Miało być gładko, miało być przyjemnie, a tu niespodzianka. W meczu Polonia – Zagłębie goście skazywani na pożarcie na przekór wszystkim wywożą z Warszawy punkt. Grali mądrze, skutecznie, z pomysłem. Zabrakło tylko trochę koncentracji w kluczowych momentach meczu. Dlatego pytamy się sosnowiczan: czy nie można się było tak prezentować wcześniej? Zaś Polonia straciła szansę na odskoczenie od strefy spadkowej.
Polonia – Zagłębie: sosnowiczanie grali jak nie oni
I będziemy z wami szczerzy, to tak krytykowane Zagłębie, które może zaliczyć najhuczniejszy spadek lat, wyglądało naprawdę dobrze. Konstruowali składne akcje środkiem pola, bardzo dobrze chodził lewy bok z Szostkiem i Polyarusem. Doskakiwali wysoko do rywala, a sami bez problemu omijali średnio udany pressing Polonii. Bynajmniej nie wyglądali jak ostatni zespół ligi. Efekt? Już w 4. minucie Kamil Biliński wygrał główkę z obrońcą Polonii i wyprowadził zagłębiaków na prowadzenie.
Polonia – Zagłębie: stare grzechy wróciły
A Polonia miała problem podejść pod pole karne rywala. W ogóle miała problem z tym, aby być przy piłce. „Duma Stolicy” była niezwykle pasywna, co nas dziwi, bo do utrzymania daleka droga. Bliski szczęścia w 21. minucie był Wojciech Fadecki, ale choć umieścił piłkę w bramce, to był na pozycji spalonej. Kilka minut później miała miejsce kapitalna wrzutka z prawej strony. Szymon Kobusiński główkował, ale nadludzkim refleksem popisał się Mateusz Kos, by po chwili defensor gości wybił piłkę na róg.
Polonia zamknęła Zagłębie na ich połowie, ale grzechy przeszłości znów się odezwały. Mianowicie zbyt wysoko ustawiona obrona. W 32. minucie Kamil Biliński otrzymał cudowne podanie z własnej połowy, popędził w stronę bramki sam na sam z Jakubem Lemanowiczem. Doświadczony i klasowy snajper pokonał golkipera i podwyższył prowadzenie gości na 2:0.
Polonia jednak nie podłamała się drugim golem i bardzo szybko odpowiedziała. Mateusz Michalski świetnie wypatrzył będącego na skraju pola karnego Nikodema Zawistowskiego, który świetnym, mocnym strzałem pod poprzeczkę dał gola kontaktowego gospodarzom.
Zagłębie naprawdę mogło się podobać
Wydawało się, że to gospodarze po lepszej końcówce pierwszej połowy rzucą się do odrabiania strat. Nic z tych rzeczy, bo piątkowe Zaglębie bynajmniej nie zamierzało chować się za podwójną gardą. Dalej robili swoje, doskakiwali ostro do rywala. Byli dwa razy groźniejsi od Polonii, która pragmatyzm, jaki narzucił trener Smalec, myliła z pasywnością.
Dlatego to Zagłębie zdobyło trzeciego gola, a nie Polonia wyrównała. Wrzutka z prawej strony, zgranie do Kamila Bilińskiego, który z dwóch metrów zapakował do siatki Lemanowicza, czym skompletował hat-tricka. Nokaut.
#POLZAG | ⏰ 58' CO TU WIĘCEJ DODAĆ, "BILA" Z HAT-TRICKIEM ❤️💚🤍 pic.twitter.com/fvhUQKAbMX
— Zagłębie Sosnowiec (@zaglebie_eu) April 19, 2024
Sytuacja zrobiła się na tyle gorąca, że część kibiców postanowiła zejść z trybun. Jednak Zagłębie samo postanowiło sobie skomplikować sytuację. Najpierw obrońca gości sfaulował Nikodema Zawistowskiego, przez co Polonia w 66. minucie otrzymała rzut karny.
Do piłki podszedł Michał Bajdur i strzałem w środek pokonał bramkarza gości. Natomiast dwadzieścia minut później Polonia w 85. minucie wyrównała stan gry za sprawą Michała Grudniewskiego, który wbiegł w pole karne i wpakował piłkę do siatki ku uciesze kibiców.
Końcówka była naprawdę gorąca. Zagłębie Sosnowiec strzeliło czwartą bramkę, jednak została ona anulowana, ponieważ przy zgraniu piłki, zawodnik gości trafił piłkę ręką, co wychwycił dopiero VAR. Ostatecznie wynik nie uległ zmianie. Jedni mogą czuć żal, bo wypuścili z rąk dwubramkowe prowadzenie, a drudzy nie potrafili pokonać czerwonej latarni ligi.
Dwóch rannych, ale tylko jeden coś udowodnił
Nie będziemy kryć, Zagłębie Sosnowiec sprawiło miłą niespodziankę swoim kibicom. Może i nie udało się dowieźć zwycięstwa, ale pokazali, że w piłkę grać potrafią. Może trener Marek Saganowski poukłada zespół ze Śląska, by ten ustabilizował się w następnym sezonie, niezależnie od tego, gdzie będzie. A Polonia miała świetną szansę odskoczyć od strefy spadkowej, ale jej nie wykorzystała, to się jeszcze trochę pomęczą, by uzyskać utrzymanie.
Jeśli Sagan zostanie w Sosnowcu, to pewnie utrzyma ich w II lidze, a to jest dla Zagłębia najważniejsze, by nie zakopać się w III lidze, bo o awans będzie im trudno, przy obecnej koniunkturze.
Jest na to szansa. Sagan w drugoligowych Siedlcach wykonywał dobrą robotę, ale tak jak piszesz, w klubie musi przestać panować chaos. Bo patrząc na ich grę w ostatnim meczu, to naprawdę nie wyglądali tak tragicznie jak o nich mówiono.