Rankingi iGola: najlepsi trenerzy świata 2016


Mistrzostwo Europy czy Liga Mistrzów? A może team spirit i utarcie nosa Anglikom? Jedno jest pewne – fair zagrać się nie da.

5 stycznia 2017 Rankingi iGola: najlepsi trenerzy świata 2016
Mozmassoko.co.mz

Nadszedł czas na koniec naszej rankingowej zabawy. Co osiągnęliby wszyscy, choćby i najlepsi zawodnicy, gdyby nie ci faceci stale siedzący na ławkach lub błąkający się gdzieś przy linii bocznej? Udowadniać roli trenera w futbolu nie trzeba nikomu. Warto jednak pokusić się o wybór elity. Najlepsi trenerzy świata minionego roku? Łatwo nie było, a i tak nie każdy będzie zadowolony – na to nie liczymy. 


Udostępnij na Udostępnij na

To był rok sensacyjnych rozstrzygnięć, wejść smoka, wielkich powrotów i, przede wszystkim, wspaniałych zwycięstw. Podpowiedzcie nam – jak ustalić wyższość mistrzostwa Leicester nad finałem Ligi Mistrzów Atletico? I to zwłaszcza wtedy, kiedy i jedni, i drudzy zanotowali jesień poniżej wszelakich oczekiwań? Zadecydowały demokratyczne wybory, które, jak wiadomo, z racjonalizmem nie mają nic wspólnego. Kilku trenerów na pewno będzie pokrzywdzonych. W rankingu nie znajdziecie takich tuzów, jak Jurgen Klopp, Massimiliano Allegri czy Pep Guardiola. Zaskoczenia? Przynajmniej dwa nazwiska, zwłaszcza dla tych, którzy piłkę śledzą od wielkiego święta. Dość gadania, przejdźmy do rzeczy.

10) Didier Deschamps (Francuz, reprezentacja Francji, 48 lat)

Jeżeli pod uwagę weźmiemy również mecze towarzyskie, Francuzi na 16 rozegranych w 2016 roku przegrali tylko jeden. Akurat ten, który przesunął trenera kadry „Tricolores” przynajmniej o osiem pozycji w dół. 10 lipca na Stade de France gospodarze turnieju ulegli Portugalii, odnosząc dwie porażki jednocześnie – srebrnego medalu nikt w ojczyźnie Napoleona nie traktuje jako sukces. Sam Deschamps nie spotkał się z wielką falą krytyki. Zarzucono mu tylko (a może i aż?) niepowołanie na turniej kilku świetnych piłkarzy jak Karim Benzema czy Hatem Ben Arfa. Tak czy owak mistrz świata i Europy był o krok od powtórzenia jednego z tych sukcesów z pozycji ławki trenerskiej i to na własnym podwórku. W rankingu zabraknąć go nie mogło, ale przegrany finał przekreśla wyższe miejsca.

9) Jorge Sampaoli (Argentyńczyk, Sevilla FC, 56 lat)

Z kadrą Chile pożegnał się na początku 2016 roku, wobec czego rozliczany jest tylko za kilka miesięcy. Ale za to jakich! Szkoleniowiec, który 50. urodziny ma dawno za sobą, nigdy wcześniej nie trenował w Europie. Kogo wziąć na dobry początek? Może jakiegoś średniaka z Ligue 1? Co to, to nie – mówimy przecież o facecie, który zbudował w Chile kadrę gotową na dwa mistrzostwa kontynentu z rzędu. Oferta z Sevilli spadła mu jak z nieba – odszedł Emery, który trzy razy z rzędu wygrał Ligę Europy, a po sobie pozostawił zapłakanych kibiców i chętnego do odejścia arcymistrza w dyrektorowaniu, Monchiego.

Argentyńczyk wszedł w buty Emery’ego lepiej, niż ktokolwiek mógłby pomyśleć. Ligi Europy nie wygra – tylko dlatego, że awansował do kolejnej rundy Ligi Mistrzów. Przede wszystkim jednak ułożył grę Sevilli od nowa. Jak przystało na wyznawcę kultu Marcelo Bielsy, jesień stała pod znakiem wysokiego pressingu i ostatnich potów wylewanych na całej długości i szerokości boiska. Do tego dochodzi jednak niezwykle umiejętne szafowanie siłami i w końcu zbudowanie u piłkarzy świadomości, że to liga taka, jak każda inna. Efekt? Jesteśmy niemal na półmetku a Sevilla jest trzecia, z punktem straty do Barcelony. Jeśli zaczynać zabawę w piłkę w Europie, to tylko w taki sposób.

 8) Leonardo Jardim (Portugalczyk, AS Monaco, 43 lata)

AS Monaco przeszło długą drogę – od mocarstwowych planów właścicieli z miliardami na koncie do stabilizacji i świetnej gry, która daje nadzieję na walkę o prymat na krajowym podwórku, zwłaszcza w okresie słabszej gry PSG. Wszystko, co dobre w klubie z księstwa, rozgrywa się pod czujnym okiem portugalskiego szkoleniowca urodzonego w wenezuelskiej Barcelonie. Leonardo Jardim w 2016 roku uczynił z Monaco jedną z najatrakcyjniejszych do oglądania drużyn w Europie. Chłopcy Jardima okrasili miniony rok 132 bramkami. Średnia? 2,54 gola na mecz. Portugalczyk nauczył swoich podopiecznych również potrzebnego wyważenia i chłodnej głowy w odpowiednich momentach, co widać szczególnie w trwającym sezonie. Efekt? Wygrana grupa w LM, dwa punkty straty do prowadzącej w tabeli Nicei. Plus za danie szansy Kamilowi Glikowi. Jardim do jeden z najpoważniejszych kandydatów do przejęcia schedy po Fernando Santosie w reprezentacji Portugalii.

7) Luis Enrique (Hiszpan, FC Barcelona, 46 lat)

W porównaniu do naszego rankingu sprzed roku – spadek niezwykle bolesny, z pierwszego miejsca. O ile wygranej w LM dwa razy z rzędu zanotować się nie da, o tyle rozgrywki Primiera Division udało się – choć nie bez trudu, po wiosennych porażkach z Realem i Atletico – obronić. Należy docenić sukces, jakim niewątpliwie jest obrona mistrzostwa w towarzystwie dwóch ekip, które mierzą się ze sobą w finale Ligi Mistrzów. Kolejny wielki plus za Puchar Króla i zwycięski finał z Sevillą. Siódme miejsce to pokłosie odpadnięcia z rozgrywek LM już w 1/4 finału, z późniejszym finalistą z biało-czerwonej części Madrytu, oraz jesień, która chyba nikogo nie powaliła na kolana. Hiszpan w dalszym ciągu nie zdecydował się na przedłużenie wygasającego w czerwcu kontraktu. Męcząca praca, wymagająca posada? Od zatrudnienia urodzonego w Gijon szkoleniowca minęło dwa i pół roku. Oceńcie sami:

Orgulloso.es

6) Diego Simeone (Argentyńczyk, Atletico Madryt, 46 lat)

Geniusz, za którego wszyscy podopieczni rzucą się do wnętrza najgorętszych islandzkich wulkanów. Simeone zaczynając zabawę z piłkę nożną kilkadziesiąt lat temu postawił sprawę jasno – to prosta gra, a im więcej harujesz, tym więcej z niej wyciągniesz. Proste, prawda? Otóż jest to jedna z najcięższych do przyswojenia zasad w nowoczesnym świecie kopanej. Drużyna, która ma co mecz 60% posiadania i stara się z piłką wejść do bramki? Znajdziecie ich na pęczki. Drużyna, której zawodnicy schodzą z placu gry w stanie przedzawałowym, czarni od stóp do głów i uradowani z tego, że przez 90 minut zapieprzali jak maratończycy? Propozycje piszcie w komentarzach. Wbrew pozorom to zespoły Guardioli łatwiej naśladować. Lepiej bądź gorzej – ze wskazaniem na to drugie – ale wciąż łatwiej. Harówa jest dla tytanów. Skompletowanie dwudziestu takich facetów, którzy do tego potrafią zrobić z piłką coś więcej, graniczyłoby dzisiaj z cudem. Ich trzeba wychować.

Wydaje nam się, że dzień, w którym Simeone opuści Madryt i przeniesie się do innego klubu (coraz głośniej słychać o Interze, który jeszcze w latach 90. był dla Argentyńczyka nie mniej ważny niż „Atleti”), będzie czarnym dniem dla klubu z Vicente Calderon. W 2016 roku „El Cholo” drugi raz w ciągu trzech lat poprowadził swoich chłopców do finału Ligi Mistrzów. Wszelkie znaki na niebie i ziemi podpowiadają nam, że to nie ostatni finał w szkoleniowej karierze trenera „Rojiblancos”. Szóste miejsce z dwóch przyczyn – rundy jesiennej zakończonej dopiero na szóstym miejscu w lidze oraz… facetów, których nie mogliśmy umieścić w rankingu niżej.

5) Chris Coleman (Walijczyk, reprezentacja Walii, 46 lat)

Gdyby ktoś powiedział przed turniejem, że Walia wygra swoją grupę, bez problemu ogra Belgów, a odpadnie dopiero w półfinale z późniejszym zwycięzcą całej imprezy, zapewne zostałby wykluczony z wszelkich dyskusji o piłce. I to dożywotnio. Chris Coleman dysponował składem, z którego przeciętny niedzielny kibic mógł kojarzyć maksymalnie pięciu zawodników. Zapewne duża część oglądających ćwierćfinałowe spotkanie Belgów znała tylko Garetha Bale’a. Europa długo musiała się szczypać i zadawać sobie pytanie – czy Walia naprawdę znalazła się w czwórce najlepszych drużyn Starego Kontynentu?

Ani Bale, ani Ramsey, ani Williams nie potrafiliby wykrzesać ze swoich kolegów takiego team spirit, jaki w drużynie „Smoków” stworzył Coleman. Nie ma co się oszukiwać, Walia nie grała wspaniałej i porywającej piłki. Trzeba powiedzieć otwarcie – jest to największy sukces w historii walijskiej kadry, i takim zapewne pozostanie jeszcze przez kilka długich lat. Ponadto, dzięki wyczynowi podopiecznych byłego zawodnika Swansea, Walijczycy wyprzedzili w rankingu FIFA Anglię. Wcześniej zajmując pierwsze miejsce w grupie z „Synami Albionu”. Taka mała potrójna korona. Inna sprawa, że książę Walii powinien koronę nosić, a nie wykuwać…

4) Claudio Ranieri (Włoch, Leicester City, 65 lat)

Włoch, który przez kilka ostatnich lat kojarzony był wyłącznie ze spektakularnymi porażkami, wiążąc się z Leicester naraził włodarzy klubu na salwy śmiechu słyszalne w każdym pubie Zjednoczonego Królestwa. Jakże cicho zrobiło się w owych pubach w maju, kiedy „Lisy” zapisały się w historii jako jedni z najbardziej sensacyjnych mistrzów XXI wieku? Do tego sukcesu porównywano wyłącznie Grecję i jej Euro 2004. Ranieri i jego żołnierze dokonali rzeczy absolutnie niemożliwej. W lidze wypchanej pieniędzmi dalej niż po brzegi ogrywali rywali jednego po drugim z częstotliwością karabinu maszynowego. Dziś nazwiska Kante czy Mahrez znaczą wiele. Ile znaczyły jeszcze rok temu, kiedy rzesze malkontentów pierwsze miejsce Leicester traktowały jako średnio udany żart?

Jesień pokazuje to, czego obawiało się wielu fanów drużyny z King Power Stadium – złotą rybkę złapać można tylko raz. Dziś Leicester zajmuje 15. miejsce w Premier League z sześcioma punktami nad strefą spadkową i do końca sezonu Mahrez i spółka będą musieli walczyć o spokojny ligowy byt. Zupełnie inaczej sprawa ma się z Ligą Mistrzów, gdzie „Lisy” zwyciężyły swoją grupę i awansowały do fazy pucharowej. Cóż – nawet gdyby Ranieri i jego drużyna byli czerwoną latarnią angielskiej ekstraklasy, a z LM pożegnali się po sześciu meczach, Włoch i tak znalazłby się w naszym rankingu. Za to, czego dokonał, kibice Leicester będą mu dziękować do końca świata i jeden dzień dłużej.

3) Antonio Conte (Włoch, 47 lat, Chelsea FC)

Perfekcjonista z Italii w naszej redakcyjnej debacie o ostatnie miejsce podium zwyciężył z Claudio Ranierim. Czy słusznie – tego nie wiemy. Wiemy jednak, że jeśli Chelsea zanotuje taką wiosnę, jak zanotowała jesień, Conte udowodni, że jest w absolutnym topie trenerów na świecie. Anglicy grę czwórką z tyłu mają gdzieś głęboko w DNA, a 47-latek w odróżnieniu chociażby od Luisa van Gaala potrafił dobrać czynnik ludzki tak, aby wszystko grało jak w zegarku również z jego ukochaną trójką stoperów. Zobaczył pierwiastek geniuszu w Luizie, na nowo wynalazł Mosesa, przywrócił olśniewający blask Hazardowi i Coście, w końcu pomógł Kante wejść w stare buty Claude’a Makelele i zostać bezsprzecznie najlepszym pomocnikiem, a może i piłkarzem ligi na jej półmetku. Od przejścia na nowy system „The Blues” zanotowali 13 kolejnych zwycięstw. Nic dodać, nic ująć.

Conte z Juventusu uczynił nie tyle hegemona, co cesarza Serie A. Nie spodziewamy się, aby było to możliwe w Premier League, gdzie cuda na kiju dzieją się co kolejkę. Pomimo tego były zawodnik „Starej Damy” ma szansę nie tylko na zdobycie mistrzostwa, ale również na zrewolucjonizowanie wyspiarskiej myśli szkoleniowej. Jak dotąd nie udało się nikomu, nawet sam Pep Guardiola przyznał niedawno, że po miesiącach spędzonych w Anglii musi oddać tej lidze to, że żadna z jej przywar nie wzięła się znikąd. Conte zaś spokojnie robi to, co do niego należy, i pomimo porażki z Totttenhamem na przywitanie 2017 roku w dalszym ciągu ma pięć punktów przewagi nad grupą pościgową. Włoski styl obrony odsyłamy do lamusa? Do rozmowy wrócimy w maju, kiedy będziemy mądrzejsi.

2) Fernando Santos (Portugalczyk, reprezentacja Portugalii, 62 lata)

Od przełomu wieków i wielkiej piłki Luisa Figo Portugalia nigdy nie była oceniana tak nisko, jak przed czempionatem we Francji. Z jednej strony samolubny kapitan, z drugiej kilku oldboyów, z trzeciej żółtodzioby. Jak zrobić z tego mieszankę wybuchową, z której końców wyskoczy wielki srebrny puchar? Odpowiedzi na to pytanie Fernando Santos nie udzielił zapewne nawet swojemu spowiednikowi. My mogliśmy jedynie podziwiać. Pepe, który nieoczekiwanie jawi się jako najlepszy obrońca turnieju. Renato Sanches, wściekły nastolatek, który grał tak dobrze, że świat od razu zarzucił mu „przebijane blachy”, a ten udowodnił wszystkim, że wciąż lat ma naście i zameldował się w Bayernie. W końcu Ronaldo włączający się w najważniejszych momentach, aby w tym absolutnie kluczowym wypaść z gry… i wspierać trenera przy linii.

Obrazek z finału pokazał nam coś, czego nie mogliśmy dostrzec przez cały turniej. Turniej, w którym Portugalia nie zagrała ani jednego wielkiego spotkania, ledwo wychodząc z grupy. Otóż Santos zbudował u swoich podopiecznych graniczące z obsesją poczucie odpowiedzialności nie tylko za wynik, ale i za całą resztę zespołu. Team spirit w najczystszej postaci. Nie wymagał od nich fajerwerków ani popisów, którymi zachwycać się będzie każdy widz na kanapie przed telewizorem. Dzień przed finałem powiedział krótko:

Finały nie są po to, by pięknie grać. Są po to, by je wygrywać. Fernando Santos

1) Zinedine Zidane (Francuz, Real Madryt, 44 lata)

Trener roku 2016. Zidane został zatrudniony przez Florentino Pereza rok i jeden dzień temu – 4 stycznia 2016. Z jednej strony wielka duma – do szatni wchodzi wielka gwiazda Realu, strzelec najwspanialszej bramki w madryckich finałach LM, pomocnik uznawany za ścisły top wszech czasów. Z drugiej zaś obawa – nigdy w poważnej trenerce, bez okresu przygotowawczego, od razu na głęboką wodę. Owszem, Zidane został rzucony na głęboką wodę. W tym jednak szczęście sympatyków Realu, że Francuz postanowił do brzegu dobić wpław. Bez chlustania na boki i chaotycznego łapania powietrza – delfinem, prawie cały czas pod powierzchnią, aby nikt nie mógł go dosięgnąć.

Po wczorajszym zwycięstwie w Pucharze Króla z Sevillą Real jest niepokonany od 38 spotkań. Klubowy rekord, który Zidane pobił w połowie grudnia w czasie Klubowych Mistrzostw Świata, wcześniej należał do Leo Beenhakkera. Pod wodzą byłego selekcjonera reprezentacji Polski Real nie przegrał 34 meczów z rzędu w sezonie 1988/1989. „Królewscy” pod batutą Zidane’a nie zawsze są efektowni, ale efektywni aż do bólu. „Los Blancos” od roku wyciągają, co się da, ze wszystkich meczów, w których grają. Popełniają niewiele błędów, z szatni nie słychać o podziałach i awanturach. Może dlatego, że wszedł do niej ktoś większy niż wszyscy gwiazdorzy?

Liga Mistrzów, Superpuchar Europy i KMŚ to całkiem niezły sposób na przywitanie się z nowym szefostwem. Jeżeli jakimś magicznym sposobem Real jeszcze przez dziewięć kolejek nie przegra w lidze – 27 lutego minie rok od ich ostatniej porażki na krajowym podwórku. Francuski geniusz już napisał wspaniałą historię. Jeżeli jest to zaledwie wstęp, każdy kolejny rozdział będziemy czytali z zapartym tchem. Jeśli powieść zbliża się ku końcowi… cóż, na to na razie się nie zanosi.


W poprzednim rankingu wybraliśmy dziesięciu najlepszych napastników świata 2016 roku.

Zapisz

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze