Pawłowski, czyli kręta droga do Malagi


31 lipca 2013 Pawłowski, czyli kręta droga do Malagi

Bartłomiej Pawłowski został piłkarzem Malagi. Co w tym nadzwyczajnego? Przejście piłkarza z ligi polskiej do ćwierćfinalisty Ligi Mistrzów nie zdarza się zbyt często. Ale nie tylko z tego powodu transfer jest godny uwagi. Chodzi o kulisy transakcji na linii Jagiellonia – Widzew.


Udostępnij na Udostępnij na

Milion euro. O taką kwotę toczyła się gra, w której uczestniczyły cztery strony. Pierwszą był Widzew Łódź, drugą Malaga i w zasadzie, w normalnych okolicznościach, na tych dwóch klubach powinno się skończyć. Ale w grze była jeszcze Jagiellonia Białystok, która formalnie była właścicielem karty zawodniczej Bartłomieja Pawłowskiego. A skoro w grze zapanowało małe zamieszanie, włączyć się do niej musiał PZPN. O co chodzi?

Bartłomiej Pawłowski w Maladze
Bartłomiej Pawłowski w Maladze (fot. Malagacf.com/)

Pawłowski był jedynie wypożyczony z Jagiellonii Białystok do Widzewa na pół roku. Łodzianie poinformowali, że chcą skorzystać z opcji transferu definitywnego, ale nie przelali gotówki na konto klubu z Białegostoku. W takiej sytuacji rozmowa na temat sprzedaży piłkarza wydaje się być nie na miejscu. O swoje słusznie upomniał się prezes Jagiellonii, Cezary Kulesza, porównując sytuację do usiłowania sprzedaży samochodu z wypożyczalni. – Gdyby Widzew przelał kwotę, na jaką się umówiliśmy, wówczas Pawłowski byłby jego piłkarzem. Ale my nie dostaliśmy ani złotówki. No to jak pan to sobie wyobraża? Jak dla mnie nie ma problemu: niech Widzew zapłaci, a potem go sprzeda. Tylko nie wiem, jak Widzew może go od nas wykupić, skoro ma zakaz transferów. Okręgowy związek nie może zarejestrować Pawłowskiego jako piłkarza Widzewa, skoro obowiązuje kara od komisji licencyjnej. Sam jestem ciekawy, jak się to potoczy, muszę się skonsultować z naszymi prawnikami, ale niech mi pan powie: jak można handlować czymś, za co się nie zapłaciło? – mówił Kulesza w rozmowie z Weszlo.com.

Dodatkowo na Widzew Łódź nałożono karę zakazu transferów. PZPN zadecydował, że wszystko jest zgodnie z prawem, i zezwolił na sprzedaż piłkarza do Malagi, uzasadniając to stwierdzeniem, iż kara nie działa wstecz. Ale przecież chodzi o transfery gotówkowe, a Widzew do momentu podjęcia decyzji przez centralę pieniędzy na konto Jagiellonii przecież nie przelał. Jak to więc jest, czy transakcja została przeprowadzona legalnie?

Transfer Pawłowskiego nie był pierwszym na linii Jagiellonia – Widzew. Wiele lat temu byliśmy świadkami jeszcze głośniejszej transakcji, której bohaterem był Marek Citko. Była to transakcja, do której białostoczanie byli bardzo niechętni, bo Citko samowolnie wyjechał do Łodzi, a po ustaleniu szczegółów transferu pojawiły się trudności z przestrzeganiem umowy. Najpierw Widzew nie dotrzymywał terminów płatności, potem zmniejszał sobie raty, a na koniec zupełnie pominął zapis, który przewidywał rozegranie meczu towarzyskiego. Czym jest sparing wobec transferu gotówkowego? Wydawałoby się, że nie jest niczym szczególnym, ale jeśli jest zapisany w umowie, to powinien się odbyć. W innym przypadku mamy do czynienia z niedotrzymaniem warunków umowy i co za tym idzie – powrotem piłkarza do wcześniejszego klubu.

Sytuacja Pawłowskiego jest nieco inna, bo nie chodzi tu o sparing, tylko o przelanie gotówki na czas. Nie ma jej? Nie ma transferu. Oczywiście można stosować inne praktyki i byłoby to nawet przyjemne dla zwykłego śmiertelnika. Pomyślcie, wynajmujecie dom na miesiąc, po czym mieszkacie w nim przez rok, tłumacząc, że przecież powiedzieliście, że będziecie mieszkać dłużej.

Prawdą jest, że to Widzew wypromował Pawłowskiego, że to w tym klubie młody zawodnik dostał szansę zaistnienia na ligowych boiskach. Ale nieprawdą jest, że PZPN powinien zezwalać na branie piłkarza w komis i płacenie za niego dopiero, kiedy uda się go spieniężyć.

W tym całym zamieszaniu najważniejsze jest jedno – przyszłość Pawłowskiego. Na pewno w Maladze ma on większe szanse na rozwój niż w Widzewie czy Jagiellonii i dobrze się stało, że wylądował w Hiszpanii. Szkoda tylko, że po transferze pozostał smród. Piłkarzowi życzymy jak najlepiej i mamy nadzieję, że spełnią się słowa, które wypowiedział w rozmowie z Weszło: – Kiedyś Boniek przechodził z Polski do Włoch. Wiem, że to były inne realia, był wtedy reprezentantem Polski i nawet nie chcę się do niego porównywać. Ale świetnie tam sobie poradził i wierzę, że w Hiszpanii też dam radę. Jakiś stresik jest, ale pozytywny. Jak za każdym razem, gdy podejmuje się ryzyko.

Tekst ukazał się na blogu Oddech Futbolu

Komentarze
~daniel (gość) - 12 lat temu

Malaga odpadła w ćwierćfinale z Borussią Dortmund

Najnowsze