PP: O co ten cały bojkot?


30 kwietnia 2014 PP: O co ten cały bojkot?

Istnieją takie zdarzenia, o których ciężko napisać coś jednocześnie mądrego, obiektywnego i sprawiedliwego. Czasami rozpatrywanie kolejnych aspektów w danej sprawie zamiast wszystko rozjaśniać, jeszcze bardziej komplikuje.


Udostępnij na Udostępnij na

Na bojkot finału Pucharu Polski trzeba spojrzeć wielowymiarowo, a i tak ciężko zająć jednoznaczne stanowisko. Sam nad tą sprawą zastanawiam się od kilku(nastu) dni i zbieram głosy z różnych stron. Wniosek nasuwa mi się jeden: całość jest wynikiem mnóstwa nieporozumień, niedopowiedzeń i braku odpowiedzialności. Ktoś rzucił mały kamyczek, który zaowocował obserwowaną przez nas właśnie lawiną. Finał krajowego pucharu, z założenia będący wielkim świętem, po raz pierwszy rozegrany na Stadionie Narodowym okazać się może kompletnym niewypałem. Wcale tak stać się jednak nie musi, ale o tym za chwilę.

Kibice Zawiszy jeszcze w I lidze
Kibice Zawiszy jeszcze w I lidze (fot. Anna Kaszuba / iGol.pl)

Od czego wszystko się zaczęło? Tym, którzy sprawy nie znają, pokrótce postaram się wyjaśnić. Gdy Zawiszę przejął Radosław Osuch, wprowadził ją do ekstraklasy i zbudował silną ekipę, wydawało się, że wszystko zmierza ku dobremu. Nie licząc kilku spięć, jak podczas spotkania z Pogonią, kiedy kibice przez niemal cały mecz milczeli, ponieważ nie pozwolono im wnieść oprawy, kontakty na linii fani-Osuch niczym szczególnym się nie wyróżniały. Relacje błyskawicznie zaczęły pogarszać się po meczu z Widzewem Łódź, znienawidzonym przez kibiców ŁKS-u, zaprzyjaźnionych z fanami Zawiszy. W tamtym momencie zawinili wszyscy: od kibiców, którzy nie powinni swoim zachowaniem stwarzać możliwości zaistnienia niebezpiecznej sytuacji (próbę masowego wyjścia ze stadionu uważam za powód do niepokoju dla służb porządkowych), przez klub, który nie chciał wpuścić kibiców ŁKS (mimo że wcześniej to obiecał), po policję, która zamiast zapewnić bezpieczeństwo i skupić się na odseparowywaniu kibiców Widzewa, zaczęła strzelać w tłum (przypominam, że jeden z kibiców stracił oko).

I rozpętało się piekło. Radosław Osuch postanowił pójść na wojnę z kibicami, popierając działania policji. Spokojnie mógł się odciąć od konfliktu, nie popierając żadnej ze stron. Jest na tyle inteligentnym człowiekiem, że zdecydowanie dałby radę wmówić wszystkim, że nie jest w stanie nic poradzić na negatywne emocje pomiędzy kibicami a policją. Tak jednak nie zrobił. Zajął stanowisko, którego kibice nie mogli przyjąć. Tym bardziej, że zarówno w słowach Osucha jak i w tłumaczeniach bydgoskiej policji znaleziono sporo niedomówień i zwyczajnych kłamstw. Potem były wzajemne oskarżenia, znikający monitoring, walka o gastronomię na stadionie, fałszywe oskarżenia ze strony klubu, wyzwiska i protesty ultrasów. Teraz jesteśmy świadkami apogeum: kibice bojkotują największy sukces w historii klubu – finał Pucharu Polski.

Tu pojawia się pytanie: gdzie kończy się kibicowanie, a zaczyna polityka? Czyż kibic nie powinien dopingować swojego zespołu ponad wszystko? Czyż nie śpiewa, że jest z klubem na dobre i na złe? Jasne, ma prawo wyrazić swoje zdanie, ale czemu ma na tym cierpieć drużyna, która przecież powinna być przez kibiców wspierana? Okazuje się, że nie. Kibice mają swoje racje i się ich trzymają. Według nich istnieją wartości ważniejsze od meczu piłkarskiego. Jednak czyż właśnie istotą kibicowania nie jest ten mecz? W takim razie kim oni są?

O ile biorąc pod uwagę wszystkie przykre wydarzenia, które spotkały kibiców Zawiszy, jestem w stanie zaakceptować ich niezadowolenie i protest, tak solidarność „braci” z Zagłębia jest dla mnie kompletnie niezrozumiała. Nie rozumie tego też większość (tak przynajmniej wnioskuję po wpisach na stronach i forach) zwykłych fanów „Miedziowych”. We wszelakich komentarzach czytam, że decyzja o poparciu protestu Zawiszy jest niewłaściwa i kibice powinni skupić się na swojej powinności – kibicowaniu. W odpowiedzi pisze im się coś o przyjaźni i o tym, że nie można podczas żałoby przyjaciela brać go na zabawę. Pozostając w tej alegorii, co jeśli żałoba przyjaciela wypadła akurat podczas naszego wesela? Mamy przekładać całą imprezę, ponieważ aktualnie nasz przyjaciel nie jest w stanie świętować z nami? Jeśli jest naszym przyjacielem, to raczej powinien zrozumieć, jak ważny jest to dla nas dzień. Jasne, nie powinniśmy go namawiać do udziału w naszej zabawie, ale i on nie powinien się na nas gniewać, jeśli będziemy chcieli cieszyć się swoim szczęściem.

Z moją ignorancją (na moją prośbę) starał się walczyć „Junior”, jeden z kibiców Zagłębia, piszący dla strony Mkszaglebie.pl. Cóż, szczerze przyznam, że chyba dalej pozostanę ignorantem. Zresztą, przeczytajcie sami.

Nasza decyzja o tym, że nie pojedziemy na finał PP była bardzo trudna, jednak nie odbyło się to bez uzgodnienia z grupami kibicowskimi działającymi na Zagłębiu. W czwartek [17 kwietnia – przyp. red.]  zostało zorganizowane spotkanie, na którym sprawa została poruszona i wytłumaczona każdemu z przedstawicieli fanklubów i pozostałych grup. Decyzja została podjęta wspólnie. Zdanie kibiców jest bardzo różne, fanatycy rozumieją istotę problemu, pozostali niekoniecznie. Nikt nikomu nie zabrania jechać na finał, jednak nikt nie może zmusić Stowarzyszenia do organizacji wyjazdu. Najbardziej boli nas, że najwięcej do powiedzenia w tym temacie mają kibice, którzy nigdy nie jeździli na wyjazdy. Szkoda, że nie myśleli o tym, że piłkarze potrzebowali ich wsparcia w Gliwicach, Nowym Sączu czy też Gdyni, gdzie liczba naszych kibiców była bardzo mała.

Kibice Zagłębie podczas meczu z Arką
Kibice Zagłębie podczas meczu z Arką (fot. Marcin Paczkowski/iGol.pl)

Liczba kibiców była mała, ale chyba jest różnica pomiędzy spotkaniami ligowymi, czy dalszymi fazami Pucharu Polski a finałem tych rozgrywek? Przecież właśnie przez udany wyjazd, kibicom Zagłębia mogłoby udać się powiększyć grupę regularnie jeżdżącą za swoim klubem. Co w tym złego, że chcą wspierać swój klub i pomóc drużynie osiągnąć historyczny sukces? Właśnie, co z zespołem, który pozostanie bez dopingu tych „najwierniejszych”?

Zarówno Prezes klubu, jak i piłkarze spotkali się z władzami stowarzyszenia kibiców i wiedzą, jak sytuacja wygląda z naszej strony.

Naszą nieobecnością na trybunach Stadionu Narodowego, tłumaczymy tym, że są ważniejsze wartości w życiu człowieka niż 90 minut meczu piłkarskiego. Jedną z nich jest przyjaźń.

Piłkarze o wszystkim wiedzą, zrozumieli to i wcale nie mają do nas pretensji. Proszę o dokładne zapoznanie się z zarzutami wobec PZPN, a zrozumiesz co przechyliło szalę. Stawiając wartości kibicowskie właśnie udowadniamy, że dla nas liczy się klub i jego tradycja, a nie otoczka Stadionu Narodowego.

