Premiership: Aston Villa na kolanach! Hat-trick Gerrarda


Piłkarze Liverpoolu są nie do zatrzymania. Po wysokich zwycięstwach nad Realem i Man U tym razem "The Reds" wręcz rozgromili Aston Villę aż 5:0. Hat-trickiem popisał się kapitan Steven Garrard. Wcześniej po 1:0 swoje mecze wygrały Manchester City i Wigan Athletic.


Udostępnij na Udostępnij na

Podopieczni Rafy Beniteza zdecydowanie kroczą, by odebrać „Czerwonym Diabłom” pierwszą lokatę w tabeli i mistrzowski tytuł zarazem. Liverpool pokonał kolejną drużynę z czołówki i to po raz kolejny aplikując nieprzeciętną ilość bramek w meczu, prezentując momentami futbol nie z tej ziemi.

Wielkie strzelanie rozpoczął już w ósmej minucie Dirk Kuyt, przed przerwą trafili jeszcze Riera i Gerrard, który skutecznie wyegzekwował rzut karny.
Anglik swoją niebywałą dyspozycję potwierdził już pięć minut po zmianie stron, kiedy podwyższył wynik wykorzystując dobre podanie Xabiego Alonso. Kwadrans potem kapitan „The Reds” skompletował hat-trick po raz kolejny celnie egzekwując jedenastkę. Strzał próbował bronić Guzan, który wszedł na boisku kilkanaście sekund wcześniej, bowiem Brad Friedel został ukarany czerwoną kartką.
Gospodarze okazali się być bardzo litościwymi nie strzelając już więcej bramek podłamanej drużynie „The Villans”.

Liverpool zdecydowanie włączył się do walki o tytuł i w obliczu zadyszki Manchesteru United ma spore szanse na doścignięcie drużyny sir Alexa Feregusona. Nawej jeśli „Czerwone Diabły” wygrają swoje zaległe spotkanie, to cztery punkty, przy obecnej dyspozycji „The Reds”, wydają się przewagą wręcz znikomą.
Aston Villa z kolei tą porażką trafnie podsumowała swoje ostatnie tygodnie beznadziejnej gry i zapewnie oddała definitywnie czwartą lokatę na rzecz Arsenalu Londyn. Podopieczni Martina O’Neilla mogą być jednak z siebie dumni, bowiem wprowadzili jakże potrzebnego zamieszania w czołowce ligi, czyniąc tym samym sezon znacznie ciekawszym.

City nie przekonuje

„Citizens” byli stawiani w roli murowanego faworyta, mimo że w tym sezonie spisują się w kratkę. Jednak po szesnastej minucie nikt już nie miał wątpliwości co do przebiegu meczu. McCartney otrzymał czerwoną kartkę i Sunderland musiał grać ze stratą jednego zawodnika.

Jednak chwilę później Robinho nie wykorzystał rzutu karnego po faulu na Richardsie. To wystarczająco rozjuszyło fanów na Eastlands. City praktycznie nie schodziło z połowy przeciwników, ale w festiwalu nieskuteczności prześcigali sie kolejno Bojinov i Shaun Wright-Phillips. I o ile Bułgar może narzekać na brak ogrania, bowiem dopiero co powrócił po bardzo długo trwającej kontuzji, to były skrzydłowy Chelsea żadnego usprawiedliwienia już nie ma.

W końcu ich wszystkich wyręczył Micah Richards, który najwyżej wyskoczył po dośrodkowaniu i strzałem głową ustalił wynik spotkania jednocześnie choć trochę minimalizując presję na kolegach z drużyny.

Rzutem na taśmę

W pierwszym niedzielnym meczu Wigan grało z Hull i ciężko było tutaj wytypować faworyta. Jednak spotkanie miało praktycznie identyczny przebieg, jak to na Eastlands. Gospodarze przeważali przez 90 minut, nie grzesząc przy tym skutecznością. Jedyną bramkę „wymęczył” Ben Watson na pięć minut przed końcem.

Jest to niesamowicie ważna wygrana dla klubu Tomaszów Cywki i Kupisza, bowiem „The Latics” obronili swoją niezwykle wysoką siódmą lokatę w tabeli. Po bieniaminku z Hull można było się spodziewać trochę więcej, jednak najwidoczniej podopieczni Phila Browna zatracili już całkowicie swoją waleczność z początku sezonu.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze