Niespełna trzy tygodnie zostały do zamknięcia okienka transferowego. Kluby wzmacniają się kolejnymi zawodnikami, na przykład z Hiszpanii, Słowacji czy Czech. Czasem jednak zapominają, że mogą pozyskać całkowicie za darmo solidnych zawodników, którzy nie mają zawartej umowy z żadnym zespołem. Po dojściu do optymalnej dyspozycji mogą być nie lada wzmocnieniem, szczególnie dla zespołów mających za cel utrzymanie w ekstraklasie. W tym tekście postaramy się wymienić najlepszych polskich piłkarzy, którzy w dalszym ciągu rozglądają się za nowym pracodawcą.
Z wielu powodów niektórzy gracze nadal są na wymuszonym urlopie. Wielu z nich szuka nowego klubu w ekstraklasie, niektórzy wyłącznie za granicą. Wśród wolnych zawodników w Internecie można znaleźć również takich, którzy oficjalnie nie zakończyli kariery, lecz niewiele wskazuje na to, że nabiorą chęci na powrót na boisko. Taką osobą jest chociażby Marcin Wasilewski, któremu 30 czerwca wygasała umowa z Leicester City, z którym w sezonie 2015/2016 zdobył mistrzostwo Anglii. Środkowy obrońca i 60-krotny reprezentant Polski raczej przymierza się do pełnienia pozaboiskowych funkcji. Zdecydowanie bardziej interesuje go na przykład rola scouta niż ewentualny powrót, chociażby do ekstraklasy, w której zaczynał karierę.
Kolejnym takim piłkarzem jest Marcin Komorowski. Były piłkarz Tereka Grozny odniósł poważną kontuzję i od roku pozostaje bez klubu. W styczniu 2016 roku Legia Warszawa była bardzo zainteresowana usługami defensora, jednak w plany pokrzyżowała kontuzja. Piłkarz może mieć wiele do zarzucenia lekarzom, którzy nieprawidłowo zdiagnozowali uraz, przez co 33-latek musiał poddać się czterem operacjom, z czego trzy były zbędne. Jak mówił, powrót na boisko nie jest jego priorytetem, prowadzi kilka biznesów, więc ma się z czego utrzymać. Jednak jego determinacja i ambicja spowodowały, że pragnie jeszcze w przyszłości wyjść na murawę.
Sebastian Boenisch
14-krotny reprezentant Polski wraz z początkiem lipca został wolnym zawodnikiem i musi ponownie szukać klubu. TSV 1860 Monachium w minionych ligowych rozgrywkach z Boenischem w składzie spadło po barażach z drugiej ligi niemieckiej. To nie pierwsza sytuacja, gdy gliwiczanin rozgląda się za nowym pracodawcą. W 2013 roku pozostawał trzy miesiące bez pracy, dopóki nie zatrudnił go Bayer Leverkusen. Z kolei cztery lata później po wygaśnięciu umowy z „Aptekarzami” również miesiącami był na bruku, dopóki nie zgłosiło się po niego TSV 1860 Monachium. W każdym z tych zespołów grał w miarę regularnie, jednak spadek z tym ostatnim na pewno nie jest powodem do zadowolenia.
Piłkarz, który jeszcze dwa lata temu zapewniał, że jest gotowy, aby ponownie grać w reprezentacji Polski, znalazł się w poważnych tarapatach. Trudno będzie mu znaleźć klub z pierwszej Bundesligi, na ratunek może przybyć drużyna z niższej klasy rozgrywkowej. Do ekstraklasy raczej mu nie po drodze, byłaby to chyba ostatnia możliwa droga, jeśli nie zgłosiłby się po niego jakikolwiek inny zespół.
Alan Uryga
Alan Uryga całą swoją piłkarską karierę spędził w Wiśle Kraków – w niej się wychował, w niej debiutował na ekstraklasowych boiskach, na których łącznie wystąpił 94 razy. Do samego końca były wątpliwości, czy 23-latek zostanie w macierzystym zespole. Dochodziły sprzeczne sygnały co do przedłużenia kontraktu i jak się później okazało, działacze „Białej Gwiazdy” postanowili pozbyć się swojego piłkarza. Wiele można powiedzieć o sposobie rozstania z obrońcą. Zgodnie z wersją ludzi związanych z klubem doszło do wielkiego nieporozumienia. Wisła swoje oświadczenie dodała jeszcze przed powiadomieniem zawodnika o nieprzedłużaniu kończącej się umowy. Nie ma wątpliwości, że Uryga odnalazłby się w prawie każdym ekstraklasowym zespole – nie jest to może najlepszy zawodnik, lecz wręcz idealny do uzupełnienia kadry. Dodatkowym atutem jest również fakt, iż nie trzeba płacić za niego odstępnego, aktualnie jest przecież wolnym zawodnikiem.
– Myślę, że transfer to kwestia maksymalnie kilku dni – mówi o negocjacjach z wicemistrzami Polski menedżer piłkarza Konrad Gołoś.