Czytam więc (po raz kolejny), co też kibice mają do PZPN-u. I rzeczywiście jeden zarzut brzmi poważnie. Żeby była jasność: jestem kompletnym przeciwnikiem stosowania kar zbiorowych, więc kompletnie nie zgadzam się z decyzją zabronienia wyjazdu wszystkim osobom z „młyna”. Reszta to jednak rzeczywistość, w której kibice najwidoczniej nie potrafią się odnaleźć. Nie można wnieść sektorówki? Być może gdyby nie obawa przed racami, kibice dostaliby pozwolenie. Ale dobrze wiemy, że oprawa bez rac w naszych warunkach niemal nie istnieje. Na popieranie się przykładem Rosji spuszczę zasłonę milczenia. Zarzuty wobec Zbigniewa Bońka? Cóż, jest on politykiem, a politycy często zmieniają zdanie. Nie podoba mi się to, szczególnie nazywanie kibiców z racami „burakami”, ale do zmiany stanowiska ma pełne prawo. Ultrasi ostatnimi czasy nie dają mu powodów do tego, aby trzymać ich stronę. Na różne ustępstwa próbował pójść też Bogusław Leśnodorski, a jak to się skończyło wszyscy wiemy.

Najbardziej interesuje mnie to, kiedy ten konflikt się zakończy. Kiedy ktokolwiek ustąpi? Przeprosiny kibicom raczej nie wystarczą, za daleko to wszystko zaszło. Zresztą nagle po nazywaniu Osucha „Pinokiem” i zdrajcą, a piłkarzy jego dziwkami i wkładami do koszulek mieliby znowu ich dopingować? Byłoby to co najmniej dziwne i wydaje się nierealne. Z kolei Osuch nie opuści kury znoszącej złote jaja, a jeśli drużyna będzie utrzymywała dobre wyniki to szybko znajdzie nowych kibiców. Sytuacja wydaje się więc patowa, bo nie zanosi się na to, żeby ktokolwiek miał zamiar dążyć do porozumienia.

Na początku napisałem, że finał PP wcale nie musi zakończyć się wizerunkową katastrofą. Przede wszystkim, niemal na pewno nie dojdzie do burd. Nie twierdzę, że w wypadku przyjazdu najzagorzalszych kibiców doszłoby do takowych, ale prawdopodobieństwo zwiększyłoby się. Po drugie, miasto Bydgoszcz mocno zabiega o to, by na stadionie pojawiło się jak najwięcej osób. W związku z tym uczniom szkół zagwarantowano darmowy wyjazd do Warszawy, oczywiście z darmowym biletem (moi koledzy już ochrzcili środki transportu „Osuchobusami”).

Nie ulega jednak wątpliwości, że moglibyśmy być świadkami niesamowitego święta. Z prawdziwym dopingiem, oprawami i wsparciem nieco mniej fanatycznych kibiców obraz Stadionu Narodowego zapewne pozostałby w nas na bardzo długo i przywoływał miłe wspomnienia. Jednocześnie na stadionie „kibole”, „pikniki” czy rodzice z dziećmi. Niestety, na chwilę obecną to utopia.

Komentarze
~Prawilny (gość) - 11 lat temu

Tytuł komentarza oczywiście do autora. Nie trybisz
chłopie co to jest sztama miedzy kibicami 2 klubów
,widocznie nigdy nie byłeś kibicem. Ja nie jestem
kibicem ani Wks ani Kghm ,ale mam przyjaciół w
Zawiszy i gdy zapytałem jednego:
-a ten bojkot do kiedy?
odpowiedział mi:
-do kiedy?My już jezdzimy na IV ligę.
Zresztą trzeba być ślepym albo głupim [w co
wątpie w przypadku Pana redaktora] żeby nie
zauważyć flagi LEGIONISTÓW i kibiców innych
klubów odnoszących się do tematu ''kibiców
Zawiszy":
http://zawiszafans.net/news/6762_z_kibicami_nie_wygra
sz.html
Nie kumasz o co chodzi to się nie wypowiadaj.Pzpn
zapłacił Ci za ten artykuł??
Zabrakło na koncu tylko WSZYSCY NA PUCHAR hahah

Artur Dylewski (gość) - 11 lat temu

Nie kumam. :)
Tak PZPN mi zapłacił. Właśnie jadę kupić sobie
nowego Mercedesa.
Pozdrawiam

~Kuba (gość) - 11 lat temu

Ruszyła rewolucja w piłce zapoczątkowana przez
KIBOLI miasta BYDGOSZCZ którzy położyli na szali
swój honor i nieugiętość przeciwko betonowi PZPN.
Jeśli nie wiesz o co chodzi to zawsze chodzi o
pięniądze. PZPN nie ma sponsoringu bo tysiące
KIBOLI przestało kupować bilety i nic im nie
pomoże kampania marketingowa bo w świecie KIBOLI
nie ma miejsca na ustępstwa. TAK TRZYMAJ CAŁA
KIBOLSKA POLSKO!

~pascalchimbonda (gość) - 11 lat temu

Istnieje możliwość znalezienia "nowych kibiców",
ale utożsamiających się z wynikami, a nie klubem.
Utopią na chwilę obecną jest kompromis między
zwaśnionymi stronami. Bez porozumienia z fanami
Radosław Osuch może pakować manatki, gdyż na tym
konflikcie traci nie tylko klub poprzez malejące
wpływy z biletów, czy stale pogarszający się
wizerunek, ale także portfel właściciela oraz jego
dobre imię. Ostatnio w Cafe Futbol Osuch mówił o
konieczności sprzedaży Masłowskiego lub Goulona.
Bez wsparcia lokalnych przedsiębiorców, którym nie
opłaca się inwestować w markę( max. 5 tys. ludzi
na trybunach, kiepski PR w mediach) oraz
wykorzystania pojemności stadionu chociaż w 50%
klub czeka walka o utrzymanie w przyszłym sezonie
lub nawet sprzedaż licencji. Smutne, ale prawdziwe.

~ivy (gość) - 11 lat temu

O co ten cały bojkot?

a chvj wie

~Grzegorz (gość) - 11 lat temu

Kibice Zawiszy są fałszywi, co mam na myśli.
Głoszą wielkie hasła "Zawisza w naszych sercach"
"Zawisza to my" etc. Jednak kiedy pojawia się gość
ze swoimi pieniędzmi rozwija klub, drużyna odnosi
sukcesy, to oni się obrażają jak dzieci, bo coś
tam coś tam. Usiłowałem znaleźć podobną
sytuację w skali światowej, gdzie kibice przestali
wspierać swoją drużynę i nie znalazłem takiego
przypadku. Wręcz przeciwnie pamiętam do dzisiaj
kiedy to kibice irlandzkiego klubu piłkarskiego
śpiewali mimo porażki swojego zespołu. Osobiście
bardzo cieszę z bojkotu, oszczędność dla miasta -
nie ma cyrków z obstawami meczu przez policję,
mogę sobie spokojnie iść na mecz z rodziną i
dzieciakami, bez obaw że komuś coś się stanie.
Brakuje mi tylko reklamy ze strony właściciela
klubu "Przyjdź na mecz - kiboli już nie ma". Mimo
iż nie rozumiem postawy kibiców, to wnoszę o to by
nie rezygnowali z bojkotu.

Artur Dylewski (gość) - 11 lat temu

"Obrażają się jak dzieci" o: strzelanie do nich
podczas meczu z Widzewa, obwinianie ich o zamieszki
na tym meczu, uważanie że są klubowi niepotrzebni,
robienie problemów Stowarzyszeniu Piłkarskiemu,
fałszywe oskarżenia i niepochlebne (delikatnie
mówiąc) słowa Radosława Osucha. Nie wiem, czy to
można streścić pod "coś tam, coś tam".

~pascalchimbonda (gość) - 11 lat temu

Istnieje możliwość znalezienia "nowych kibiców",
ale utożsamiających się z wynikami, a nie klubem.
Utopią na chwilę obecną jest kompromis między
zwaśnionymi stronami. Bez porozumienia z fanami
Radosław Osuch może pakować manatki, gdyż na tym
konflikcie traci nie tylko klub poprzez malejące
wpływy z biletów, czy stale pogarszający się
wizerunek, ale także portfel właściciela oraz jego
dobre imię. Ostatnio w Cafe Futbol Osuch mówił o
konieczności sprzedaży Masłowskiego lub Goulona.
Bez wsparcia lokalnych przedsiębiorców, którym nie
opłaca się inwestować w markę( max. 5 tys. ludzi
na trybunach, kiepski PR w mediach) oraz
wykorzystania pojemności stadionu chociaż w 50%
klub czeka walka o utrzymanie w przyszłym sezonie
lub nawet sprzedaż licencji. Smutne, ale prawdziwe.

Najnowsze