Polskie „fatum”. Jak marnotrawi się potencjał sportu narodowego?


O tym, jak Polska przegrywa swoją walkę jeszcze przed pierwszym gwizdkiem

28 czerwca 2018 Polskie „fatum”. Jak marnotrawi się potencjał sportu narodowego?

Zaczyna się tak jak zawsze. Optymizm, wiara, wielkie oczekiwanie na pierwsze zgrupowanie. Potem treningi, dobre informacje, niecierpliwość przed dniem powołań. Przewidywanie składu, kibice żegnający piłkarzy na lotnisku z okrzykami „Wrócicie z medalami!”. A potem koniec. Odarcie z marzeń. I nawet z łóżka w poniedziałek nie chce się wstawać. Skąd my to znamy? I dlaczego musimy poznawać to wciąż na nowo?


Udostępnij na Udostępnij na

https://twitter.com/Sikorka_92/status/1011122144649138176

Klucz do sukcesu

Na pytanie, co jest najważniejsze w sporcie, każdy odpowie nieco inaczej. Bo jeden stwierdzi, że talent, inny, że zaangażowanie, a jeszcze inny, że szczęście. Każdy z nich po części będzie mieć rację. Bo sukces jest sumą wielu czynników, aby go osiągnąć musi zostać spełniona przynajmniej połowa z nich. Niemożliwe jednak jest zwycięstwo bez wiary i nastawienia. Kluczem jest tutaj słowo mentalność.

Patrząc na skończony już dla nas mundial, rzuca się w oczy brak zaangażowania. Brak zrywu i walki. A jeżeli już, to jej śladowe ilości trwające kilka minut. Popatrzmy przez chwilę na grę Chorwatów. Żywiołowy i impulsywny naród, często się kłócący. Ale na boisku wszystko „gra”. Tam każde dogranie jest celne, a każda strata niwelowana. Poszukajmy tego u nas. Gwarantuję, że nie znajdziemy.

Zastanówmy się więc nad jedną rzeczą – dlaczego? Być może odpowiedź nie jest tak trudna do znalezienia. Już po wylosowaniu grupy zarówno selekcjoner Nawałka, jak i kapitan Lewandowski mówili o „trudnej i wyrównanej grupie, w której nie jesteśmy faworytami”. Na pytanie o to, co będziemy mogli uznać za sukces, dało się słyszeć, że wyjście z grupy. Senegal miał prezentować silny i szybki futbol, Kolumbia technikę, a Japonia waleczność. A co my mieliśmy zaprezentować?

Dlaczego od samego początku piłkarze na konferencjach nastawiali nas na to, że to rywal będzie faworytem i będzie dominował w spotkaniach z nami? Ani razu nikt nie wspomniał o tym, że to my przejmiemy kontrolę nad meczem. Był to bardzo niepokojący sygnał, którego nikt nie wychwycił. A rzucił się w oczy już od pierwszej minuty starcia z Senegalem. Myśmy po ludzku się bali. Baliśmy się cofniętego do granic Senegalu nastawionego jedynie na kontry. Piłka podawana wszerz boiska nabijała jedynie statystki. Oddaliśmy przeciwnikowi dwa gole. Frajersko, bez honoru…

Wracamy do meritum. Problemem naszej kadry jest psychika. Bo jak inaczej można to nazwać, kiedy kapitan drużyny wychodzi po przegranym w okropnym stylu turnieju i mówi, że po prostu na tyle było nas stać? To strzał w policzek dla każdego kibica – i tego na stadionie wydającego nieraz grube pieniądze na dojazd, zakwaterowanie i bilet, i tego siedzącego przed telewizorem, dopingującego równie gorąco. Bo mecz można przegrać. Turniej można zawalić. Ale nie w takim stylu i z takim podejściem.

To nielogiczne. Tego nie da się wyjaśnić. Polacy wyglądali, jakby nie chcieli tu być. A przecież to niemożliwe, bo to mundial. Nic z tego nie zrozumiem, bo mieli też wielkie nadzieje, by zajść daleko. Zasłużyli tylko na jedną rzecz – pakowanie walizek.Slaven Bilić

Co zawodzi?

