Polska kolonia w Serie A – liga włoska wraca do gry


W obecnym sezonie grupa Polaków będzie liczyć 17 piłkarzy. Który z nich będzie miał szansę na regularne występy?

21 sierpnia 2021 Polska kolonia w Serie A – liga włoska wraca do gry
wsbuzz.com

Włochy to od lat najpopularniejszy kierunek dla polskich piłkarzy, biorąc pod uwagę najsilniejsze ligi w Europie. Od sezonu 2016/2017 mamy co najmniej 10 rodaków występujących w ojczyźnie obecnych mistrzów Europy. W nadchodzącej kampanii możemy zobaczyć nawet 17 Polaków w Serie A. Kto ma największe szanse na regularne występy? Spróbujemy odpowiedzieć na to pytanie.


Udostępnij na Udostępnij na

Wiele na to wskazuje, że obecna odsłona ligi włoskiej będzie niezwykła. Choć na rynku transferowym świeciły pustki, to karuzela trenerska rozpędziła się do granic wytrzymałości. Hegemonia Juventusu została przerwana, dlatego w Turynie myślą tylko o powrocie na tron. Nieco osłabiony Inter będzie musiał bronić się przed walecznym Milanem i nieobliczalną Atalantą. Obsada jest bardzo zróżnicowana: mamy podział na ścisłą czołówkę ligi, a po drugiej stronie ekipy, które będą za wszelką cenę uniknąć spadku. Mniej więcej to samo można powiedzieć o Polakach w Serie A. Część będzie grała o najwyższe cele, a inni będą liczyć choćby na pojedyncze minuty i utrzymanie we włoskiej elicie.

Piotr Zieliński – Napoli

Pomocnik „Azzurrich” jest najbardziej doświadczonym Polakiem w Serie A – rozegrał już 263 ligowe mecze. Jednak co ważniejsze, Zieliński ma za sobą najlepszy sezon w karierze. Po raz pierwszy zanotował double-double, strzelił 10 goli i zanotował 13 asyst. Między innymi dzięki jego postawie Napoli do ostatnich sekund liczyło się w walce o zakwalifikowanie się do Ligi Mistrzów. Ostatecznie się nie udało przez remis z Hellasem Werona 1:1. W trakcie sezonu, gdy ekipa z Neapolu zawodziła, to zawodnik z Ząbkowic Śląskich wyróżniał się na tle partnerów.

Piotr Zieliński stał się kluczowym zawodnikiem pod wodzą Gennaro Gattuso, dzięki niemu pomocnik mógł w pełni skupić się na zadaniach ofensywnych. Jednak tutaj pojawia się mały znak zapytania. Rino zdecydowanie nie miał po drodze z Aurelio De Laurentiisem i szkoleniowiec przepłacił to posadą. Nowym trenerem Napoli został Luciano Spalletti, który ma przywrócić drużynę spod Wezuwiusza do Ligi Mistrzów. Jednak roszada na ławce trenerskiej może oznaczać, że rola Zielińskiego na boisku może się nieco zmienić. O tym nie przekonamy się za szybko, ponieważ zawodnik Napoli doznał niewielkiego urazu podczas treningu. Przez to nie zagrał w sparingu z Pescarą i być może minie go rozpoczęcie sezonu z Venezią na Stadio Diego Armando Maradona.

Hubert Idasiak – Napoli

W tej samej szatni, ale w zupełnie innym położeniu znajduje się Hubert Idasiak. Młody bramkarz ostatnio zbierał bardzo dobre noty, co nie umknęło uwadze Spallettiego. Włoch wpuścił polskiego bramkarza podczas meczu towarzyskiego z Wisłą Kraków. Jeszcze w poprzednim sezonie 19-latek pojawiał się na ławce rezerwowych w spotkaniach ligowych czy nawet przy okazji dwumeczu z Granadą w Lidze Europy. W Primaverze Idasiak zanotował 10 czystych kont w 20 starciach. Wydaje się, że jego rola w Napoli krok po kroku rośnie.

Przynajmniej tak mogliśmy uważać jeszcze kilka dni temu. Hubert nadal był trzecim bramkarzem, ale sporadycznie zasiadał na ławce w spotkaniach pierwszego zespołu. Mało tego, podczas jednego z treningów zagrał na środku obrony, gdy kontuzji doznał Kostas Manolas. Niestety w czwartek do Neapolu przyszedł Davide Marfella. Włoski bramkarz w przeszłości występował w młodzieżowych zespołach „Azzurrich” i często był wypożyczany. Ostatnie trzy sezony spędził w Bari, rozegrał 34 mecze w Serie D i tylko cztery w Serie C. Mimo to wydaje się, że właśnie 21-letni Marfella, a nie Idasiak ma zostać bramkarzem numer 3 w kadrze Napoli.

Wojciech Szczęsny – Juventus

W Turynie dawno nie było takiej sytuacji, 9-letnie panowanie „Starej Damy” dobiegło końca. W dodatku kibice musieli martwić się do ostatniej sekundy o awans do Ligi Mistrzów. Z drugiej strony chyba każdy klub chciałby sięgnąć po puchar i superpuchar, a mimo to otoczenie mogłoby mówić o nieudanym sezonie. O ile w 2020 roku Wojciech Szczęsny sięgnął po tytuł najlepszego bramkarza Serie A, o tyle rok później został nim Samir Handanović. Reprezentant Polski, tak jak cała kadra Juventusu, nie uniknął kilku błędów przez całe rozgrywki. Choć głosy obciążające 31-latka za stratę decydującego gola z FC Porto w Lidze Mistrzów były przesadzone, to w starciach z Milanem i Torino Polak powinien zachować się lepiej.

Dlatego w okolicach maja zaczęły pojawiać się plotki, że działacze „Juve” nie są zadowoleni z formy Szczęsnego i chętnie sięgnęliby po innego bramkarza. Numerem 1 w mediach stał się Gianluigi Donnarumma, który nie przedłużył kontraktu z Milanem. Jednak jak szybko pojawiły się te pogłoski, tak równie błyskawicznie zostały zdementowane przez samego Szczęsnego. Wracający do Turynu Massimiliano Allegri ma pełne zaufanie do reprezentanta Polski. Pozycja bramkarza wydaje się niezagrożona w obliczu odejścia Gianluigiego Buffona do Parmy. Drugim golkiperem został już 28-letni Mattia Perin (jeszcze kilka lat temu jeden z największych talentów), który poprzednio występował w Genoi. Sam powrót Allegriego do „Juve” pokazuje, że w stolicy Piemontu ciśnienie na trofea jest większe niż wcześniej. W tym wszystkim ma pomóc Szczęsny.

Łukasz Skorupski – Bologna

W poprzednim sezonie bramkarz Bologny zgarniał dobre noty. W ciągu miesiąca obronił rzuty karne wykonywany przez Ciro Immobilego i Zlatana Ibrahimovicia. Nawet w obliczu wysokiej porażki z Atalantą 0:5 obserwatorzy doceniali Skorupskiego. Gdyby nie jego interwencje, dominacja byłaby jeszcze większa. Włoskie media donosiły kilka miesięcy temu nawet o ewentualnym przedłużeniu kontraktu do 2025 roku. Jednak w tej chwili obowiązuje umowa do końca sezonu 2022/2023. O ile poprzedni sezon był bardzo udany, o tyle wejście w obecną kampanię trudno takim nazwać. Już w 1. rundzie Coppa Italia Bologna odpadła z Ternaną 4:5, a przez chwilę beniaminek Serie B prowadził nawet 5:1.

Nic dziwnego, że każdy zawodnik „Rossoblu” otrzymał bardzo niskie noty za taki występ. Skorupski nie był tu wyjątkiem, obserwatorzy twierdzą, że przy co najmniej dwóch bramkach powinien zachować się lepiej, a do tego nie najlepiej grał nogami. Sinisa Mihajlović na konferencji pomeczowej nie szukał okrągłych słów na wytłumaczenie porażki: – Wszyscy zrobiliśmy złe wrażenie i musimy przeprosić fanów i klub. Z całym szacunkiem dla Ternany coś takiego nie może się zdarzyć. Możesz przegrać, ale nie w ten sposób i wszystkim jest przykro. Odpadliśmy z pucharu i to jest dzwonek alarmowy, ponieważ musimy zachować koncentrację. Trudno to wytłumaczyć, musimy więcej pracować w defensywie, ale to też kwestia skupienia uwagi w tych kluczowych sytuacjach. Pozostaje nam liczyć, że zarówno Łukasz Skorupski, jak i cała Bologna szybko wrócą na właściwe tory.

Kacper Urbański – Bologna

Oprócz Skorupskiego w szatni Bologny mamy również Kacpra Urbańskiego. Ten 16-letni pomocnik ma już za sobą debiut w Serie A, pojawił się na murawie przy okazji meczu z Genoą. Choć wszedł dopiero w 89. minucie, to przy okazji meczów z Hellasem Werona i Juventusem pojawił się na ławce rezerwowych. Dzięki temu możemy zauważyć, że Polak pojawia się w planach Sinisy Mihajlovicia. Jeszcze w lutym Urbański występował w Lechii Gdańsk, ale został wypożyczony przez Bolognę z obowiązkiem wykupu. Początkowo do grup młodzieżowych, ale pod koniec sezonu piął się w klubowej hierarchii. Przed obecnym sezonem umowa została dopięta, a za Kacpra Bologna wyłożyła 750 tysięcy euro. Mamy nadzieję, że młody pomocnik za jakiś czas stanie się pełnoprawnym zawodnikiem pierwszego zespołu ekipy Sinisy Mihajlovicia.

Karol Linetty – Torino

Gdy reprezentant Polski przenosił się do „Granaty”, nie brakowało optymizmu. Drużyna z Turynu pomału spadała w tabeli i czekała ją przebudowa. Wydawało się, że Linetty może być jednym z kluczowych zawodników. Notował solidne występy w Sampdorii, w dodatku nowym trenerem „Byków” został Marco Giampaolo. Szkoleniowiec bardzo dobrze znał Polaka właśnie z występów dla klubu z Genui. Jednak jeden, jak i drugi nie podołali. Trener został zwolniony po 18. kolejce, a Davide Nicola niechętnie umieszczał Karola w składzie. Po zmianie trenera Polak zagrał tylko w dziwięciu spotkaniach (rozegrał zaledwie 322 minuty).

W obecnym sezonie również trudno przewidzieć, czy pomocnik będzie regularnie występował pod wodzą Ivana Juricia. Linetty zaliczył 83 minuty w pucharowym starciu z Cremonese – Torino wygrało w rzutach karnych 4:1. Jednak pytanie, czy też w lidze Polak może liczyć na miejsce w pierwszym składzie. „Byki” są w sporym kryzysie, co pokazał poprzedni sezon i 17. miejsce. Torino miało tylko cztery punkty przewagi nad zdegradowanym Benevento. Linetty nie znajduje się w najprzyjemniejszym położeniu i balansuje na krawędzi pierwszej jedenastki i ławki rezerwowych. Dopiero pierwsze mecze ligowe dadzą nam odpowiedź, czy Polak będzie istotnym zawodnikiem drużyny z Turynu.

Bartosz Bereszyński – Sampdoria

Na taką niepewność w kadrze nie może narzekać Bartosz Bereszyński. Defensor Sampdorii jest podstawowym graczem w ekipie z Genui. Sezon 2020/2021 zakończył z 32 meczami na koncie i trafieniem przeciwko Cagliari. Pozycja reprezentanta Polski we włoskim zespole nie powinna się zmienić mimo roszady na ławce trenerskiej. Jeszcze podczas rozgrywek ligowych Claudio Ranieri zapowiedział, że opuści „Blucerchiatich” i tak się stało. Włoch w kampanii 2019/2020 wyciągnął drużynę ze strefy spadkowej, a rok później zajął bardzo dobre 9. miejsce. Następcą Ranieriego został Roberto d’Aversa, poprzednio szkoleniowiec Parmy.

Nowy trener raczej nie powinien zmieniać roli Bereszyńskiego w kadrze. Przynajmniej tak można wnioskować po meczu pucharowym z Alessandrią. Sampdoria wygrała 3:2, choć przegrywała 1:2. Drugoligowiec wyszedł na prowadzenie po wykorzystanym rzucie karnym przez Simone Corazzę. „Jedenastkę” sprokurował właśnie Bereszyński w starciu z Andreą Arrighinim, choć trudno tu mówić o mocnym faulu. Włoch umiejętnie wykorzystał wystawioną nogę przez polskiego obrońcę i znalazł kontakt. Przez to w Genui przez chwilę było gorąco, bo gospodarze musieli gonić wynik. Ostatecznie Sampdoria gra dalej w Coppa Italia.

Bartłomiej Drągowski – Fiorentina

Jednym z najlepszych Polaków w Serie A poprzedniego sezonu był Bartłomiej Drągowski. Mimo zajęcia dopiero 13. lokaty przez „Violę” 24-letni bramkarz był wyróżniającym się piłkarzem. W 36 meczach zaliczył osiem czystych kont i bardzo często popisywał się udanymi interwencjami. Jeszcze podczas pobytu w Empoli Polak pokazywał, na co go stać. Najzagorzalsi kibice calcio mają w pamięci parady Drągowskiego w meczach z Fiorentiną, pobity rekord obron w trakcie starcia z Atalantą, gdy sparował aż 17 strzałów rywali. Nawet w momencie, gdy Empoli spadało z ligi po rywalizacji z Interem, Bartłomiej do końca utrzymywał nadzieje kibiców na uniknięcie degradacji. W ekipie z Florencji jedynie potwierdza swoją bardzo wysoką formę.

Do liczby czystych kont możemy dodać dwa obronione rzuty karne na przestrzeni dwóch miesięcy. Najpierw wygrał pojedynek z Joao Pedro w meczu z Cagliari, a w trakcie starcia z Milanem sparował „jedenastkę” Francka Kessiego. Nie bez powodu nazwisko Drągowskiego najczęściej pojawiało się w letnim okienku transferowym. Bardzo wiele mówiło się o ewentualnych przenosinach do Borussii Dortmund, a pojawiały się jeszcze plotki o Atletico Madryt czy Tottenhamie. Po usługi Bartłomieja miał sięgnąć obecny mistrz Włoch, czyli Inter Mediolan. W obliczu kończącego się kontraktu Samira Handanovicia Polak miałby zostać następcą 37-letniego Słoweńca. Być może temat wróci latem 2022 roku, jak na razie Drągowski pozostaje w Fiorentinie i oby podtrzymał swoją rewelacyjną dyspozycję.

Arkadiusz Reca – Atalanta/Spezia

Kolejnym Polakiem, którego nazwisko często pojawiało się na rynku transferowym, jest Arkadiusz Reca. Obecny (jeszcze) zawodnik Atalanty spędził poprzednie dwa sezony na wypożyczeniach w SPAL i Crotone. Choć z oboma klubami zaliczył spadek z Serie A, to zaczyna zbierać coraz więcej minut na boisku. W pierwszym z wymienionych zespołów zanotował 26 meczów, a w Crotone zagrał 31 razy. Mało tego, w poprzednim sezonie strzelił dwa gole i zanotował trzy asysty. Pewnie czuje się na lewej stronie pomocy i gdyby nie urazy, Reca zaliczyłby więcej meczów. Pod koniec sezonu uszkodził łąkotkę, przez co zabrakło go w kadrze na Euro 2020.

Za moment czeka nas rozpoczęcie Serie A, a nadal nie wiemy, gdzie zagra Arkadiusz. Wrócił z wypożyczenia do Atalanty, ale w ekipie z Bergamo nie może liczyć na regularne występy. Stąd doniesienie o przenosinach Polaka. Przed startem ligi ma przejść testy medyczne w Spezii, a jak można było wyczytać na włoskich portalach, po Recę miała zgłosić się Fiorentina. W obliczu odejścia Christiana Biraghiego drużyna z Florencji ma szukać następcy na lewą stronę. Mimo to wydaje się, że transfer do zespołu z Ligurii jest dużo bardziej prawdopodobny. Za reprezentanta Polski Atalanta miałaby otrzymać 2,5 miliona euro.

Paweł Dawidowicz – Hellas Verona

Drużyna z Werony była jedną z rewelacji ubiegłego sezonu. Hellas według przewidywań miał walczyć o utrzymanie, a zakończyło się na bardzo dobrej 10. lokacie. Jednym z autorów takiego wyniku był Paweł Dawidowicz. Polski obrońca rozegrał 30 ligowych spotkań, z innych defensorów to najlepszy wynik. Dobra i regularna gra we Włoszech poskutkowała powrotem do reprezentacji Polski i powołaniem na Euro 2020. W mistrzostwach Europy Dawidowicz rozegrał pięć minut, wchodząc z ławki w meczu z Hiszpanią. Przed startem Serie A możemy zaryzykować stwierdzenie, że pozycja Pawła w Hellasie jest dobra.

