Po nie najlepszym początku sezonu 2017/2018 od pewnego czasu można zauważyć poprawę wyników drużyny szczecińskiej Pogoni. Czy jest to oznaka rzeczywistej poprawy formy "Portowców", czy też jedynie efekt słabości przeciwników?
Przypomnijmy, od czasu ostatniej ligowej porażki (0:3 z Zagłębiem w Lubinie) drużyna ze Szczecina kolejno pokonała u siebie 3:0 Lecha Poznań w Pucharze Polski, następnie już w lidze bezbramkowo zremisowała na własnym boisku z gdańską Lechią (w zgodnej opinii ekspertów będąc drużyną zdecydowanie lepszą), a w 6. kolejce ponownie odprawiła przeciwnika (tym razem Arkę Gdynia na wyjeździe) z wynikiem 3:0. Czy te rezultaty mogą być zwiastunem marszu w górę tabeli podopiecznych Macieja Skorży? Odpowiedzi na to pytanie spróbujemy udzielić, przyglądając się bliżej drużynie „Portowców” oraz ich ostatnim meczom.
Pewniak między słupkami
Jednym z powodów lepszej dyspozycji piłkarzy ze stolicy województwa zachodniopomorskiego może być dobra postawa w ostatnim czasie pozyskanego przed sezonem bramkarza Łukasza Załuski. Były zawodnik Wisły Kraków oraz Celticu Glasgow już w trzecim meczu z rzędu zachował czyste konto. Może to również wskazywać na dobrą postawę defensywy Pogoni. I rzeczywiście, świetną grę prezentują Lasza Dwali oraz Cornel Rapa, a dużą aktywnością w ofensywie i defensywie odznaczał się Ricardo Nunes. Problemem wydaje się jedynie kwestia komunikacji między bramkarzem a obrońcami, co wydaje się normalne, biorąc pod uwagę krótki okres pobytu Załuski w Pogoni. Wydaje się więc, że Maciej Skorża nie musi się przesadnie martwić o dyspozycję defensywy zespołu, co wcześniej nie zawsze było normą w przypadku Pogoni.
Atak pod znakiem zapytania
Problemy zaczynają się jednak w formacjach ofensywnych. Warto zwrócić uwagę, że w ostatnim meczu ligowym z Arką, mimo teoretycznie trzech strzelonych bramek, żadna (!) nie została zdobyta z gry (dwa gole z karnych oraz samobójcze trafienie Szwocha). Jeszcze większym niepokojem kibiców Pogoni napawa fakt, że od początku sezonu (a za nami już sześć kolejek) liczba bramek zdobytych przez napastników „Dumy Pomorza” wynosi… zero. Dlaczego tak się dzieje? Analiza postawy poszczególnych graczy formacji pomocy i ataku pokazuje, że nie każdy z nich znajduje się w dobrej dyspozycji, na niektórych pozycjach widoczny jest zaś brak dwóch równorzędnych piłkarzy.
Na początek pomoc: chwalony po wcześniejszych spotkaniach Dawid Kort w meczu z Arką został skutecznie wyłączony z gry; wyraźnie było widać, że nie radzi sobie dobrze przy indywidualnym kryciu przez przeciwnika. Dość dobrze prezentował się Adam Gyurcsó, ale zawiedli piłkarze, którzy mieli być liderami zespołu: Rafał Murawski (w meczu z Arką w pierwszym składzie zastąpił go młody Jakub Piotrowski, który rozegrał przeciętne spotkanie) i Jarosław Fojut.
Bardzo słabo wypada natomiast atak: w spotkaniu z Arką jedynym nominalnym napastnikiem był Adam Frączczak, który od jakiegoś czasu już tradycyjnie odbiera po każdej kolejce słabe noty. Zawodzi również Łukasz Zwoliński, nie tak dawno ulubieniec szczecińskich trybun. Widoczne są również braki kadrowe: Spas Delew ciągle leczy kontuzję barku, której nabawił się pod koniec zeszłego sezonu. W zgodnej opinii wielu ekspertów i kibiców pilnie potrzebne są wzmocnienia ataku.
Co dalej?
Warto również spojrzeć na ostatnich przeciwników Pogoni oraz na rywali w najbliższych kolejkach. O ile triumf nad Lechem ma dużą wartość, gdyż mimo odpadnięcia z europejskich pucharów jest to wciąż silna drużyna (co pokazuje czwarte miejsce w tabeli ekstraklasy), o tyle już oba zespoły z Trójmiasta jak na razie zawodzą (dziewiąte miejsce Arki, 12. Lechii). W następnych trzech kolejkach Pogoń czekają mecze z Sandecją Nowy Sącz (na wyjeździe), ponownie z poznańskim Lechem (w Szczecinie) oraz wyjazdowe starcie z Wisłą Płock. Pojedynek z beniaminkiem z Nowego Sącza z pewnością będzie zaciętym i niełatwym dla szczecinian spotkaniem – oba zespoły bezpośrednio sąsiadują
w tabeli (Sandecja zajmuje siódmą, a Pogoń ósmą lokatę), a obserwując ostatnie poczynania „Biało-czarnych” można stwierdzić, że są oni nieobliczalną drużyną, która potrafi sprawić psikusa faworytom, co pokazują wygrane starcia z Jagiellonią i Lechią.
Zawodnicy czwartego w tabeli Lecha również nie odpuszczą, mając na uwadze, że już teraz liga jest dla nich jedyną szansą na występy w europejskich pucharach w przyszłym sezonie. W kolejnej kolejce piłkarzy „Dumy Pomorza” czeka starcie z „Nafciarzam” z Płocka, plasującymi się na 10. miejscu w tabeli. Wydaje się, że jest to przeciwnik nieco łatwiejszy, którego jednak również stać na zwycięstwa z teoretycznie mocniejszymi drużynami (patrz: wygrana z Lechem). Z pewnością więc piłkarze Pogoni muszą nastawić się na twardą walkę z płocczanami.
Podsumowując, ostatnie mecze mogą napawać szczecińskich kibiców umiarkowanym optymizmem. Dobrze wpasowali się do drużyny pozyskani przed sezonem piłkarze (Załuska, Formella, Dwali), jednak zawodzą piłkarze obecni od dłuższego czasu w klubie, od których oczekiwano, że będą pewnymi punktami drużyny (Murawski, powracający z wypożyczenia do Śląska Zwoliński, Frączczak). Stabilną formę prezentuje obrona (Dwali, Nunes, Rapa, David Niepsuj), jednak dużym problemem jest atak (słaba forma Frączczaka, przeciętna Marcina Listkowskiego, biorąc pod uwagę jego spore już doświadczenie w ekstraklasie; brak wartościowych zmienników). Zniżkę formy zanotował Dawid Kort. Nie należy również zapominać o kuriozalnym przebiegu ostatniego meczu
z Arką. Dwie bramki z karnych, które zostały poniekąd podarowane Pogoni przez gdynian, jeden gol samobójczy, oraz ogólna fatalna dyspozycja Arki nie mogą zatuszować problemów, z jakimi borykają się szczecinianie, którzy muszą być świadomi, że mocniejsi przeciwnicy raczej nie będą rozdawać takich prezentów. Wydaje się więc, że najbliższe mecze mogą wiele powiedzieć o tym, czy Pogoń powalczy w tym sezonie o coś więcej niż tylko pierwszą ósemkę i spokojne utrzymanie.