Marek Papszun na jednej z konferencji prasowych narzekał, że indolencja jego zespołu w ofensywie jest wynikiem braku jakości. Patrząc na to, jak wyglądał ten mecz, trudno się z trenerem częstochowian nie zgodzić. „Medaliki” miały ogromny problem z kreowaniem sytuacji, a z ich długotrwałego posiadania piłki nie wynikało żadne zagrożenie dla bramki Dawida Kudły. Z drugiej jednak strony, gdy spojrzy się na skład, którym dysponuje Marek Papszun, trudno wytłumaczyć zasadność jego zarzutów. Raków Częstochowa ewidentnie gra poniżej swojego potencjału, a w 2025 roku poniżej oczekiwań stoją również wyniki zespołu. Skąd wynika tak słaba dyspozycja częstochowian?
W 2025 roku w dwóch pierwszych meczach rundy wiosennej w PKO BP Ekstraklasie Raków Częstochowa nie zdobył jeszcze żadnej bramki po ataku pozycyjnym lub nawet dynamicznie przeprowadzonym kontrataku. W Krakowie na stadionie przy ul. Kałuży ofensywa „Medalików” nie zdołała pokonać Sebastiana Madejskiego, a w przegranym starciu z „GieKSą” Ivi Lopez wyrównał stan rywalizacji po udanym skoku pressingowym Jonathana Brauta Brunesa i Vladyslava Kochergina.
FATALNY błąd obrony gości i Ivi Lopez wyrównuje! 🔥
To trzeba zobaczyć na własne oczy 👀
📺 Mecz trwa w CANAL+ SPORT 3 i w serwisie CANAL+: https://t.co/zr8n1cUAHv pic.twitter.com/52agSdRnG2
— CANAL+ SPORT (@CANALPLUS_SPORT) February 8, 2025
Raków jest bezradny
Taka bezradność w ofensywie doskonale opisuje grę Rakowa na przestrzeni całego sezonu. Po powrocie Marka Papszuna częstochowianie wciąż nie wyglądają jak drużyna, która swobodnie prowadzi grę i tworzy sobie sytuacje. Najbardziej brutalna jest dla częstochowian statystyka xG z tego sezonu, którą pokazuje strona Ekstraklasa.org. Według tych danych Raków Częstochowa wykreował sobie w tym sezonie szanse na strzelenie zaledwie 23 bramek.
Dzięki jakości piłkarzy Raków zdołał wprawdzie zdobyć 26 goli, ale to i tak nie jest zachwycający rezultat. To zdecydowanie za mało na drużynę, która ma ambicję, by walczyć o mistrzowski tytuł. Dla porównania: Jagiellonia ma już na koncie 38 bramek, Lech Poznań – 37, a Legia Warszawa, mająca tyle kłopotów ze skutecznością napastników – również 37 trafień.
Marnowanie potencjału
Pod względem bramkostrzelności Raków znacząco odstaje od swoich rywali. Teoretycznie w piłce nożnej najważniejsze są punkty, a nie aspekty wizualne, ale również to w ostatnich spotkaniach przestało się w Częstochowie zgadzać. W ostatnich pięciu spotkaniach Marek Papszun zdobył poprowadzić swój zespół tylko do jednego zwycięstwa. Jesienią w bardzo wielu spotkaniach „Medaliki” potrafiły odrabiać straty w ostatnich minutach. Raków wyrywał punkty siłą woli, determinacją i bardzo dobrym przygotowaniem fizycznym drużynom Lechii Gdańsk, Pogoni Szczecin, Stali Mielec oraz Widzewa Łódź. Taka sztuka nie może się jednak udawać w każdym spotkaniu.
Gdy ekipa Marka Papszuna wygrywa, nie są to raczej przekonujące zwycięstwa. Siłą woli wygrywać powinny zespoły walczące o utrzymanie w PKO BP Ekstraklasie, a nie Raków Częstochowa, który wbrew słowom szkoleniowca, dysponuje naprawdę jakościową kadrą. Michał Świerczewski nigdy nie szczędził środków na wzmocnienia, a w Częstochowie jest obecnie naprawdę wielu czołowych piłkarzy PKO BP Ekstraklasy. Przed dzisiejszym meczem z Lechem Poznań częstochowianie mają poważny problem. Tym problemem nie jest raczej brak jakości w ofensywie, lecz złe podejście do gry ofensywnej.
Dyscyplina i perfekcjonizm – to właśnie Raków
„Medaliki” to drużyna niezwykle zdyscyplinowana i wyjątkowo pewna w obronie. Marek Papszun jest bardzo wymagającym trenerem i każdy zawodnik Rakowa musi bardzo dokładnie znać swoje boiskowe zadania. W aspekcie przesuwania formacji częstochowianie dążą do perfekcji i trzeba im oddać, że w fazach przejściowych po stracie piłki Raków może naprawdę imponować. W większości spotkań piłkarze kierowani przez Papszuna potrafią zamknąć rywala na jego połowie i długimi fragmentami prowadzić grę, zmuszając przeciwników do biegania za piłką. Gdy nie powiedzie się odbiór w pierwszym tempie, reakcja jest równie natychmiastowa co przy pierwszym doskoku. Wszyscy piłkarze Rakowa momentalnie przesuwają się na własną połowę, by szczelnie zamknąć pole karne Kacpra Trelowskiego.
W ten sposób Marek Papszun stworzył w swojej drużynie fenomenalną defensywę. Tak wiele punktów przy słabej dyspozycji ofensywy częstochowianie zawdzięczają właśnie szczelnej obronie. Kacper Trelowski wpuścił w tym sezonie tylko 13 goli. Raków Częstochowa jako kolektyw dopuścił też swoich przeciwników do stworzenia najmniejszej liczby okazji bramkowych. Przy dobrej dyspozycji golkipera, powoływanego już do reprezentacji Polski, defensywę Rakowa naprawdę trudno jest oszukać. Zazwyczaj „Medaliki” tracą bramki po indywidualnych pomyłkach obrońców Rakowa i tak było również w poprzedni weekend. Przy golu Bergiera zawinił Rundić, a efektownego rajdu Kowalczyka nie zdołał przerwać Gustav Berggren.
Marek Papszun nie dysponuje więc grupą piłkarzy bezbłędnych w defensywie, ale schematy i znakomita organizacja gry w obronie przynoszą bardzo dobre skutki. Kacpra Trelowskiego naprawdę niełatwo pokonać. Za ten aspekt gry, doskok i dyscyplinę taktyczną można częstochowian chwalić, bo jest to grupa naprawdę ciężko pracujących piłkarzy. Z drugiej jednak strony dyscyplina, perfekcjonizm i organizacja są gwoździem do trumny niefunkcjonującej ofensywy Rakowa.
Schematy zabijają Raków Częstochowa
Wymagając od swoich zawodników gry tak bardzo opartej na taktyce i schematach, Marek Papszun zabiera swoim zawodnikom miejsce na kreatywność. Raków jest tak bardzo przesiąknięty potrzebą bezbłędności, że w działaniach ofensywnych tej drużyny bardzo brakuje kreatywności. Piłkarze Rakowa podejmują za mało ryzyka. Zachowawczość Berggrena i Kochergina – pary środkowych pomocników – może momentami naprawdę frustrować. Brakuje podań, którymi próbowaliby omijać linie obrony rywali. Zamiast tego piłkarze Rakowa w ofensywie szukają podaniem najbliżej ustawionego kolegi i akcje kończą się zwykle tworzeniem przewagi w bocznych sektorach boiska.
To nawet ma trochę sensu, ponieważ „Medaliki” w ataku mają możliwość gry naprawdę wysokimi i dobrze grającymi głową napastnikami. Makuch, Brunes, jak i sprowadzony niedawno Leonardo Rocha radzą sobie w pojedynkach główkowych. W dodatku Plavsić, Jean Carlos, Fran Tudor lub Otieno to wahadłowi, którzy potrafią dorzucić piłkę w pole karne. Rakowowi wielokrotnie udawało się wykorzystywać potencjał dośrodkowań, ale to wciąż drużyna marnująca swój potencjał ofensywny. Mając w składzie magików, jakimi są Ivi Lopez czy Jean Carlos, nie można być aż tak jednowymiarowym. Szczęście przy dośrodkowaniach musi się kiedyś wyczerpać. Całościowo Raków nie kreuje sobie tylu sytuacji, by sukcesywnie walczyć o mistrzostwo Polski.
Jak punktują ekstraklasowi trenerzy w rundzie jesiennej 24/25?
TOP5:
1. Frederiksen (Lech): 2.24
2. Papszun (Raków): 2.06
2. Siemieniec (Jaga): 2.06
4. Kroczek (Cracovia): 1.76
5. Gustafsson (ex-Pogoń): 1.75*kolorem trenerzy zmienieni
**przy nazwisku liczba meczów pic.twitter.com/FLoFEBKcwi— Kuba Szlendak (@KubaSzlendak) December 3, 2024
Wykorzystać wirtuoza
Ivi Lopez to magik, który potrafił zostać królem strzelców PKO BP Ekstraklasy z 20 bramkami na koncie. Wraca po bardzo ciężkim urazie, ale Marek Papszun ma w Rakowie narzędzia i środki, by sprowadzić swoich wykonawców do gry kombinacyjnej, której na razie w Częstochowie brakuje. W rezultacie „Medaliki” pod względem liczby strzelonych bramek są dopiero na 9. miejscu spośród wszystkich drużyn PKO BP Ekstraklasy, a mecze częstochowian są nudne. Raków potrafi długotrwale przetrzymywać piłkę, dominować rywala, ale tak właściwie nic z tego nie wynika.
To jest naprawdę poważny problem drużyny, która chce walczyć o mistrzostwo Polski. Marek Papszun wrócił do Częstochowy już ponad pół roku temu i jego zespół wciąż nie jest przekonujący. Trener wracający z łatką cudotwórcy wciąż mierzy się z wieloma problemami.
Problemy Marka Papszuna
Trener Rakowa Częstochowa faktycznie musi mierzyć się z wieloma problemami. Najskuteczniejszym piłkarzem jest wahadłowy Jean Carlos, niewiele bramek strzelają Brunes z Makuchem, a w dodatku niedoszły szkoleniowiec reprezentacji Polski musi narzekać na konferencjach prasowych na poziom swoich piłkarzy. Wydaje mi się jednak, że Marek Papszun również musi coś w swoim postępowaniu zmienić. Na jednej z konferencji prasowych tłumaczył, że ludzie przywołują różne statystyki, by atakować jego zespół i nimi manipulować. Fakty są jednak dla Rakowa brutalne: „Medaliki” tworzą sobie mniej sytuacji od Stali Mielec i Korony Kielce, których głównym celem na ten sezon jest walka o utrzymanie.
🎙️ Papszun: Motywacji na pewno mi nie brakuje. Gdyby wszyscy piłkarze mieli ją na takim poziomie jak ja i sztab, to co sezon bylibyśmy mistrzami Polski. @Meczykipl pic.twitter.com/PrztVeMzSn
— Krystian Kobielski (@KrystianKobiel) September 15, 2024
Trudno też zrozumieć słowa trenera częstochowian o braku jakości w ofensywie. To przecież Papszun był inicjatorem sprowadzenia do klubu Makucha, który nigdy nie słynął z tego, że jest najbardziej bramkostrzelnym piłkarzem. To Papszun kurczowo trzyma w wyjściowym składzie bezbarwnego i bojaźliwego Adriano Amorima. Brazylijczyk bardziej niż jedną z dwóch kreatywnych „dziesiątek” przypomina na boisku statystę. Mimo to Jesus Diaz wciąż trzymany jest na ławce rezerwowych. W dodatku klub w ostatnich okienkach transferowych wypchnął z drużyny Dawida Drachala i Bartosza Nowaka, a za rekordowe pieniądze sprzedano Ante Crnaca.
Trudny przypadek Rakowa Częstochowa
Trener Rakowa wypracował sobie przez lata pracy naprawdę stabilną pozycję i wydaje się, że Michał Świerczewski ufa mu w 100%. Ale nie ma takiej budowli, która nie zaczęłaby z czasem się trochę kruszyć. Marek Papszun popełnia coraz więcej błędów, do których nie potrafi się publicznie przyznać. Po meczu z GKS-em Katowice tłumaczył, że jego zawodnicy popełniali „orlikowe błędy”, a z Rakowem tak naprawdę nic złego się nie dzieje.
Marek Papszun o błędach w ostatnich meczach :
-Infantylne, dziecięce błędy w obronie, gdzie to się prawdopodobnie nie zdarza nawet na orlikach w zespołach amatorskich żeby takie bramki tracić.
— Kacper Tomczyk (@kac_tomczyk) February 12, 2025
Trudno w takiej sytuacji zaufać Markowi Papszunowi – Raków jest wprawdzie wciąż w ligowej czołówce, ale jest to naprawdę niestabilna drużyna. Jesienią wielokrotnie „Medaliki” uciekały w doliczonym czasie gry katu spod topora. Wiosną ta sztuka nie zawsze może się udawać, a wyścig o mistrzostwo Polski wkracza na ostatnią prostą.
Lech Poznań na pewno nie będzie miał dzisiaj łatwego zadania. „Kolejorz” miewał w tym sezonie problemy z drużynami, które potrafią intensywnie i agresywnie atakować pressingiem, a także z ekipami, które decydowały się na obronę w niskim bloku. Obie te cechy posiada Raków Częstochowa Marka Papszuna. „Medalikom” zależy jednak na zwycięstwie, więc Raków będzie musiał znaleźć jakikolwiek sposób na pokonanie Bartosza Mrozka. By to zrobić, musi odważniej zaatakować, a ta sztuka w wielu spotkaniach się częstochowianom nie udawała. W przeciwnym razie wieczorne spotkanie może skończyć się powtórką starcia z sierpnia, czyli taktyczną potyczką zakończoną bezbramkowym remisem.