To nielogiczne. Tego nie da się wyjaśnić. Polacy wyglądali, jakby nie chcieli tu być. A przecież to niemożliwe, bo to mundial. Nic z tego nie zrozumiem, bo mieli też wielkie nadzieje, by zajść daleko. Zasłużyli tylko na jedną rzecz – pakowanie walizek – tak mecz z Kolumbią, jak i cały nasz mundial skomentował Slaven Bilić.  Z tej wypowiedzi wynika, że nasz turniejowy blamaż jest szokiem nie tylko dla nas samych. Wyglądaliśmy tak, jakbyśmy nie chcieli tu być. Można też prościej – nie wierzyliśmy, że będziemy tu dłużej niż dwa tygodnie. Nasza gra była taka, jakie było nasze nastawienie. Pytanie nie brzmi więc, co jest naszym problemem, tylko jak daleko on sięga.

Zastanówmy się nad sprawą szkolenia w Polsce. Czy działało przez ostatnie lata na odpowiednim poziomie? Pojawiają się krytyczne głosy, jakoby sukcesy reprezentacji w ostatnim czasie odwracały uwagę PZPN i wszystkich kibiców od tego problemu. Pierwsze sygnały pojawiły się na Euro U-21, kiedy to nasza reprezentacja nie zdołała wyjść z grupy i zajęła w niej ostatnie miejsce. Przesłanie było jasne, nasza młodzież na tle innych krajów zupełnie sobie nie radzi. A przecież ci sami zawodnicy rok później uzupełnili kadrę na mundial.

Co jednak łączy obie te imprezy? Ten sam powód porażki. Na ubiegłorocznym Euro U-21 też nie byliśmy piłkarsko gorsi od naszych rywali. Turniej przegrany został w głowach. Znów zawiodło przygotowanie mentalne drużyny. I tak już od lat…

Do tego zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Bo na 40 milionów osób w kraju, w którym piłka nożna jest sportem narodowym, nie jest możliwe, aby nie było więcej niż kilku utalentowanych graczy. U nas po prostu wszystko się marnuje. Szkoda, że nikt nie prowadzi statystyk typu, ilu z „obiecujących i ambitnych” wyrosło na „zasłużonych i doświadczonych”. Bo mogłyby być dla nas szokujące.

Polskie zabijanie ambicji

Zostając przy młodzieży, poruszmy kolejny problem. Kiedy chłopak jedzie na szkolne mistrzostwa Polski i zostaje tam zawodnikiem turnieju, zgłaszają się po niego same najlepsze kluby z polskiej ekstraklasy. Propozycje kontraktu juniorskiego wraz ze stypendium i zakwaterowaniem. Brzmi jak prawdziwa droga do kariery, prawda? Chłopak jednak odrzuca ofertę. Ojciec twierdzi, że z piłki nożnej nie wyżyje. I trzeba zacząć stąpać twardo po ziemi. Kolejny talent odpada. I nie, nie jest to historyjka z palca wyssana…

Problemem tutaj jest brak wiary. Pięknie można to połączyć z naszymi mistrzostwami w Rosji. Piłkarze wyszli bez wiary we własny sukces. Na dzień przed meczem z Kolumbią na kanale Łączy nas piłka pojawia się kolejny vlog. W nim Piotr Zieliński z Bartoszem Bereszyńskim typują uczestników kolejnych faz turnieju. Ani razu nie wspominają o Polsce. Na dzień przed najważniejszym spotkaniem dwóch zawodników podstawowego składu stawia na Chorwację lub Islandię. A w czym my jesteśmy od tej Islandii gorsi? Bo na pewno nie piłkarsko…

Wspomniany fragment od 1:18.

Dobry piłkarz to połączenie trzech składowych: talentu, zdrowia i psychiki. Polski zawodnik z talentem, jeżeli tylko jest zdrowy, najczęściej ma słabą psychikę. A to dla nas strzał w stopę, bo o ile talentu nie da się wypracować, a zdrowia kupić, tak mentalność można w człowieku wykształcić. I wbrew pozorom nie jest to takie trudne, o ile odpowiednio wcześnie się zacznie.

Wniosek można wysnuć więc samemu. Problemem jest głowa i nastawienie. Bo przecież jak ma się udać, skoro nigdy się nie udawało. Bo przecież po co ryzykować, jak z tego i tak nic nie będzie. Bo po co marzyć. Lepiej twardo stąpać po ziemi, przynajmniej upadek mniej będzie boleć… Ale co to za życie bez wzlotów? Proste, to polskie życie…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze