PD: Kolejna wygrana Królewskich


Zakończyły się sobotnie mecze w ramach 25. kolejki hiszpańskiej Primera Division. Najpierw Sevilla wygrała z Athletic 1:2, a w drugim spotkaniu Real pokonał Espanyol, tym samym zaliczając kolejną wygrana w Lidze. Sevilla początkowo z problemami, jednak w miarę upływu czasu zdołała strzelić dwa gole, z kolei Real w pierwszej części słabo, a po zmianie stron wbił rywalowi również dwie bramki.


Udostępnij na Udostępnij na

San Mamés, godz: 20:00, 28.02.2009

Athletic Bilbao – Sevilla FC 1:2

Już sam początek meczu zapowiadał wielka walkę o punkty w tym spotkaniu. Od pierwszych minut obie ekipy nawzajem na siebie nacierały stwarzając coraz to groźniejsze sytuacje na gola. Już w 11. minucie meczu goście mogli objąć prowadzenie, gdy po indywidualnej akcji Capela piłka ostatecznie mija bramkę strzeżoną przez Armando.

Sevilla wygrywa niezwykle ważny mecz
Sevilla wygrywa niezwykle ważny mecz (fot. flickr.com)

Było to swego rodzaju ostrzeżenie dla zawodników Athletic, jednak obrona nie wzięła sobie tego do serca i coraz bardziej pozwalała zbliżać się ofensywie rywala do swojego pola karnego. Kolejną sytuacją pod bramką gospodarzy stworzył Perotti, jednak tym razem po jego akcji piłka znów nie znalazła drogi miedzy słupkii i po 20 minutach nadal na tablicy wyników był remis 0:0.

Z kolei zawodnicy pana Joaquín Caparrósa ani trochę nie przestraszyli się ciągłych ataków rywala i w 25. minucie po rzucie rożnym i zamieszaniu w polu karnym, piłka wpada pod nogi Gabilando, a ten pewnym strzałem z lewej nogi pokonuje golkipera gości. I tym samym ekipa z Bilbao nieoczekiwanie wychodzi na prowadzenie w tym spotkaniu.

Na stadionie San Mamés rozeszła się wrzawa, a Sevilla szybko wznowiła grę po stracie tej niefortunnej bramki. Od samego początku cała drużyna Manolo Jiménez rzuciła się do odrabiania strat, jednak obrona Athletic Bilbao dawała sobie radę z coraz groźniejszymi atakami rywali.

W 38. minucie nastało jednak uciszenie kibiców gospodarzy, kiedy to niedaleko pola karnego Bilbao, obrońca źle wybija piłkę i ta trafia wprost pod nogi Mosquera, ten ze zdecydowaniem centruje ją do pola karnego Armando, a całą akcję celnym strzałem głową kończy Kanouté. I mamy remis.

Taki wynik utrzymał się do przerwy, jednak po wznowieniu gry inicjatywę w meczu przejęli goście. Sevilla atakowała coraz to odważniej i w 57. minucie gry wyszła na prowadzenie. Romaric widząc wbiegającego Kanouté miedzy dwóch obrońców w polu karnym rywala, przerzuca do niego piłkę nad resztą zawodników, a ten celnym strzałem w dolny róg bramki pokonuje bramkarza.

Sevilla wyszła na prowadzenie, jednak gospodarze nie mogli się pogodzić z tym, że wiedli już w tym spotkaniu prym, a teraz muszą odrabiać straty i stale próbowali zdobyć gola na remis. Jednak się nie udało, bo defensywa Sevilli działała bezproblemowo szybko niwelując potencjalne zagrożenie.

Takim wynikiem zakończyło się to spotkanie, a kibice miejscowych na pewno czują teraz niedosyt, bo ich drużyna miała w tym meczu szansę na choćby remis, której nie wykorzystała.

W drugim sobotnim spotkaniu do Barcelony zawitali Królewscy. Zawodnicy Realu Madryt po ostatniej wygranej w lidze z Betisem (6:1), tym razem grali z Espanyolem. Gospodarze mieli przed tym meczem więcej odpoczynku, gdyż podopieczni Juande Ramosa w środę grali w Lidze Mistrzów z angielskim Liverpoolem, z którym przegrali 0:1. W meczu tym faworytem oczywiście była drużyna ze stolicy Hiszpanii, bo przecież Real jest na drugim miejscu w tabeli ze stratą siedmiu punktów do prowadzącej Barcelony, a drużyna prowadzona przez Titin Marquez jest przed ostatnia w tabeli BBVA.

Mecz ten rozpoczął się spokojnie, przy czym obie ekipy zaczynały stopniowo atakować. Real po zeszłotygodniowej wygranej gdzie zdobył sześć goli, w tym tygodniu podsycił apetyty kibicom, gdyż nikt nie wiedział, czego może się spodziewać po drużynie z Madrytu, pięknej walki i gradu bramek czy może ostrożnej gry spowodowanej porażką w tygodniu.

Pierwsze zagrożenie bramki przyjezdnych było już sześć minut po pierwszym gwizdku, jednak to nie był jeszcze czas na pierwszą bramkę. Po kilku rozpoznawczych minutach ze strony obu zespołów zaczęła się ostra walka w środku pola. Jednak wysiłki obu ekip na nic się zdały, gdyż defensywa i w jednej i w drugiej drużynie grała dobrze, a celowniki napastników były bardzo rozregulowane. Przez pierwszą część gry mecz był mało ciekawy, dużo kopaniny w środkowej strefie, a strzałów jak na lekarstwo.

Po zmianie stron mecz wyglądał już dużo ciekawiej, od przerwy to Real bardziej przycisnął, bo chciał jak najszybciej strzelić upragnionego przez wszystkich gola.

Magiczny quartet Realu, czyli: Raul, Higuain, Huntelaar i Robben, nie dawał o sobie znać, dlatego szkoleniowiec przyjezdnych postanowił w 58. minucie zdjąć Gonzalo Higuaina, a w jego miejsce wstawić Marcelo. Była to podwójna zmiana, gdyż chwilę wcześniej na boisko wbiegł Guti zastępując Sneijdera.

Te roszady w składzie okazały się bardzo dobrym posunięciem ze strony Juande Ramosa. Gdyż w 67. minucie Román powala Gutiego, a sędzia nakazuje wykonać rzut wolny. Do piłki podbiega sam poszkodowany i celnym strzałem w lewy górny róg bramki pokonuje Kameniego.

Gol ten dodał skrzydeł gościom, prowadzili oni już 0:1 i za wszelką cenę chcieli jak najszybciej podwyższyć prowadzenie. Kibice Realu długo nie musieli czekać na kolejną bramkę.

Zaledwie pięć minut po otwarciu wyniku piękną akcję przeprowadził Marcelo, na linii pola karnego wyłożył piłkę Raulowi, a temu nie pozostało nic innego, jak wpakować ją do bramki. Był to jego trzynasty gol w lidze.

Przez resztę spotkania gospodarze próbowali strzelić kontaktowego gola, jednak „Los Blancos” skutecznie się bronili i nie dawali za wygraną chcąc strzelić kolejnego gola.

Takim wynikiem zakończyło się całe spotkanie, Real odniósł kolejną wygraną w lidze i przynajmniej do niedzielnego meczu Barcelony z Atletico Madryt zmniejszył stratę do czterech punktów.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze