W ostatnich latach Polacy odgrywają coraz mniejszą rolę w Szwajcarii. Ostatnim piłkarzem, który stał się gwiazdą tamtejszej ligi, był Marcin Kuźba. Potem było już znacznie gorzej, choć wielu zawodników próbowało podbić tamtejszą ligę.
W poprzednim tekście opisaliśmy poczynania polskich piłkarzy w Szwajcarii do 1995 roku. Później nasi zawodnicy wciąż odgrywali znaczącą rolę. Na pierwszym planie wciąż był pomocnik Aarau, Dariusz Skrzypczak, a w jego ślady wciąż szli koleni polscy piłkarze. Często byli to zawodnicy cieszący się reputacją wielkich talentów, którzy traktowali kraj ze stolicą w Bernie jako okazję do wybicia się do silniejszej ligi. Tak Szwajcarię traktował właśnie Jacek Dembiński, który w atmosferze skandalu wyjeżdżał w 1995 roku do Lausanne Sports. Zespół z Lozanny nie zapłacił kwoty odstępnego, bo zgodnie ze słowem danym przez „Dembinę” i jego menedżera nie było takiej konieczności. Zaskoczenie było ogromne, kiedy o swojego asa upomniał się Lech Poznań, udowodniając, że transfer był bezpodstawny. Lech otrzymał całkiem niezłą sumkę za wypożyczenie piłkarza, który wprowadzając władze klubu w błąd, zniechęcił do siebie działaczy i po pół roku wrócił do Polski. W tym samym czasie swoich sił w Szwajcarii próbował też Paweł Drumlak, lecz jego pobyt w Luzern nie należy do udanych.
W 1996 roku do Szwajcarii trafiło dwóch byłych reprezentantów Polski. Zarówno Dariusz Szubert, jak i Marek Leśniak są kojarzeni w Polsce z Pogonią Szczecin, jednak ten pierwszy przeszedł do Zurychu z niemieckiego Oldenburga, a drugi dołączył do Neuchatel Xamax po zamknięciu rozdziału swojej kariery w Wattenscheid. Przygoda Szuberta była krótka, pomocnik rozegrał tylko pięć spotkań, po czym wyemigrował do belgijskiego Lommel. Znacznie lepiej w Axpo Super League poradził sobie Leśniak. Weteran futbolowych boisk w pierwszym sezonie dziesięć razy wpisywał się na listę strzelców, w drugim dołożył kolejne dwie, po czym wrócił do Niemiec. Jego bilans w Szwajcarii zamknął się 41 występach i 12 bramkach.
Pod koniec lat 90. do Szwajcarii wyjechało kliku kolejnych przedstawicieli polskiej ekstraklasy. Epizod nie poparty żadnym występem w Lausanne zanotował Piotr Matys, uchodzący w kraju nad Wisłą za całkiem spory talent. Marcin Ciliński rozegrał 17 spotkań w Young Boys Berno, po czym przeszedł do Winterhur. W tym ostatnim klubie na krótko zagościł też Jacek Przybylski, w Solothurn kilka występów zaliczył Grzegorz Skwara, całkiem nieźle w Young Boys radził sobie Damian Seweryn, który grał w tym klubie przez dwa i pół roku. Prawdziwą furorę zrobił jednak Marcin Kuźba.
Były piłkarz Górnika Zabrze w 1998 roku przeniósł się do francuskiego Auxerre. Tam jednak nie miał szans na grę w pierwszym składzie, więc zdecydował się na kontynuowanie swojej kariery w Lausanne Sports. W Lozannie stał się prawdziwym postrachem szwajcarskich bramkarzy. Już w pierwszym sezonie strzelił 13 bramek, stając się najlepszym snajperem swojej drużyny. W drugim do samego końca walczył o miano najlepszego strzelca całej ligi. Kuźba strzelił 20 bramek w 33 meczach, co nie umknęło uwadze selekcjonera reprezentacji Polski oraz klubów z silniejszych lig. Wystarczyły trzy mecze kolejnego sezonu, w których napastnik zdobył dwie bramki, by w szybkim tempie porozumieć się z AS St. Etienne.
Kuźba był jednym z ostatnich piłkarzy, który rozsławił polską piłkę na boiskach Szwajcarii. Później nasi piłkarze już nie radzili sobie tak dobrze jak były napastnik Górnika Zabrze. W FC Aarau grał Marek Citko, lecz jego przygoda z tym krajem trwała tylko rok i zakończyła się na 24 grach i trzech golach. Potem Citko raz jeszcze próbował swoich sił w tym kraju, lecz krótki epizod w Yverdon nie przyniósł mu chwały. Arkadiusz Żarczyński przez pewien czas zakładał koszulkę Sionu, a następnie Vevey. Bartosz Partyka zaliczył osiem występów w Winterhur, Paul Grischok grał przez pół roku w Servette Genewa, a David Kwiek zaliczył kilka udanych spotkań w Yverdon. Dużą karierę w Szwajcarii wróżono Zbigniewowi Zakrzewskiemu, jednak poznaniak nie oczarował Axpo Super Ligi, grając w FC Sion i nie przekonał do siebie kibiców, zakładając koszulkę FC Thun. Nieco lepsze wrażenie pozostawił po sobie Kamil Grosicki, który trafił do Sionu w wieku 19 lat. Po rozegraniu ośmiu spotkań i zdobyciu trzech goli popularny „Grosik” wrócił do Polski, by kontynuować swoją karierę w Jagiellonii Białystok.