Pogoń Szczecin przedłuża swoje szanse na wygranie Pucharu Polski


Pogoń Szczecin wciąż jest w grze o Puchar Polski

5 grudnia 2023 Pogoń Szczecin przedłuża swoje szanse na wygranie Pucharu Polski
Zbigniew Harazim / zbyszkofoto.pl

Pogoń Szczecin, jeśli chciała jeszcze walczyć o cokolwiek na wiosnę, musiała zrewanżować się Górnikowi Zabrze. „Portowcy” po raz kolejny podnieśli się z kolan i nie bez bólu pokonali zabrzan po dogrywce 2:1.


Udostępnij na Udostępnij na

W pomeczowych kulisach Pogoni po meczu z Górnikiem Zabrze Jens Gustafsson podkreślał swoim zawodnikom, że nadchodzące spotkanie w Pucharze Polski będzie kluczowe. To samo mówił kapitan zespołu Kamil Grosicki, który wprost określił nadchodzące starcie najważniejszym meczem rundy jesiennej. Runda jesienna nie wypadła zgodnie z oczekiwaniami i szans trzeba było upatrywać w przeklętym dotąd dla Pogoni Pucharze Polski. Jeśli emocje miały się nie zakończyć w sezonie 2023/2024 w roku 2023, trzeba było ten mecz wygrać za wszelką cenę.

Pogoń Szczecin dominowała w pierwszej połowie, ale bez ognia

Dlatego od początku spotkania to Pogoń Szczecin próbowała narzucić tempo. „Portowcy” chcieli zatrzeć ostatnie złe wrażenie i podtrzymać płomień nadziei na pierwsze trofeum dla klubu. Wysoko pressowali i starali się konstruować niebezpieczne akcje. Czy przyniosło to gospodarzom grad okazji? Częściowo. „Portowcy” oddali jedenaście strzałów, cztery celne, z czego dwa były naprawdę groźne. Najpierw szczęścia próbował Olaf Korczakowski.

Dobry występ Olafa Korczakowskiego

Wiadome było, że w meczach Pucharu Polski musi grać co najmniej jeden młodzieżowiec. Wydawałoby się zatem, że w składzie ujrzymy Mariusza Fornalczyka albo Adriana Przyborka. Szwedzki szkoleniowiec postanowił jednak, że szansę w pierwszym składzie otrzyma Olaf Korczakowski, co było lekkim zaskoczeniem.

Młodzieżowiec pokazał się jednak z naprawdę dobrej strony. Robił rajdy na prawej stronie, stwarzał kolegom z zespołu, choćby João Gamboi, szanse na gola. Sam również oddał bardzo groźny strzał, który z trudem obronił Michał Szromnik. Chętnie zobaczyliśmy go w następnych meczach, bo widać, że ma ochotę do grania.

„Portowcy” nie rozgrzali nielicznych na stadionie kibiców

Poza tym bardzo dobrze funkcjonował duet Grosicki – Koutris, którego współpraca mogła zaowocować golem w 33. minucie. Zwiedli środek zabrzan i wyłożyli piłkę Fredrikowi Ulvestadowi, którego bardzo precyzyjny strzał wyjął wyciągnięty jak struna zabrzański golkiper. Poza tym mało było tego elementu przyspieszenia i ruchu w okolicach 16. metra. Tak upłynęła pierwsza połowa i powiemy tak: jak na mecz o wszystko to piłkarze nie rozgrzali przybyłych na stadion widzów.

Najgorsza frekwencja od otwarcia stadionu mimo tańszej herbaty

Mówimy o tym, ponieważ frekwencja na stadionie nie dopisała. Na usprawiedliwienie powiemy, że godzina 18:00 we wtorek oraz niezbyt sprzyjająca aura (zimno i padający śnieg) nie pomogły w przyjściu na mecz. To zaś sprawiło, że na stadionie była najniższa frekwencja od czasu jego otwarcia.

Sytuacji nie uratowało również, mówiąc złośliwie, obniżenie ceny herbaty z 8 do 4 zł. Taka decyzja wzbudziła kolejną dyskusję na temat działań marketingu w klubie. Rozumiemy samą ideę, ale w takim momencie można było zamiast tego obniżyć cenę biletu, która jak wiemy, jest jedną z najwyższych w ekstraklasowych klubach.

Grosicki ratuje kibiców od zamarznięcia

Druga połowa nie przynosiła zmian, a kibicom robiło się coraz zimniej, bo piłkarze nie rozgrzewali ich golami czy choćby porządnymi okazjami pod bramką rywala. Niby Pogoń dalej miała przewagę optyczną, ale z tego kompletnie nic nie wynikało.

Z pomocą przyszli zmiennicy, którzy mieli spory udział przy bramce na 1:0 w 72. minucie. Wprowadzony Biczachczjan zgrał piłkę z prawego skrzydła na środek pola do innego zmiennika, Gorgona. Jego strzał obronił Szromnik, ale przy dobitce Kamila Grosickiego nie miał najmniejszych szans. „Portowcy” dopięli swego i wyszli na prowadzenie.

Zabrzanie musieli wyjść z okopów

Dotąd „Żabole” spokojnie czekały na własnej połowie, licząc na błędy, jakie szczecinianie popełnili w Zabrzu. Pozwalały gospodarzom na długie rozgrywanie piłki, czyhając na tę jedną akcję. W pierwszej połowie groźne akcje mieli jedynie Ennali oraz po jego dośrodkowaniu, gdy akcji nie domknął ani Dadok, ani Musiolik.

W drugiej odsłonie spotkania dalej czekały, ale po straconym golu musiały ruszyć do odrabiania strat. Bliskie wyrównania były w 84. minucie. Długa piłka do Musiolika, który wystawił ją Ennaliemu, ale jego strzał obronił Cojocaru. Oprócz tej sytuacji trudno szło gościom budowanie ataków.

I gdy wydawało się, że Pogoń dowiezie zwycięstwo, to zabrzanie jednak wyrównali. Ale jak przy tym golu zachowali się broniący przy tej wrzutce? Może z tego zimna obrońcy zrobili się sztywni, skoro po dośrodkowaniu od Daisuke Yokoty pozwolili Musialikowi strącić piłkę głową i jeszcze bez żadnej obstawy podbiec do piłki, po tym jak ta odbiła się od słupka, i dobić ją na pustaka. Pogoń znów nie wytrzymała ciśnienia w obronie, dlatego musiała się jeszcze pomęczyć w dogrywce.

Akcja duetu Borges – Kurzawa ratuje Pogoń

A nie musieliby, gdyby szczecinianie strzelili gola po takiej akcji jak ta z 95. minuty, gdy ładną dwójkową akcją popisał się Rafał Kurzawa z Leo Borgesem. Świetne podanie tego pierwszego do brazylijskiego obrońcy, ten zaś mocnym strzałem ponownie wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Tym razem Pogoń wytrzymała i drugiego gola strzelić sobie nie dała. Zabrzanie poza zrywami nie pokazali zbyt wiele, dlatego to Pogoń zasłużenie zagra w ćwierćfinale, pierwszy raz od sezonu 2016/2017.

Pogoń Szczecin ma jeszcze o co walczyć wiosną

Pogoń Szczecin pokazała charakter i końcowym wynikiem nie zawiodła przybyłych na stadion kibiców. Nie był to wybitny mecz, skoro szczecinianie musieli doprowadzać do dogrywki, nawet jeśli z przebiegu spotkania byli stroną dominującą. Ale najważniejszy jest awans do ćwierćfinału, a dla nich to od powrotu do ekstraklasy będzie dopiero drugi taki przypadek.

Wtorkowe zwycięstwo pozwala drużynie Jensa Gustafssona marzyć jeszcze o tym, żeby sięgnąć po pierwsze w historii klubu trofeum i wywalczyć sobie łatwiejszą ścieżką europejskie puchary, na których Pogoni tak zależy. Pozwoła również po raz kolejny rozpędzić zbierające się od pewnego momentu chmury nad szwedzkim szkoleniowcem, skoro jest szansa na trofeum. Trener na razie kupił sobie trochę czasu, lecz droga do sukcesu jeszcze daleka.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze