się ocknęli i strzelili wyrównującą bramkę. Świetną akcją popisał się Calunga, który bez większych problemów wyprzedził Casillasa i strzelił na pustą bramkę „Galaktycznych”. Mecz mógł zakończyć się remisem. Na pewno nikt nie miałby większych pretensji o wynik, bowiem zarówno gra Saragossy, jak i Realu nie stała na wysokim poziomie. Jednak nie. Na sześć minut przed końcowym gwizdkiem Kaka strzelił nie do obrony i tym samym ustalił wynik spotkania na 1:2.
Villa daje trzy punkty Valencii
Od początku meczu najgroźniejsze sytuacje strzeleckie oglądaliśmy pod bramką Deportivo, a najczęściej egzekutorem wszystkich zajść był właśnie David Villa, najskuteczniejszy zawodnik „Nietoperzy”. Mimo licznych ataków, pierwszego gola oglądać nam przyszło dopiero w 33. minucie. Fatalnie w polu karnym zachował się Ze Castro, który sfaulował Vicente Rodrigueza, sędzia bez większego namysłu wskazał na jedenasty metr od bramki Daniela Aranzubii.
Po przerwie stan rzeczy się nie zmienił. Ciągle w natarciu byli przyjezdni, a najaktywniejszym zawodnikiem meczu bez wątpienia mianowany może zostać Villa.
Dobrym motywem było, jak po golu na 1:2 Kaka
pobiegł do ławki rezerwowych i rzucił się w
ramiona Dudka ;)