Nawet mimo zmiany szkoleniowca. Ivana Juricia zastąpił Eusebio Di Francesco, oprócz tego w klubie pojawił się wypożyczony z Romy Mert Cetin. Prawdopodobnie to Turek będzie głównym rywalem Dawidowicza o miejsce w pierwszym składzie „Gialloblu”. Jak na razie reprezentant Polski wygrał pierwsze starcie, rozgrywając cały mecz w Coppa Italia przeciwko Catanzaro – wygrana Hellasu 3:0. Nazwisko Dawidowicza też pojawiło się w letnim okienku, po obrońcę miało zgłosić się Torino, zainteresowanie było też z Anglii. Ostatecznie Hellas obdarzył Pawła zaufaniem, o czym najlepiej świadczy przedłużenie kontraktu przez defensora do 2025 roku.

Sebastian Walukiewicz – Cagliari

Takiego komfortu nie ma Sebastian Walukiewicz w Cagliari. Na początku ubiegłego sezonu były obrońca Pogoni Szczecin był podstawowym zawodnikiem bloku defensywnego Sardyńczyków. Polak bardzo dobrze wykorzystał wahania formy Diego Godina czy Ragnara Klavana. Mimo to wyniki całego klubu były coraz gorsze, „Isolani” zaliczyli passę 16 ligowych meczów bez zwycięstwa. Przed ostatnim meczem Eusebio Di Francesco w roli trenera Walukiewicz usiadł na ławce. Niestety do końca sezonu z niej nie wstał. Cagliari pod wodzą Leonardo Sempliciego zdołało się utrzymać, ale Sebastian stracił w hierarchii drużyny.

Nic dziwnego, że Polak – według doniesień medialnych – miał myśleć o odejściu. O defensora z Gorzowa Wielkopolskiego miało ubiegać się Torino, czyli dokładnie ten sam klub, który chciał ściągnąć do siebie Dawidowicza. Jednak do transferu nie doszło, a być może pozycja Walukiewicza zaczyna zmieniać się na lepszą. Trener Semplici wystawił 21-latka w meczu pucharowym z Pisą. Cagliari wygrało 3:1, a Polak jako jedyny z defensorów nie został zmieniony. Ten fakt może oznaczać, że włoski szkoleniowiec będzie coraz częściej stawiał na Sebastiana.

Łukasz Teodorczyk – Udinese

Prawdopodobnie w najgorszym położeniu ze wszystkich Polaków w Serie A znajduje się Łukasz Teodorczyk. Napastnik spędził poprzedni sezon na wypożyczeniu w Charleroi. Do debiutu w nowych barwach doszło dopiero w połowie grudnia, wszystko z powodu urazu biodra. Teodorczyk w 17 spotkaniach strzelił bramkę i zaliczył asystę, niestety nawet w klubie z Pro League był głównie rezerwowym, bo zaliczył raptem 323 minuty na boisku. Po powrocie do Udinese pewnie niewiele się zmieniło. Choć Stefano Okaka czy Ignacio Pussetto to nie jest jakaś górna półka napastników, to i tak cieszą się większym uznaniem od Teodorczyka. Jakiś czas temu pojawiły się plotki o powrocie Łukasza do Polski czy przenosinach do Parmy. Jednak tutaj przeszkodą nie do przeskoczenia mają okazać się warunki finansowe. Tuż przed startem Serie A sytuacja 30-latka nie jest najlepsza.