Od razu po tym kuriozalnym wydarzeniu spekulowało się, dokąd nominalny środkowy obrońca może trafić. Wymieniało się Jagiellonię Białystok, która była poważnie zainteresowała usługami piłkarza urodzonego w Krakowie. Uryga był również oferowany między innymi tureckim klubom. Najbardziej prawdopodobny był jednak transfer do drużyny prowadzonego przez Ireneusza Mamrota. Menedżer piłkarza, Konrad Gołoś, przekonywał w połowie lipca, że podpisanie kontraktu to kwestia kilku dni. Jak się okazało, negocjacje nieoczekiwanie stanęły w miejscu, a Alan nadal nie ma pewnej sytuacji co do nowego pracodawcy w najbliższym sezonie. W ostatnich dniach w mediach można było przeczytać również o dużym zainteresowaniu włoskiego Ascoli Picchio, występującego we włoskiej Serie B. Uryga byłby kolejnym Polakiem, który przeprowadziłby się do tego kraju.
Marcin Budziński
Z Budzińskim nie było takiej sytuacji, a sam zawodnik odszedł z Cracovii przez nowego szkoleniowca „Pasów” – Michała Probierza. Trener już pierwszego dnia pracy powiedział, że 27-latek może rozglądać się za nowym zespołem. I swojego zdania nie zmienił. Wygasający 30 czerwca kontrakt nie został przedłużony, a Budziński, który w poprzednim sezonie wystąpił w 33 meczach, strzelił siedem bramek i zanotował pięć asyst, musiał szukać nowej drużyny. Rezygnacja z tego zawodnika jest o tyle dziwna, że patrząc na statystyki, był jednym z kluczowych piłkarzy, w dodatku w wieku, w którym nie powinno dojść do znaczącej obniżki formy. Nie było żadną tajemnicą to, że Budziński jest jednym z ulubieńców prezesa Janusza Filipiaka, a wszystko zapewne rozstrzygnęło się przez pieniądze, których właściciel nie mógł przeznaczyć na wysoką pensję dla piłkarza oraz należne honorarium dla agenta pomocnika.
Budziński był zawodnikiem Cracovii od stycznia 2012 roku, łącznie w koszulce „Pasów” wystąpił w 167 spotkaniach, w których zdobył 25 goli i zaliczył 22 asysty. Podobnie jak w przypadku Alana Urygi, od razu rozpoczęły się spekulacje, do którego klubu przeniesie się piłkarz. I również tym razem najbardziej chętnym zespołem był aktualny wicemistrz Polski – Jagiellonia Białystok. Jak wspomniał sam pomocnik, to Cezary Kulesza wraz z Ireneuszem Mamrotem złożyli najbardziej konkretną ofertę. Otrzymał propozycję również z innego ekstraklasowego klubu, jednak bardziej przychylał się występom w zespole ze stolicy Podlasia, głównie ze względu na bliską odległość od jego rodzimego Giżycka. Negocjacje stanęły w miejscu, w tej chwili nie wiadomo, gdzie w rozpoczynającym się już sezonie będzie występował utalentowany 27-latek, który poradziłby sobie również za granicą.
Mariusz Pawełek
Pierwszy z dwóch bramkarzy w naszym zestawieniu. Mariusz Pawełek może często odstawiał niezły kabaret pomiędzy słupkami, jednak trzeba przyznać, że nie dało się o nim nie wspomnieć. Okazało się sporą niespodzianką nieprzedłużenie kontraktu z 35-latkiem. Z wrocławskiego klubu odeszli również Ostoja Stjepanović oraz Peter Grajciar, jednak największe zaskoczenie było przy pożegnaniu bramkarza.
Mariusz Pawełek trenuje z IV-ligową Odrą Centrum Wodzisław i oczekuje na oferty z Turcji
— Michał Knura (@MichalKnura) July 11, 2017
Pawełek w poprzednim sezonie zagrał w 26 ligowych meczach, a po zakończeniu sezonu poddał się operacji łokcia, jednak uraz nie przeszkadzał w pełnym uczestnictwie w letnich przygotowaniach do nowych rozgrywek. Sam również był bardzo zainteresowany pozostaniem w drużynie prowadzonej przez Jana Urbana. Szkoleniowiec w sezonie 2017/2018 pragnął jednak postawić na młodego Jakuba Wrąbla, który powrócił z wypożyczenia z pierwszoligowej Olimpii Grudziądz. Mariusz Pawełek grał w Śląsku od lipca 2014 roku i wystąpił w 88 spotkaniach. W 2015 roku pełnił nawet rolę kapitana zespołu. W połowie lipca trenował z czwartoligową Odrą Centrum Wodzisław i czekał na oferty z Turcji.
Michał Miśkiewicz
Występujący od 2012 roku w Wiśle Kraków, Miśkiewicz nie otrzymał z klubu przy ulicy Reymonta oferty przedłużenia wygasającej pod koniec czerwca umowy. W minionych rozgrywkach wystąpił zaledwie w dziewięciu spotkaniach, głównie na początku sezonu. Później musiał zadowolić się ławką rezerwowych – do Wisły został ściągnięty Łukasz Załuska, który z miejsca został podstawowym golkiperem „Białej Gwiazdy”.
Bramkarz od początku podkreślał, że od dziecka kibicował Wiśle i był do niej szczególnie przywiązany. Łącznie w jej barwach wystąpił w 74 spotkaniach, w których zanotował 24 mecze bez straconej bramki. Szczególnie sezon 2013/2014 może zaliczyć do bardzo udanych. Wystąpił wtedy we wszystkich ligowych meczach, przebywał 3330 minut na boisku i jest to rekord, jeśli chodzi o tamte rozgrywki spośród piłkarzy prowadzonej wówczas przez Franciszka Smudę. W tymże sezonie zapisał się w historii klubu jako bramkarz, który przez osiem kolejnych zwycięskich meczów nie stracił ani jednego gola. Pod koniec czerwca nie było wątpliwości, że Miśkiewicz długo będzie utrzymywał się bez pracy. Zainteresowanie golkiperem zgłaszały zarówno polskie, jak i zagraniczne zespoły. Jak dotąd jednak nie było żadnych konkretów, a zawodnik nadal czeka na przełom w tej sprawie.
Marcin Kowalczyk
Doświadczony obrońca w poprzednim sezonie reprezentował barwy Ruchu Chorzów, który na zakończenie minionych rozgrywek spadł do pierwszej ligi. Wrócił do Polski po występach w Wołdze Niżny Nowogród oraz FK Tosno. Waldemar Fornalik wiązał szczególne nadzieje w Kowalczyku – miał być osobą, która swoim doświadczeniem pomoże drużynie w utrzymaniu. Tak się nie stało, a piłkarz od razu zapowiedział, że nie będzie więcej reprezentował „Niebieskich”. Klub starał się jeszcze zatrzymać zawodnika, przekonując go tym, że będzie kluczową postacią w odmienionym zespole i to on z powrotem wprowadzi Ruch do ekstraklasy.
– To zawodnik z charakterem. I na boisku, i poza nim pokazuje, że jest prawdziwym profesjonalistą. Na takich zawodnikach jak on chcielibyśmy budować zespół. W Ruchu będą grali ci, którym zależy na klubie – podkreśla Janusz Paterman, prezes chorzowskiego klubu.
W minionych rozgrywkach Kowalczyk był ustawiany na boisku praktycznie wszędzie. Od środkowego obrońcy po prawego, aż po środek pomocy. Na każdej pozycji radził sobie co najmniej dobrze, ciągłe roszady w ustawieniu nie były dla niego żadnym problemem. W związku z tym, że po zakończeniu rozgrywek z klubu odeszli prawie wszyscy obrońcy, pozostanie w klubie Marcina Kowalczyka było absolutnym priorytetem. Tak się nie stało, a piłkarz nadal nie podpisał kontraktu z żadnym innym klubem, choć nie wątpimy, że w najbliższych tygodniach otrzyma propozycje z ekstraklasowych drużyn.
Patryk Tuszyński
Napastnik od dłuższego czasu przymierza się do powrotu do Polski. Przez dwa ostatnie lata był zawodnikiem Caykur Rizesporu, do którego przeszedł z Jagiellonii Białystok za około milion euro. 27-latek za porozumieniem stron rozwiązał kontrakt z tureckim zespołem, który pierwotnie miał trwać do końca przyszłego sezonu. Powodem były nieregularne występy w pierwszej jedenastce – w ostatnich miesiącach był jednym z tych piłkarzy, którzy według trenera najbardziej zawinili w beznadziejnej postawie zespołu. Rizespor spadł do drugiej ligi, w której obowiązuje limit obcokrajowców, więc klub i tak musiał się pozbyć niektórych zawodników. Tuszyński w barwach Rizesporu zagrał w 50 spotkaniach (w tym aż 17 w pucharze Turcji). Po raz ostatni na boisku znalazł się 5 kwietnia, później został odsunięty od drużyny i trenował indywidualnie.
Nowym klubem Patryka Tuszyńskiego, byłego napastnika Jagiellonii i Lechii, a ostatnio tureckiego Rizespor będzie najpewniej Zagłębie Lubin
— Piotr Wołosik (@PiotrWolosik) August 3, 2017
W ostatnich tygodniach wiele mówiło się o jego powrocie do ekstraklasy. Najpierw plotkowało się o możliwym podpisaniu kontraktu z Jagiellonią, w której spędził swoje najlepsze chwile na polskich boiskach. Niekoniecznie jednak byłby w dobrej sytuacji w białostockim zespole, gdyż pozycja „dziewiątki” jest w nim dobrze obsadzona. W kontekście napastnika mówiło się także o Śląsku Wrocław i Pogoni Szczecin. Jan Urban i Maciej Skorża intensywnie poszukiwali wzmocnień swoich zespołów. Ten pierwszy zrezygnował po transferze Marcina Robaka, zaś drugi zakontraktował Dariusza Formellę. W poniedziałek jednak Tuszyński ma przejść testy medyczne w Zagłębiu Lubin.