Premiership: Sensacja na Craven Cottage, pierwsza porażka Guusa Hiddinka


Pięć sobotnich spotkań 30. kolejki Premiership zaplanowano na godzinę 16. Mecze na Ewood Park, Craven Cottage, Britannia Stadium oraz The Hawthorns rozpoczęły się o czasie, natomiast derby Londynu na White Hart Line rozegrane zostały z 30-minutowym opóźnieniem. Nie brakowało niespodzianek, by nie powiedzieć sensacji. Największą z nich jest kolejna strata punktów przez aktualnych mistrzów Anglii.


Udostępnij na Udostępnij na

Czerwony Manchester

Manchester United nie ma ostatnio zbyt dobrej passy. Po porażce na Old Trafford z Liverpoolem, podopieczni Fergusona koniecznie chcieli zdobyć trzy punkty na boisku Fulham. Spotkanie na Craven Cottage zaczęli jednak fatalnie. Aktualni mistrzowie Anglii nie tylko rozczarowali swoją postawą w pierwszej odsłonie, ale dodatkowo od osiemnastej minuty spotkania musieli grać w dziesiątkę. Po rzucie rożnym dla gospodarzy piłkę z linii bramkowej wybił ręką Paul Scholes. Prowadzący zawody Phil Dowd nie miał innego wyjścia, jak tylko podyktować rzut karny i wyrzucić rudowłosego pomocnika z boiska. Do jedenastki podszedł niezawodny Danny Murphy i bez problemu pokonał Edwina Van Der Sara.

To była kluczowa sytuacja tego spotkania. Mierzący w mistrzowski tytuł piłkarze United nie potrafili do końca pierwszej połowy odpowiedzieć na tak niespodziewany cios. W przerwie meczu Ferguson wpuścił na murawę Wayne’a Rooney’a, jednak na niewiele się to zdało. Pomimo totalnej dominacji i wielu szans podbramkowych, Czerwone Diabły nie tylko nie doprowadziły do wyrównania, ale straciły drugą bramkę. Bezwzględnym bohaterem meczu został bramkarz Fulham, Mark Schwarzem, który w niesamowity sposób wybronił wiele strzałów przyjezdnych.

Taktyka Roya Hodsona na drugą połowę była bardzo prosta – murować dostęp do bramki i czyhać na okazję do kontry. W takich właśnie okolicznościach padł drugi gol dla miejscowych. Na trzy minuty przed końcem składną akcję zespołową wykończył celnym strzałem Zoltan Gera. W dodatku w efekcie drugiej żółtej kartki, boisko opuścił Wayne Rooney i sensacyjne zwycięstwo podarzy stało się faktem. Była to pierwsza wygrana Fulham nad Manchesterem United na własnym stadionie od 1964 roku.

Niespodzianka w Londynie

Kolejnego potknięcia lidera nie wykorzystała Chelsea, która w derbach Londynu przegrała z Tottenhamem na White Hart Line 0-1. Złotą bramkę dla Spurs zdobył przepięknym strzałem z czternastu metrów Chorwat Luka Modric. Wcześniej gra była raczej wyrównana i tak naprawdę nic nie zapowiadało porażki The Blues.

Spotkanie w pełni rozkręciło się dopiero w ostatnich 30 minutach. Zdesperowani goście ruszyli do zdecydowanego natarcie na bramkę Gomesa, jednak identycznie, jak w przypadku meczu na Craven Cottage, bramkarz gospodarzy bronił fenomelanie. Najlepszą okazję do wyrównania goście mieli w doliczonym czasie gry, kiedy to Tottenham bronił się już całym zespołem we własnym polu karnym. Strzał Alexa wylądował jednak na poprzeczce bramki gospodarzy i tym samym Guus Hiddink zaznał pierwszej porażki w Premiership. Przed „Kogutami” otworzyła się natomiast całkiem realna szansa na zajęcie miejsca premiowanego startem w europejskich pucharach.

Potknięcie dwóch pierwszych zespołów w tabeli sprawia, że walka o tytuł mistrzowski znów nabiera tempa. Dzisiejsze wyniki oznaczają olbrzymią szansę dla Liverpoolu, który podejmuje jutro na własnym stadionie Aston Villę. Lepszej sytuacji na odrobienie strat podopieczni Beniteza mogą już w tym sezonie nie mieć i jeśli marzą o wygraniu ligi, bezwzględnie muszą na Anfield wygrać.

Rory Delap show

Nie mniej zażarta walka trwa w dole tabeli. W meczu o sześć punktów spotkały się drużyny Tony’ego Pulisa i Garetha Southgate’a. Górą byli gospodarze, którzy wygrali po trafieniu Ryana Shawcrossa z 84. minuty spotkania. Była to klasyczna bramka w stylu Stoke City. Rory Delap, którego znakiem firmowym są długie wrzuty z autu, postanowił po raz kolejny wziąć sprawy w swoje ręce, dzięki czemu „The Potters” opuścili strefę spadkową. Natomiast sytuacja Middlesbrough staje się coraz trudniejsza. Southgate doskonale zdaje sobie sprawę, że dla jego zespołu zabrzmiał ostatni dzwonek. Jeśli na Riverside marzą o utrzymaniu, muszą zacząć wygrywać mecze. Będzie o tyle ciężko, że przed Boro jeszcze ciężkie pojedynki z Arsenalem, Manchesterem United czy Aston Villą.

Porażki Middlesbrough nie wykorzystały drużyny West Bromwich Albion i Blackburn Rovers. Wprawdzie oba zespoły nie przegrały swoich spotkań, jednak bramkowe remisy na własnych stadionach z przeciętnie grającymi na wyjazdach Boltonem i West Hamem, należy traktować raczej w kategoriach porażki, aniżeli sukcesu.

Na Ewood Park prowadzenie dla gości uzyskał Mark Noble. Była to jedna z nielicznych akcji Młotów, którzy w całym spotkaniu spisywali się dużo gorzej od podopiecznych Sama Allardyce’a. Wynik ustalił w drugiej połowie Keith Andrews, jednak patrząc na grę, Rovers zasługiwali bezsprzecznie na zwycięstwo. Odwrotnie było na The Hawthorns, gdzie stroną przeważającą byli goście. Piłkarze Boltonu bardzo długo prowadzili po trafieniu Taylora z 67. minuty i wydawało się, że bez problemu przywiozą trzy punkty na Reebok Stadium. W końcówce na solową akcję zdecydował się jednak Słoweniec Robert Koren i po jego strzale piłkę do własnej bramki skierował Shittu. W barwach gości kolejny występ zaliczył Euzebiusz Smolarek. Tym razem Gary Megson wpuścił reprezentanta Polski na całą minutę.

Komentarze
~Adam (gość) - 15 lat temu

brawo Fulham!

Odpowiedz
~Under (gość) - 15 lat temu

Nie powinna zostać uznana, Gera miał nogę na
wysokości twarzy Evry. Ale i tak Londyńczycy wygrali
zasłużenie

Odpowiedz
Patryk Reński (gość) - 15 lat temu

Bardzo podoba mi się ta wzmianka o występie Ebiego :D

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze