Wstrzymaliśmy się kilka dni z wyborem piłkarza kwietnia, ponieważ braliśmy też pod uwagę ostatnie dwie kolejki, które były rozgrywane w maju. I właśnie maj zdecydował o naszej decyzji. Piłkarzem miesiąca został zawodnik Śląska Wrocław – Marian Kelemen.
Ostatnie kolejki zdecydowały, że to Śląsk Wrocław zgarnął sprzed nosa Legii Warszawa i Ruchowi Chorzów mistrzostwo Polski. Zespół z Wrocławia do tego sukcesu poprowadził Sebastian Mila, który jako kapitan i najlepszy zawodnik z pola zasługuje na największe brawa. Jednak w drużynie jest jeszcze ktoś, bez kogo ten sukces nie byłby możliwy. Jeśli Mila wywalczył i wystrzelał mistrzostwo Polski dla Śląska, to ktoś jeszcze musiał ten tytuł obronić. Marian Kelemen wywiązał się z tej roli znakomicie. Dwoił się i troił, łapał to, co wyłapać powinien, ale często też wybijał się ponad solidność i bronił piłki, z którymi nawet najlepsi bramkarze mieliby problemy. Roboty miał dużo, bo Śląsk ze swoją defensywną taktyką nie pozwalał bramkarzowi się nudzić. I to właśnie ten fakt zdecydował, że Kelemen, który miał masę pracy, mógł się wykazać. Tak postawioną tezę potwierdza redaktor prowadzący magazynu „Futbolmag”, Krzysztof Marczyk, który jest zdania, że to właśnie Kelemen sprawił, iż na koniec sezonu na twarzy Oresta Lenczyka pojawił się uśmiech. – Dlaczego Kelemen? Bo to on wybronił Śląskowi tytuł. Podopieczni Lenczyka nie strzelali zbyt wielu goli w ostatnich spotkaniach i bardzo ważna była dobra gra defensywy. A tam swoją postawą spokój wprowadzał Kelemen. W ostatnim decydującym meczu z Wisłą Słowak popisał się kilkoma efektownymi paradami, zachował czyste konto i wywołał uśmiech na twarzy Oresta Lenczyka.

Co takiego w kwietniu i w maju uczynił Kelemen, że zasłużył na takie wyróżnienie? Zaczął od czystego konta w meczu z GKS-em Bełchatów (Śląsk wygrał 1:0; spotkanie Śląska z Polonią Warszawa zaliczamy do podsumowania marca). Potem dał się pokonać dopiero w ostatniej minucie w rywalizacji z Podbeskidziem, choć bielszczanie usiłowali zaskoczyć go na różne sposoby od początku spotkania. Następnie były remisy z Lechią Gdańsk i zwycięstwa z Zagłębiem Lubin i Jagiellonią Białystok, w których nasz bohater puszczał po jednej bramce. No i wielki finisz, mecz z Wisłą Kraków, która wcale nie oszczędzała wrocławskiego bramkarza. Ten zachował jednak czyste konto, piłkarze z pola też zrobili swoje i mistrzostwo Polski stało się faktem. Kelemen trzykrotnie trafiał do naszej jedenastki kolejki. Bramkarz Śląska Wrocław był uznawany przez redaktorów iGola za najlepszego fachowca na swojej pozycji w 25., 27. i 30. kolejce.
Oczywiście ogromny wpływ na nasz wybór miało to ostatnie spotkanie. Fani podejrzewali, że Wisła ten mecz odpuści i pozwoli zaprzyjaźnionemu Śląskowi zdobyć tytuł mistrzowski. Ostatecznie Śląsk wygrał, ale zanim to się stało, piłkarze musieli wylać z siebie hektolitry potu. Jak tę rywalizację wspomina nasz bohater? – Media pisały i sugerowały, że Wisła nam odpuści mecz. O tym, że tak nie było, świadczy fakt, iż do samego końca musieliśmy drżeć o wynik. W pierwszej połowie miałem więcej do roboty, ale w sumie do ostatniej sekundy musiałem zachować koncentrację. To chyba był mój najtrudniejszy występ w tym sezonie. Ale teraz to już nie ma znaczenia. Jesteśmy mistrzami i możemy świętować!
A jest co świętować, bo Śląsk czekał na mistrzostwo dokładnie 35 lat. Może się jednak okazać, że to święto jest jednocześnie pożegnaniem piłkarza z Wrocławiem. Jeszcze nie ma żadnych konkretów, ale ptaszki wokół stadionu ćwierkają, że odejście Kelemena jest kwestią czasu. Oby ptaszki się myliły, bo bez tego zawodnika zespół Oresta Lenczyka traci sporo ze swojej wartości. Właśnie taki scenariusz przewiduje były szef ekstraklasy serwisu piłkarskiego iGol, Jakub Białek, który twierdzi, że wybór bramkarza mistrza Polski na piłkarza miesiąca źle świadczy o samej drużynie.
– Fakt, że najlepszym piłkarzem nowo koronowanego mistrza kraju jest bramkarz, nie wystawia zbyt dobrej laurki naszej lidze. Kelemen bronił jak z nut, aż ciekaw jestem, ile punktów w pojedynkę załatwił Śląskowi Wrocław na szlaku po majstra. Orest Lenczyk próbował wprowadzać do składu dobrze rokującego Rafała Gikiewicza, ale może gdyby nie to, wrocławianie nie musieliby notować spektakularnego finiszu, a tytuł zapewniliby sobie wcześniej? Żal, że taki piłkarz opuści naszą ligę. Choć w rozmowie z reporterką Canal+ nie powiedział tego wprost, wyraźnie było jednak widać, że coś jest na rzeczy. Oby jeszcze kiedyś tu wrócił. Myślę, że każdy na Dolnym Śląsku przyjmie go z otwartymi rękoma – uważa Jakub Białek.
Czego możemy się spodziewać w najbliższym czasie? Kelemen na pewno będzie miał udane wakacje, bo zacznie je z świadomością dobrze wykonanej pracy. Z całą pewnością nie będzie też narzekał na brak ofert, jeśli informacje o jego odejściu się potwierdzą. Jedynie działacze Śląska będą mieli zepsuty wypoczynek, bo będą sobie pluć w brodę i myśleć, jak można było dopuścić do jego odejścia. Na razie jednak Kelemen jest w Śląsku i cały Wrocław powinien się z tego faktu cieszyć.