Poprawa gry skrzydłami przyniesie Lechii Gdańsk lepsze wyniki?


W rundzie jesiennej skrzydłowi nie dawali Lechii tyle, ile się od nich oczekuje – teraz powinno się to zmienić

30 stycznia 2021 Poprawa gry skrzydłami przyniesie Lechii Gdańsk lepsze wyniki?
Piotr Matusewicz / PressFocus

Trener Piotr Stokowiec cały czas pracuje nad tym, by jego zespół prezentował ofensywny styl. Podstawą do tego musi być jednak poprawa gry skrzydłowych – a jesienią gdańszczanie w tej kwestii nie imponowali. W trakcie zimowej przerwy pojawiły się jednak pozytywne sygnały, że w rundzie wiosennej możemy ujrzeć większą efektywność na bokach pomocy.


Udostępnij na Udostępnij na


Od początku swojej pracy w Lechii Gdańsk trener Piotr Stokowiec największy nacisk kładzie na skuteczną grę skrzydłami. Odpowiednie wypracowanie takiego stylu już nieraz przynosiło bardzo dobre efekty. Momentami serie zwycięstw można było zawdzięczać właśnie grze skrzydłowych, którzy bardzo dobrze współpracowali z podłączającymi się do ataku bocznymi obrońcami.

Personalia na tych pozycjach z reguły były bardzo solidne. Mowa tu przecież o bardzo przebojowym Lukasie Haraslinie mającym na koncie nie tylko bramki czy asysty, ale także wywalczone rzuty karne. Do tego należy dodać fakt, że rywale wielokrotnie po faulach na nim oglądali żółte i czerwone kartki.

W najlepszym okresie dużo dobrego dawali także Sławomir Peszko, Michał Mak i przestawiany z linii ataku Flavio Paixao. Sporadycznie dobre momenty miał także często krytykowany Konrad Michalak. W tej świeższej historii Lechii bardzo dobrze do zespołu wprowadził się Conrado, a swoje przebłyski miewał także Omran Haydary. Gdy każdy zawodnik był na najwyższych obrotach treningowych, to także obecność Filipa Mladenovicia, Karola Fili i wcześniej Pawła Stolarskiego powodowała większą elastyczność w poczynaniach ofensywnych. Pierwsza dwójka w pewnym okresie idealnie wypracowała schematy gry, co powodowało doskonałą współpracę z wyżej ustawionymi partnerami.

Dużo szumu – mało konkretów

Zaburzony zakażeniami letni okres przygotowawczy spowodował, że w grze Lechii wiele rzeczy nie funkcjonowało tak, jak powinno. Taki stan dotknął także jej największy atut. Nawet w przypadku męczących dla oczu spotkań skrzydłowi wielokrotnie nie potrafili brać ciężaru gry na siebie. Same liczby wyraźnie pokazują, jak olbrzymi był to problem.

Conrado – 2 bramki i 4 asysty w 12 spotkaniach
Omran Haydary – 1 bramka i 2 asysty w 14 spotkaniach
Jaroslav Mihalik – 1 bramka i 0 asyst w 9 spotkaniach

W boczne strefy boiska w trakcie spotkań schodził także Kenny Saief. Jednak Amerykanin nie zdołał strzelić żadnego gola i także ani razu nie asystował przy bramce(!). Całkowicie poza grą był (i raczej nadal będzie) Żarko Udovicić, o którym niektórzy już zapominali. Poza tym swoje epizody miał jeszcze Mateusz Żukowski, ale trudno tutaj cokolwiek o nim napisać, bo nie wnosił po prostu nic do gry.

Liczby to jedno, ale sama efektywność była także dużym problemem. W oczy bardzo raziła decyzyjność w kluczowych momentach. Wielokrotnie można było obserwować bezsensowne zejścia z piłką do środka pola, pchanie się w największy gąszcz zawodników czy nic niedające próby dryblingu. W tej kwestii najbardziej niezrozumiałe było raz po raz zachowanie Mihalika, który nadużywał swojego technicznego stylu gry.

Ogólnie rzecz biorąc, w wielu spotkaniach gra bokami nie funkcjonowała należycie. Może faktycznie zabrakło odpowiednich zmienników dla Conrado i Haydary’ego? Jasne jest to, że Mihalik nie słynie z równej formy, a pozostali dostępni zawodnicy nie dojeżdżali poziomem. Problem z głębią spowodował nawet to, że swoje minuty otrzymywał Egy Maulana Vikri. Niestety na razie trudno oczekiwać, że Indonezyjczyk będzie zbawieniem Lechii.

Konkrety powinny przyjść wiosną

Zima w Gdańsku była bardzo spokojna pod względem zdrowotnym. W klubie woleli dmuchać na zimne i postanowiono nie organizować okresu przygotowawczego poza krajem. Mimo różnych warunków pogodowych wszystko przebiegało bardzo sprawnie, czego dowodem były naprawdę udane sparingi. Owszem, niewiele można wyczytać po pokonaniu 9:1 Olimpii Grudziądz, mając na uwadze rangę rywala. Mimo wszystko taki mecz miał budować pewność siebie i pozwolić na trenowanie różnych rozwiązań taktycznych.

Trener Piotr Stokowiec wydawał się w miarę zadowolony z przepracowanego okresu. Trudno jednak nie przejawiać zadowolenia, gdy dostało się więcej czasu niż około tygodnia normalnej pracy latem. Przed startem ligi podkreślał, że cały czas celem było i jest ulepszenie gry ofensywnej. Największy nacisk przy tym ciągle chce kłaść na odpowiednim funkcjonowaniu skrzydeł.

W tym mają pomóc ściągnięty ze Szwecji Joseph Ceesay, a także przesunięty już chyba na stałe na bok pomocy Kenny Saief. To właśnie na zawodniku ze Stanów Zjednoczonych miała się przecież opierać gra Lechii, ale cały czas czegoś w jego poczynaniach brakowało. Teraz, gdy rzekomo nowe chęci do gry odzyskał Maciej Gajos, przyspawanie Saiefa do prawej strony pomocy może przynieść pożądane efekty.

***

Personalnie Lechia najlepiej wygląda na bokach. W rundzie wiosennej będzie tam większa rywalizacja o miejsce w składzie niż w pierwszej fazie sezonu. Taki stan rzeczy może przynieść wyłącznie same korzyści, a w razie jakichś większych problemów, ułatwi rotacje w składzie. Jeżeli faktycznie drużyna trenera Stokowca odbuduje ten styl gry, o dobre wyniki nie będzie trudno.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze