Po bramce Damiena Perquisa Polska wygrała ze Słowacją 1:0. Polacy przeważali przez cały mecz, a zwycięstwo jedną bramką to najniższy wymiar kary dla Słowaków.
Pierwsze minuty należały do Słowaków, którzy częściej utrzymywali się przy piłce i co najważniejsze dla nich, czynili to na połowie Polaków. Pierwsze groźne trafienie oddali jednak „Biało-czerwoni”. W dziewiątej minucie spotkania Maciej Rybus przyjął piłkę i balansem ciała zwiódł obrońcę, po czym posłał bardzo silny strzał na bramkę Pernisa. Młody legionista w tej sytuacji niewiele się pomylił. Chwilę później podopieczni Franciszka Smudy przeprowadzili kolejną ładną akcję. Po dośrodkowaniu z prawego skrzydła na strzał z około 15 metrów zdecydował się Kuba Błaszczykowski. Niestety uderzenie pomocnika Borussii Dortmund zostało przyblokowane.

Pierwszy kwadrans upłynął pod znakiem przewagi Polaków. W 19. minucie ładną akcję prawą stroną przeprowadził Kuba Błaszczykowski, który minął dwóch obrońców i zagrał do środka. Tam był Ludovic Obraniak, który zdecydował się na natychmiastowy strzał z lewej nogi. Uderzenie pomocnika Bordeaux minęło jednak o kilka metrów słupek bramki strzeżonej przez Pernisa. Pięć minut później groźnie było za sprawą Łukasza Piszczka, który głową próbował zgrać piłkę w środek pola karnego. Niestety zabrakło w tym miejscu Roberta Lewandowskiego. W kolejnej akcji potężnym uderzeniem popisał się Eugen Polanski. Niewiele brakowało, by ten strzał dał prowadzenie Polakom.
W 26. minucie zaatakowali Słowacy. Błąd polskich obrońców próbował wykorzystać Jendrisek, ale jego strzał głową był zbyt słaby i Szczęsny bez problemów złapał futbolówkę. W 30. minucie Polacy udokumentowali przewagę w pierwszej połowie, zdobywając gola. Z prawego skrzydła lewą nogą dośrodkował Łukasz Piszczek, a w polu karnym najwyżej wyskoczył Damien Perquis i kapitalnym strzałem głową pokonał Dusana Pernisa. Był to pierwszy gol obrońcy Sochaux zdobyty dla reprezentacji Polski. Chwilę później mogło być 2:0. W bardzo dobrej sytuacji w polu karnym znalazł się Rybus, ale atakowany przez dwóch obrońców oddał anemiczny strzał, który na rzut rożny sparował golkiper Słowaków.
Polacy spokojnie operowali piłką i próbowali przedostawać się pod bramkę Pernisa. W 38. minucie na strzał z pierwszej piłki zdecydował się Polanski, ale jego uderzenie minęło bramkę rywali o dobry metr. W 42. minucie mnóstwo szczęścia mieli Słowacy. W pole karne wbiegł Murawski i odegrał do Rybusa, który strzelił mocno, ale tylko w słupek. Minutę później mogło się to zemścić. Groźnie uderzał Hamsik, ale na posterunku był Wojtek Szczęsny, który wybił piłkę na rzut rożny. To była ostatnia niebezpieczna sytuacja w tej części meczu.
Drugą połowę spotkania obie drużyny zaczęły spokojnie. W polskiej ekipie doszło do trzech zmian. Matuszczyk wszedł za Polanskiego, Dudka za Murawskiego i Brożek za Lewandowskiego. Natomiast w zespole Słowacji Bakos zmienił Holosko. Pierwszą groźną okazję stworzyli sobie Polacy. W 52. minucie po dośrodkowaniu Obraniaka z rzutu rożnego groźnie głową strzelał Dudka, ale niestety jego uderzenie poszybowało nad poprzeczką. Chwilę później po drugiej stronie boiska szczęścia próbował Bakos, ale jego strzał pewnie złapał Szczęsny. Polacy mieli przewagę, ale przedostanie się pod bramkę Pernisa było trudniejsze niż w pierwszej połowie. Inna sprawa, że zmiany dokonane przez Franciszka Smudę wyraźnie odbiły się na jakości gry zespołu. Druga połowa generalnie toczyła się w wolniejszym tempie i akcji było jak na lekarstwo.
Kolejna warta odnotowania akcja miała miejsce w 67. minucie. Wtedy to Marek Cech zdecydował się na mocny, płaski strzał, ale jego uderzenie pewnie złapał Szczęsny. To była jedna z niewielu okazji Słowaków w tej części gry. Dziesięć minut później swoich sił próbował Obraniak, ale żadnych problemów nie miał z nim Dusan Pernis. W 79. minucie bardzo dobrze zachował się Łukasz Piszczek, który ofiarnie zablokował strzał rywala.Ostatnie dziesięć minut spotkania było bezbarwne, by nie powiedzieć, że nudne. Polska dowiozła prowadzenie do końca i zasłużenie wygrała ze Słowacją 1:0.
Brawo dla Damiena Perquisa, udowodnił niedowiarkom,
że potrafi dobrze grać po kontuzji, brawo Damien!