Prawdziwy horror ze szczęśliwym zakończeniem – tak w jednym zdaniu można podsumować mecz poznańskiego Lecha z Austrią Wiedeń. Podopieczni Franciszka Smudy dwukrotnie byli na łopatkach, lecz potrafili się podnieść. W długie, jesienne wieczory będziemy ekscytować się pojedynkami "Kolejorza" w fazie grupowej Pucharu UEFA.
Na boisku brakowało finezji, królowała niedokładność i walka. Typowy mecz pucharowy, który – nie tylko poznańscy – kibice zapamiętają na długo. Lechowi nie wypadało tego pojedynku przegrać. I nie przegrał.

Nikt na Bułgarskiej nie mógł wymarzyć sobie lepszego początku – Kolejorz straty z Wiednia odrobił już w 10. minucie. Piłkarze Austrii na własnej połowie wymieniali między sobą piłkę. Podanie Mario Majstorovicia do bramkarza przeciął Hernan Rengifo, który po sytuacji sam na sam z Szabolcsem Safarem rozwiązał worek pełen goli.
Pięć minut później najpierw w poprzeczkę trafił Rafał Murawski, następnie głową do siatki trafił wspomniany Peruwiańczyk, jednak sędzia dopatrzył się u niego faulu. W 22. minucie szczęścia zabrakło także wiedeńczykom. Centra Milenko Acimovicia trafiła na głowę Rubina Okotie, który z najbliższej odległości nie pokonał – dzięki doskonałemu refleksowi – Krzysztofa Kotorowskiego. Pierwsza połowa była rozgrywana pod dyktando poznaniaków – ich starania na podwyższenie rezultatu kończyły się niecelnym podaniem bądź strzałem.
Na początku drugiej części gry lepiej prezentowała się ekipa Karla Dexbachera, dla której po godzinie rywalizacji podyktowano jedenastkę. Ogromny pech spotkał Rafała Murawskiego. W polu karnym kapitan „Dumy Wielkopolski” ewidentnie dotknął futbolówkę ręką, a karnego na bramkę zamienił Acimovic.

Po wyrównaniu gospodarze zaczęli grać nieco słabiej. Nie mając nic do stracenia, Franciszek Smuda wprowadził trzeciego napastnika – Piotra Reissa. I to był punkt kulminacyjny, lokomotywa przyśpieszyła. Centra Manuela Arboledy trafiła do Roberta Lewandowskiego, ten zgrał piłkę głową do Sławomira Peszko, który doprowadził do dogrywki.
Świetnie grający Lewandowski także wpisał się na listę strzelców – w 95. minucie pokonał strzałem z dysku bezradnego Safara. W końcu można było odetchnąć? Nie. Na Bułgarskiej jeszcze fetowano, gdy Krzysztofa Kotorowskiego pokonał Matthias Hattenberger.
W ostatnim kwadransie Kolejorz całą drużyną atakował, a osłabiona (drugi żółty kartonik obejrzał Franz Schiemer) Austria broniła dostępu do własnego pola karnego. Końcowe sekundy meczu – obrońca Austrii w polu karnym nie trafił w piłkę przy próbie jej wybicia, z całej siły w środek bramki uderza Rafał Murawski i… futbolówka zatrzepotała w siatce. Pechowiec z 60. minuty zostaje bohaterem tego horroru. Zwycięża futbol „na tak”, zwycięża ofensywa. Brawo Kolejorz!
Zapraszamy do obejrzenia galerii zdjęć z tego niezwykle elektryzującego pojedynku.
W końcu udało się komuś awansować do fazy grupowej -
brawo. Tym większe brawa za pokonanie Austrii, w moim
odczuciu - wbrew sędziemu. "Należało się" to
zwycięstwo kibicom Lecha.
no
fakt lech wygrał ale wisła odpadła
Naprawde WIELKI mecz w wykonaniu Lecha.Znakomita gra
wszystkich zawodników (jak zwykle) :) no i mecz
bardzo mi się podobał...ta zacięta walka aż do 120
minuty!