Puchar AFF – respirator piłki reprezentacyjnej po mundialu


Rozgrywki reprezentacyjne, które rozpoczęły się niecałe dwa dni po zakończeniu mundialu!

16 stycznia 2023 Puchar AFF – respirator piłki reprezentacyjnej po mundialu
anninhthudo.vn

Kilka godzin temu zakończyła się czternasta edycja Pucharu AFF (zwanego również Pucharem Azji Południowo-Wschodniej oraz Mitsubishi Cup). Turniej ten był alternatywą pozwalającą kibicom na oglądanie piłki nożnej w wydaniu reprezentacyjnym tuż po zakończeniu mundialu. Poziom piłkarski był zdecydowanie niższy, aczkolwiek nie oznacza to, że rozgrywki były mniej ciekawe. Wręcz przeciwnie – działo się, oj działo.


Udostępnij na Udostępnij na

Puchar AFF to odbywające się co dwa lata rozgrywki, w których mogą uczestniczyć tylko te reprezentacje, które należą do ASEAN – azjatyckiej federacji południowo-wschodniej. Jest ich dwanaście i są to:

  • Australia;
  • Brunei;
  • Filipiny;
  • Kambodża;
  • Indonezja;
  • Laos;
  • Malezja;
  • Mjanma;
  • Singapur;
  • Tajlandia;
  • Timor Wschodni;
  • Wietnam.

Pierwsze, co rzuca się w powyższym zestawieniu w oczy, jest obecność Australii. Dołączyła ona do ASEAN kilka lat po tym, jak zmieniła federację OFC na federację AFC. Jednak patrząc przez pryzmat męskiej reprezentacji narodowej – wstąpienie w szeregi związku piłkarskiego Azji Południowo-Wschodniej nie zmieniło nic. „Socceros” do tej pory ani razu nie zgłosili swoich chęci do gry w Pucharze AFF, mimo że mieli do tego już piątą okazję!

Eliminacje, czyli… dwumecz

Przez cały bieg historii Pucharu AFF byliśmy świadkami wielu przetasowań pod względem sposobu rozgrywania turnieju. Jednakowoż od 2018 roku struktura pozostaje niezmienna. W rozgrywkach finałowych bierze udział dziesięć drużyn. Zapewne części z was wpadła już pewna myśl do głowy. Skoro w ASEAN jest dwanaście państw, a Australia nigdy nie brała udziału w turnieju, to w kwalifikacjach odpada… tylko jedna reprezentacja.

W rzeczy samej. Zasady z 2018 roku, na podstawie których drużyny dostają się do rozgrywek finałowych, są, lekko mówiąc, dosyć nietypowe. Brane pod uwagę są miejsca zajmowane przez dane reprezentacje w rankingu FIFA. Dziewięć najwyżej ulokowanych w nim państw otrzymuje bezpośredni awans bez konieczności rozgrywania jakiegokolwiek meczu. Dwa najniżej rozstawione kraje muszą zmierzyć się w bezpośrednim pojedynku o ostatnie wolne miejsce w Pucharze AFF.

Tak się składa, że od kilku lat dno w rankingu FIFA szorują dwie te same reprezentacje – Brunei oraz Timor Wschodni. Z tego powodu, od kiedy ostatni raz zmieniony został regulamin kwalifikacji do turnieju – właśnie te kadry nieustannie na siebie trafiają w jedynym pojedynku eliminacyjnym. W 2018 roku zwycięsko wyszedł z niego Timor Wschodni, a w 2020 Brunei wycofało się z rywalizacji, tłumacząc się sytuacją pandemiczną. Rok 2022 był przełomowy dla brunejskiej piłki. Tamtejszej reprezentacji drugi raz w historii udało się dostać do turnieju finałowego Pucharu AFF!

„Kwalifikacje” były rozgrywane w formie dwumeczu. Teoretycznie każda z drużyn raz miała być gospodarzem, a raz gościem. Jednak jak to często w piłce bywa – praktyka daje zupełnie odmienny rezultat. Timor Wschodni nie dysponuje w swoim kraju stadionem spełniającym standardy reprezentacyjne, dlatego kadra ta swój mecz domowy rozgrywała w… Brunei. Końcowy rezultat dwumeczu to 6:3 dla praktycznego gospodarza obu spotkań.

Turniej co dwa lata czy dwa turnieje co roku?

Puchar AFF – tak jak większość szanujących się rozgrywek – dąży do tego, by być jakkolwiek regularnym. Azjatom na ogół wychodzi to całkiem nieźle. Rozgrywki do tej pory zazwyczaj były rozgrywane w terminie przynajmniej zbliżonym do oryginalnego. Jednak wszystko runęło po przyjściu pandemii.

Trzynasta edycja, która nominalnie miała się odbyć w listopadzie i grudniu 2020 roku, była kilkukrotnie przekładana. Wynikało to z faktu, że kraje azjatyckie najmocniej odczuwały skutki obecności COVID-19. Z tego powodu, mając na uwadze bezpieczeństwo zawodników oraz kibiców – nie było możliwości rozegrania turnieju w pierwotnie planowanych terminach. Edycja 2020 odbyła się dopiero… na przełomie 2021 i 2022 roku.

Gdy już opadły emocje po zakończeniu tych rozgrywek, zaczęło się rodzić pytanie – co dalej? Ledwo zdążył się odbyć trzynasty turniej w historii, a tu za chwilę ma być następny! AFF stwierdziło, że nie jest to jakikolwiek problem, by w ciągu jednego roku kalendarzowego rozgrywane były mecze dwóch różnych edycji. W taki oto sposób kibice stali się świadkami najkrótszej przerwy w historii Pucharu AFF. Zamiast czekać około dwóch lat, czekali jedynie 11,5 miesiąca.

Faza grupowa – powrót do Euro 2020

Jak zapewne wszyscy doskonale pamiętacie, podczas mistrzostw Starego Kontynentu rozgrywanych w 2021 roku dużo mówiło się o formacie. Mecze były rozlokowane na terenie całej Europy, przez co niektóre reprezentacje musiały się borykać z długimi podróżami. W Azji Południowo-Wschodniej stwierdzono, że to… świetny pomysł.

Puchar AFF już drugi raz nie ma formalnego gospodarza. Każda drużyna przystępująca do fazy grupowej została zobligowana do rozegrania dwóch meczów domowych oraz dwóch wyjazdowych. Dodatkowo AFF stwierdziło, że żadna z reprezentacji nie może rozegrać obu spotkań u siebie od razu po sobie. Z tego powodu wszystkie kadry grały systemem dom-wyjazd-dom-wyjazd lub wyjazd-dom-wyjazd-dom.

Trenerzy oczywiście zarzekali się, że nie będzie to stanowić żadnego problemu. Tak o tym pomyśle na konferencji prasowej wypowiadał się selekcjoner Wietnamu – Hang-seo Park:

Tegoroczny Puchar AFF jest taki sam jak każdy inny. Wszyscy jesteśmy dobrze przygotowani. Wiem, że wszyscy moi zawodnicy są gotowi na ten turniej, a moim zadaniem jest wzmocnić ich ducha i pomóc im pokazać się z jak najlepszej strony. Hang-seo Park

Tak właściwie prawie wszystkie kraje grały powyższym schematem. Wyjątkiem było Brunei. Kraj ten nie posiada żadnego stadionu, który spełniałby kryteria do rozgrywania na nim turniejów finałowych imprez międzypaństwowych. Mimo że – jak wcześniej zostało wspomniane – był on w stanie zorganizować oba mecze eliminacyjne. Tak czy siak Brunei „gościło” swoich przeciwników na obiekcie w stolicy Malezji.

Przechodząc do wyników rozgrywek grupowych, końcowe rezultaty nie były większym zaskoczeniem. Do fazy play-off awansowały te drużyny, które miały awansować. W grupie A były to Tajlandia oraz Indonezja, natomiast w grupie B Wietnam i Malezja. Jednak nie oznacza to, że nie działo się nic ciekawego. Wręcz przeciwnie!

Od pierwszego pojedynku na turnieju reprezentacje dbały o to, by kibicom nie zabrakło emocji. W meczu otwarcia Kambodża dosyć nieoczekiwanie pokonała 3:2 Filipiny. Przegrana drużyna miała być tą, która powalczy o sprawienie niespodzianki i wyeliminowanie kogoś z duetu Tajlandia – Indonezja. Wpadka w pierwszym meczu sprawiła, że „Azkals” nie mieli już czego szukać na tym turnieju. Tym bardziej że porażka nie była dziełem przypadku, a naprawdę dobrej gry gospodarzy.

Wielu z was Kambodża zapewne kojarzy się z kompletnymi peryferiami piłkarskimi. Kraj ten jednak powoli wstaje z kolan, a to za sprawą… Keisuke Hondy. Tego pana raczej nie trzeba przedstawiać. Japończyk od 2018 roku (kiedy jeszcze był czynnym zawodnikiem) jest dyrektorem generalnym w kambodżańskim związku piłki nożnej. Do jego głównych zadań należy popularyzowanie sportu wśród dzieci i młodzieży.

Od momentu przejścia na piłkarską emeryturę Keisuke Honda zdecydowanie mocniej zaangażował się w sprawy reprezentacji narodowej. Można powiedzieć, że był on nieoficjalnym selekcjonerem. Decydował o wyborze składu, taktyce oraz ustalał plan na mecz. Czemu zatem nie został ogłoszony jako pełnoprawny selekcjoner? Z prostej przyczyny – nie ma licencji trenerskiej.

Po tym jak Kambodża pierwszy raz w historii do samego końca walczyła o awans do fazy play-off, Keisuke Honda ogłosił, że kończy przygodę z pierwszą reprezentacją Kambodży. Od teraz będzie się on zajmował głównie kadrą U-23.

Innym aspektem wartym odnotowania w grupie A były polskie wątki! Dwaj gracze reprezentacji Indonezji – Egy Maluana Vikri oraz Witan Sulaeman (oboje ex Lechia Gdańsk), dali o sobie znać na tym turnieju. Pierwszy zdobył dwie bramki w fazie grupowej, drugi natomiast popisał się niesamowitym kiksem.

To, co działo się w grupie B, można opisać dwoma słowami – wyścig żółwi. Przed turniejem można się było spodziewać, że w tym zbiorze drużyn najlepszy okaże się Wietnam, a o drugie miejsce walczyć będą Malezja z Singapurem. I w rzeczy samej tak było. O ile Wietnam bez większych problemów wygrał grupę, tak Malezja z Singapurem toczyła żywy bój o to, kto będzie się bardziej męczył ze swoimi niezbyt wymagającymi przeciwnikami.

Malezja na start wygrała z Mjanmą tylko 1:0. A w dodatku trzeba przyznać, że nie było to zwycięstwo zbyt zasłużone. Na dokładkę Mjanma miała rzut karny w doliczonym czasie gry, którego niestety nie udało jej się wykorzystać.

Singapur w pierwszej kolejce pauzował. W drugiej natomiast również podjął Mjanmę i również niesamowicie się męczył. Koniec końców wygrał 3:2, jednak było to głównie zasługą tego, że formacja defensywna Birmy regularnie wychodziła sobie na grzyby. Następnie Singapur mierzył się z najsłabszym w grupie Laosem, z którym również do samego końca drżał o wynik. Zaskakujący jednak był fakt, że po tak fatalnych spotkaniach kadra ta była w stanie zremisować 0:0 z Wietnamem. Co prawda nie wyszła niemal wcale z własnej połowy, ale punkt to punkt.

Kto awansuje z grupy z drugiego miejsca, rozstrzygało się w ostatniej kolejce spotkań. Nastąpił wtedy bezpośredni pojedynek Malezja – Singapur. Po ostatnim meczu z Wietnamem można się było spodziewać, że w drużynie gości coś drgnęło. Jednak nic bardziej mylnego. Malezja rozegrała pierwszy dobry mecz na tym turnieju i zmiotła swoich przeciwników, wygrywając 4:1.

Więcej kontrowersji niż grania

Nadszedł czas na fazę play-off. W niej los skrzyżował drogi Indonezji i Wietnamu oraz Malezji i Tajlandii. To, co w obu pierwszych meczach półfinałowych wyprawiali sędziowie, było antyreklamą tego zawodu.

W spotkaniu Indonezji z Wietnamem utrzymywał się bezbramkowy wynik. W 93. minucie gospodarze stworzyli sobie groźną sytuację w polu karnym, podczas której obrońca drużyny gości – Doan Van Hau – kopnął z impetem w przeciwnika, który zgrywał piłkę do kolegi z drużyny. Sędzia nawet nie pomyślał, by przyznać Indonezji rzut karny, mimo że faul wyglądał na oczywisty.

W spotkaniu Malezji z Tajlandią było odwrotnie. Sędzia zareagował, chociaż nie powinien. Drużyna gospodarzy – dosyć zaskakująco – prowadziła w spotkaniu 1:0. W okolicach 55. minuty po dośrodkowaniu z rzutu wolnego udało jej się podwyższyć wynik spotkania na 2:0. Jednak po chwili bramka została anulowana, gdyż sędzia dopatrzył się, że jeden z Malezyjczyków uderzył przeciwnika łokciem w głowę. W rzeczy samej – jeden z gości został uderzony. Sęk w tym, że przez swojego bramkarza.

Wszystko zakończyło się tym, że zarówno Indonezja, jak i Malezja odpadły z turnieju w półfinale. Jednak nie było to wyłącznie wypadkową błędnych wskazań arbitrów. Obie reprezentacje zostały zdominowane w meczach wyjazdowych, gdzie zostały obnażone wszystkie ich słabości. Sędziowie mogą być wdzięczni piłkarzom, że te dwumecze, koniec końców – nie były na styku.

Antyschematyczny finał

Często można spotkać się z opinią, że mecze o mistrzostwo są po prostu nudne. Trudno się z tym nie zgodzić. Obie drużyny zazwyczaj grają bardzo sceptycznie i podstawą jest to, by nie popełnić żadnego błędu. W przypadku finału Pucharu AFF byliśmy świadkami zignorowania tej „zasady”.

Pierwszy mecz odbył się w Wietnamie. Drużyna gospodarzy do tego spotkania nie straciła ani jednej bramki na turnieju! Można było się zatem spodziewać, że w meczu domowym będą chcieli podtrzymać tę tendencję i zamurować bramkę, jednocześnie spokojnie wyczekując na swoją szansę. I pierwsza połowa rzeczywiście miała trochę taki charakter. Po niej gospodarze prowadzili 1:0.

W drugiej zaczęła się rzeź. Tajlandia szybko strzeliła dwie bramki i to ona wyszła na prowadzenie 2:1. Wietnam bardzo mocno atakował, by chociaż wyrównać. Udało się to w samej końcówce po pięknym strzale z dystansu. Wynik końcowy pierwszego meczu – 2:2.

W spotkaniu rewanżowym bramek było mniej, ale nie oznacza to, że ilość emocji spadła. To, jak bardzo obu drużynom zależało na zwycięstwie, oddawała walka oraz ilość poświęcenia boiskowego. Zawodnicy nie cofali nogi przy żadnym pojedynku, co przełożyło się na ogromną liczbę kartek. W końcowym rezultacie to Tajowie okazali się drużyną lepszą o jedną bramkę. Bramkę, którą pięknym strzałem zdobył MVP turnieju – Theerathon Bunmathan. Dzisiejsze zwycięstwo zapewniło reprezentacji Tajlandii siódmy tytuł mistrzowski w ciągu czternastu edycji Pucharu AFF.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze