Tytuł najlepszego zawodnika ostatniej kolejki Bundesligi przyznaliśmy Änisowi Ben-Hatirze. Urodzony w Berlinie reprezentant Tunezji, strzelając w meczu z Hoffenheimem dwie bramki, przedłużył nadzieje stołecznego klubu na utrzymanie się w lidze.
Hertha, od kiedy z klubem pożegnał się zwolniony po 17. kolejce Marcus Babbel, zaczęła grać po prostu fatalnie. Bezpieczne miejsce w środku stawki stało się przeszłością, a rozpoczął się marsz w dół tabeli. Od połowy marca „Stara Dama” zagościła w strefie spadkowej i nic nie wskazywało, aby miała się z niej wydostać. Berlińczycy przegrywali mecz za meczem, raz na jakiś czas notując, bezwartościowy wydawałoby się, remis. Jak się okazało, największymi sprzymierzeńcami berlińczyków w tej walce o utrzymanie byli zarazem ich najwięksi rywale – zawodnicy 1. FC Köln. „Kozły”, co wydawało się niemożliwe, punktowały jeszcze gorzej i to one ostatecznie zajęły przedostatnią, 17. lokatę. Stołeczny klub zajął jednak miejsce barażowe nie tylko dzięki fatalnej postawie rywali. Miał on bowiem w ostatniej kolejce jeszcze jeden atut – Änisa Ben-Hatirę.
23-letni pomocnik dwukrotnie wpisał się na listę strzelców w spotkaniu z Hoffenheimem, czym zapewnił swojej drużynie zwycięstwo i udział w barażach. Najpierw w 14. minucie podszedł do rzutu wolnego i mocnym uderzeniem posłał piłkę w pole karne – w zamyśle miało to być dośrodkowanie, ale strzał był tak precyzyjny, że znalazł się w bramce zupełnie zaskoczonego takim obrotem spraw Toma Starke, który nie zdążył nawet się ruszyć. Wynik 1:0 utrzymywał się przez większą część meczu, aż w 78. minucie reprezentant Tunezji po raz drugi umieścił piłkę w siatce. Tym razem udowodnił on, że potrafi znaleźć się w odpowiednim miejscu i czasie i wykorzystując świetne podanie Ramosa, skierował futbolówkę do pustej bramki. W ciągu ostatnich pięciu minut padły jeszcze dwa gole – po jednym dla każdej z drużyn i Hertha na ostatniej prostej uniknęła bezpośredniej degradacji. Dzięki trafieniom Ben-Hatiry kibice z Berlina wciąż mają nadzieję, że ich ulubieńcy w przyszłym sezonie nie powrócą do 2. Bundesligi, w której spędzili przecież ostatnie rozgrywki.
Urodzony 18 lipca 1988 roku w Berlinie pomocnik karierę rozpoczynał w klubie z tego właśnie miasta – nie była to jednak Hertha, a Tennis Borussia Berlin. W wieku 17 lat przeniósł się do Hamburga, aby reprezentować barwy tamtejszego HSV, w którym wiązano z nim spore nadzieje. Mimo młodego wieku dużo grywał w rezerwach „Portowców”, a w sezonie 2006/2007 zaliczył debiut w najwyższej klasie rozgrywkowej w Niemczech. Nie zachwycał jednak kolejnych szkoleniowców HSV i w 2008 roku wysłany został na dwuletnie wypożyczenie do MSV Duisburg. W zespole popularnych „Zebr” okrzepł, zebrał trochę niezbędnego doświadczenia i wrócił do HSV, w którym zaczął grać zdecydowanie częściej. W sezonie 2010/2011 zaliczył 18 spotkań w Bundeslidze, w których strzelił trzy gole i zanotował dwie asysty. Przed właśnie zakończonymi rozgrywkami zgłosiła się po niego Hertha, która po rocznej grze na zapleczu wróciła do niemieckiej ekstraklasy. Ben-Hatira, trochę chyba tęskniąc za rodzinnym miastem, nie zastanawiał się ani chwili i złożył podpis na umowie, a HSV za swojego zawodnika otrzymało 600 tysięcy euro.
Brava dla pana