Paweł Jaroszyński – Salernitana

Jeden z trzech Polaków, którzy sezon temu wywalczyli awans do Serie A. Można powiedzieć, że Paweł Jaroszyński to już uznana marka we Włoszech. Coś w rodzaju innego Polaka, Tomasza Kupisza. Defensor pochodzący z Lublina w trakcie sezonu zmienił klub. Jesienią zagrał w 16 ligowych meczach dla Pescary, w których dołożył asystę. Zimą został w Serie B, ale przeniósł się do Salernitany, w niej zanotował też 16 spotkań i znów zaliczył asystę. Zmiana barw w ramach wypożyczenia to był strzał w dziesiątkę. Pescara spadła do Serie C, a Salernitana cieszyła się z awansu do włoskiej elity. W dodatku sam Jaroszyński zyskał na uniwersalności, ponieważ trener Fabrizio Castori wystawiał Jaroszyńskiego na lewym wahadle, a w Pescarze grał też w środku obrony.

Salernitana jako beniaminek raczej będzie grała defensywnie, skoro nawet w wygranym 2:0 pucharowym meczu z Regginą klub z Salerno zagrał w ustawieniu 5–3–2. Niestety dla Jaroszyńskiego na lewej obronie zagrał wypożyczony z Atalanty Matteo Ruggeri. Ten 19-letni Włoch zaliczył asystę, a w poprzednim sezonie rozegrał sześć meczów w Serie A. Ekipa z Bergamo słynie z bardzo dobrze wyszkolonej młodzieży, więc nie będzie zaskoczeniem, jeśli to Ruggeri, a nie Jaroszyński będzie częściej pojawiał się na boiskach ligowych.

Szymon Żurkowski – Empoli

Przed Szymonem Żurkowskim już 3. sezon w barwach Empoli, już tyle trwa wypożyczenie 23-latka z Fiorentiny. W barwach „Azzurrich” początki były bardzo trudne – zaledwie siedem rozegranych meczów w kampanii 2019/2020. Jednak teraz nieco się zmieniło, przede wszystkim trenerzy. O ile wcześniej Empoli trzykrotnie zmieniało szkoleniowca, o tyle w poprzednim sezonie czas na zbudowanie zespołu dostał Alessio Dionisi. Właśnie pod jego wodzą klub z Toskanii wrócił do Serie A, przegrywając w lidze zaledwie trzy mecze. Żurkowski zanotował już 25 spotkań. Fakt, że ani jednego nie dograł w pełnym wymiarze, ale to nie przeszkodziło mu w strzeleniu dwóch bramek i świętowaniu awansu.

Przed nadchodzącym sezonem Empoli objął stary-nowy trener, Aurelio Andreazzoli. Choć jego ostatnia przygoda z tym klubem skończyła się spadkiem z ligi, to trzeba przyznać, że preferowany przez niego futbol był atrakcyjny dla oka. Czasami w parze szły wyniki, co widać po zwycięstwach nad Napoli, Fiorentiną czy Torino. Obecną kampanię Andreazzoli rozpoczął od pokonania Vicenzy w Pucharze Włoch 4:2. Żurkowski w tym meczu rozegrał 28 minuty, wchodząc z ławki. Przy ofensywnym stylu gry Empoli, a tego możemy się spodziewać, polski pomocnik może odnaleźć się bardzo dobrze.

Aleksander Buksa – Genoa

Saga dotycząca odejścia Aleksandra Buksy z Wisły Kraków dobiegła końca na początku lipca. Po 18-letniego napastnika sięgnęła Genoa, której emjest Davide Ballardini. Czy to czegoś nie przypomina? Właśnie ten szkoleniowiec był w ekipie „Grifone”, gdy we Włoszech lądował Krzysztof Piątek. Włosi szybko podłapali temat i zaczęli szukać podobieństw. Jednak wszystko w swoim czasie. Choć trzeba zaznaczyć, że Buksa miał bardzo dobre wejście do nowego zespołu. Najpierw zanotował asystę po efektownej akcji w sparingu z FC Stubai, a w meczu z FSV Mainz zdobył gola po strzale głową.

Tutaj warto trochę stonować emocje, Aleksander w meczu pucharowym z Perugią nie podniósł się z ławki. Genoa wygrała 3:2, choć przegrywała 0:2. Młody Polak z pewnością ma od kogo uczyć się piłkarskiego fachu, a to w takim wieku jest najważniejsze. Buksa może liczyć na wskazówki od Mattii Destro czy Gorana Pandeva, czyli prawdziwych bomberów w Serie A. Konkurencja również nie śpi, ponieważ w ataki trener Ballardini ma do dyspozycji Andreę Favillego, Kevina Agudelo, Caluba Ekubana, Yayaha Kallona czy Flavio Bianchiego. Wyłączając „mentorów”, średnia wieku napastników Genoi wynosi 22 lata.

Patryk Dziczek – Lazio

Ostatnim Polakiem, który może wpisać sobie do CV awans do Serie A, jest Patryk Dziczek. Jednak tutaj świętowanie ma bardzo gorzki posmak. W lutowym meczu z Ascoli 23-latek stracił przytomność i upadł na murawę. W szpitalu lekarze stwierdzili, że Polak dostał ataku epilepsji. Tym samym licznik ligowych występów zatrzymał się na 15 spotkaniach. Zawodnik wrócił do zdrowia, ale od feralnego meczu w Serie B już nie pojawił się na boisku. Reprezentant WKS Cedric Gondo zadedykował bramkę z Pordenone właśnie Dziczkowi. Co ciekawe, obaj byli wypożyczeni z Lazio do klubu z Salerno.

Formalnie wypożyczenie 23-latka do Salernitany dobiegło końca i karta Dziczka znów jest w rękach działaczy Lazio. W ostatnim czasie pojawiały się doniesienia o powrocie Patryka do Polski. Ściągnięciem pomocnika ma być zainteresowana Legia Warszawa, a sam Czesław Michniewicz podobno jest zagorzałym zwolennikiem takiego ruchu. Mimo przejścia szczegółowych badań według włoskich mediów Lazio nie chce ryzykować wystawiania Dziczka w kolejnych meczach. Jeśli to byłoby prawdą, ewentualny powrót do Polski nie jest wcale złym pomysłem.

Nicola Zalewski – AS Roma

Naszą listę Polaków w Serie A na sezon 2021/2022 zamyka Nicola Zalewski, czyli jedno z objawień ostatnich miesięcy we Włoszech. Już kilka miesięcy temu 19-latek zwrócił na siebie uwagę. Bardzo dobry bilans w Primaverze – 23 mecze, 9 goli i 8 asyst – zwrócił uwagę Paulo Fonseki. Efekt? Debiut w lidze z Crotone, okraszony asystą i premierowy mecz w europejskich pucharach przeciwko Manchesterowi United w Lidze Europy. Zalewski nawet zdobył gola przeciwko „Czerwonym Diabłom”, jednak później trafienie sklasyfikowano jego bramka samobójcza Alexa Tellesa. Po tak obiecujących występach apetyty mogą tylko rosnąć.

Po przyjściu Jose Mourinho można było mieć wątpliwości, czy styl prowadzenia zespołu przez Portugalczyka i presja wyników nie wyhamuje rozwoju Nicoli. Jednak szczęśliwie okazało się, że nie. Jak przyznał ojciec piłkarza w rozmowie ze Sportowymi Faktami, Mourinho ma stawiać na młodego Polaka. – Podobasz mi się, będziesz rozwijał się pod moimi skrzydłami. Nie licz, że będziesz głębokim rezerwowym. Będę na ciebie stawiał – takie słowa miał usłyszeć Nicola od legendarnego szkoleniowca. Jeśli faktycznie Mourinho z ochotą będzie wystawiał Zalewskiego, to może na tym zyskać wiele zainteresowanych stron. Od piłkarza, przez Romę, aż w końcu do reprezentacji Polski. Przy ostatnich powołaniach Paulo Sousa nie zapomniał o młodym talencie z Tivoli i umieścił go na liście przy okazji meczów z Albanią, San Marino i Anglią.

***

Oczekiwanie dobiegło końca. W końcu rozpoczynamy sezon 2021/2022 w Serie A. Jak możemy zauważyć, po raz kolejny Polaków nie brakuje. Przy takiej liczbie wiadomo, jak jest, inni są pewniakami do pierwszego składu, a kolejni mogą być zmuszeni do transferu w poszukiwaniu minut na boisku. Na Półwyspie Apenińskim mamy już zarówno doświadczonych zawodników, jak i młode talenty, którymi trzeba odpowiednio operować. Pokrótce opisaliśmy sytuację każdego z Polaków, ale w futbolu nic tak nie przemawia jak poczynania na murawie. Niech sami zainteresowani zabiorą głos. Nam pozostaje zaparzyć espresso i delektować się ligą mistrzów Europy!

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze