Dzień, w którym mierzy się Real i Barcelona, to zawsze kibicowskie święto. Nie tylko w Hiszpanii, ale i na całym świecie te drużyny mają swoich sympatyków. Fanatycy odliczali dni i godziny, wszystko podporządkowując temu starciu. Obecnie z powodu pandemii El Clasico nie można świętować na stadionie. Zabronione jest też gromadzenie się w pubach czy na ulicach. Sama obecność kibiców na trybunach dodawała prestiżu oraz emocji, ale i także motywacji. Dzisiejszy mecz, mimo przeżywania go przed telewizorem, dalej rozgrzewał wszystko i wszystkich do czerwoności. Konfrontacja tych drużyn po prostu zawsze jest ciekawa oraz nie do przegapienia!
Jak słusznie zostało zauważone w artykule na Sport.pl, mecz „Los Blancos” i „Blaugrany” nie decyduje o tytule, ale i tak jest w jego kontekście bardzo ważny. Obie drużyny depczą po piętach Atletico Madryt i ciągle nie złożyły broni, jeśli chodzi o sukces w krajowej lidze. Dlatego ten mecz ma podwójne znaczenie: derby oraz istotne trzy punkty. Ich strata może być odczuwalna. Real i Barcelona tanio skóry nie sprzedadzą!
Real i Barcelona osłabieni
Ilekroć dochodziło do starcia tych drużyn, szkoleniowcy dokładali wszelkich starań, aby wszyscy zawodnicy byli w pełni sił. Wystawiali najmocniejsze zestawienie, bo takie mecze trzeba wygrywać, choćby nie dawali za nie punktów. Jednak dziś obie ekipy musiały radzić sobie bez swoich (mniej lub bardziej) istotnych ogniw.
Gospodarze największe osłabienia mieli w obronie. Wyszli na boisko bez zakażonego Varane’a. Dani Carvajal czy szef defensywy Realu, Sergio Ramos, nie mogli wystąpić z powodu kontuzji. Nieobecny był również Eden Hazard, ale to chyba nie budzi już zdziwienia kibiców z Madrytu. On jest częściej nieobecny niż obecny. Odpowiedzialność na swoje barki musieli kolejny raz wziąć kapitan Benzema czy młody Vinicius Junior.
📋✅ ¡Nuestro 𝗫𝗜 inicial para #ElClásico!@Liberbank | #HalaMadrid pic.twitter.com/zFOCScHrkw
— Real Madrid C.F. (@realmadrid) April 10, 2021
W Barcelonie prawdopodobnie najważniejszy zawodnik – Leo Messi, zameldował się na boisku. Wiemy, że on niejednokrotnie pomagał rozstrzygnąć wynik. Filar defensywy Barcelony, czyli Pique, mecz zaczął na ławce. Ronald Koeman musiał także sobie poradzić z absencją młodego Ansu Fatiego. Jednak wszelkie nieobecności nie były żadnym wytłumaczeniem czy usprawiedliwieniem dla kogokolwiek. Nie było miejsca na wymówki. Trzeba było wyjść na boisko i zrobić swoje!
Konkretny Benzema, bezbarwny Messi
Oba zespoły skracały pole gry, ponieważ defensorzy grali bardzo wysoko. Nie pozwalali też sobie rozgrywać i od razu doskakiwali wysokim pressingiem do rywali. Dobrze wiedzą, że nie można zostawić sobie nawzajem zbyt dużo miejsca, ponieważ szybko może się to zemścić. Dużo miejsca, wręcz luki pojawiały się na lewej stronie defensywy Barcelony. W końcu zostało to wykorzystane. Lucas Vazquez ruszył tymże skrzydłem i dograł piłkę do Karima Benzemy, który piętką (a la pierwsza bramka Roberta Lewandowskiego w ekstraklasie) pokonał ter Stegena i otworzył wynik spotkania. Zinedine Zidane mógł być zadowolony, Ronald Koeman miał ból głowy, a Benzema udowodnił kolejny raz, że można na nim polegać.
Real podwyższył prowadzenie, nie zamierzał bronić wyniku. Trochę wyszło to przypadkiem, ale wylądowało w sieci. Wszystko za sprawą Kroosa, który nieudanie, ale w rezultacie udanie strzelił z rzutu wolnego. Piłka spokojnie zmierzała w środek bramki, lecz odbiła się od jednego z zawodników „Dumy Katalonii” i ter Stegen nie miał szans. Warto też wspomnieć o roli Viniciusa, który ten stały fragment gry wywalczył. Chwilę później mogło być już 3:0. Tym razem pomógł najpierw słupek, a potem interwencja ter Stegena. „Królewscy” nękali gości atakami z kontry.
Real tak jak z Liverpoolem taktycznie gra po prostu wzorcowo. Idealnie dobrana strategia do obecnych możliwości drużyny. #ElClasico
— Andrzej Twarowski (@TwaroTwaro) April 10, 2021
Mało widoczny był Leo Messi. Real nie miał może aż tylu okazji, lecz te, które się mu przytrafiły, potrafił zamienić na gola. Barcelona tego nie dokonała. Można zrzucać winę na sędziów, ale lepiej samemu rozstrzygnąć wszystko na murawie. Ciągle było przed nimi 45 minut na zmianę niekorzystnego wyniku.
Emocje do końca
O dziwo, mimo że Real prowadził i miał korzystny wynik, to madryckie niebo płakało. I to jak! Na Estadio Alfredo Di Stefano lało jak z cebra. Zdecydowanie nie wpłynęło to pozytywnie na jakość widowiska. Trudniej było grać w takich warunkach. A jednak Barcelona nie odpuściła i napierała na Real! Jedno z dośrodkowań w pole karne nieudolnym, ale celnym strzałem na gola zamienił Oscar Mingueza. Młody obrońca zdobył kontaktową bramkę i tchnął w „Blaugranę” nadzieję, że coś tu można jeszcze ugrać. Real chciał pozbawić rywali złudzeń i zdobyć jeszcze jedną bramkę. Bliski tego był Vinicius, ale zachował się aż zbyt empatycznie i zamiast strzelać, podał do Benzemy. Niestety niecelnie.
Mecz się zdecydowanie rozwinął. Jedni i drudzy atakowali. Raz jechaliśmy w jedną, za chwilę w drugą stronę. Na około 20 minut przed końcem spotkania wreszcie zobaczyliśmy widowisko na miarę El Clasico.
Zaczyna się robić box to box prawie jak w Anglii #ElClasico #RMAFCB #LaZabawa
— Damian Urbaniak (@D_Urbaniak93) April 10, 2021
Zidane zdawał się bronić wyniku, ponieważ zdjął z boiska trzon składu. Plac gry opuścili Kroos, Vinicius oraz Benzema. Piłkarze z Madrytu głównie starali się utrudniać rozgrywanie piłki rywalowi, przeszkadzali, jak tylko mogli. Casemiro nie wytrzymał trudów spotkania i tak ofiarnie bronił rezultatu, że sędzia wyrzucił go z boiska, pokazując czerwony kartonik. Do końca było gorąco pod względem emocji na murawie, które chłodził padający deszcz. Finalnie wynik nie uległ zmianie i Real mógł odtrąbić sukces!