W 86. minucie sobotniego spotkania Lech Poznań – Śląsk Wrocław piłkę meczową na nodze miał Mariusz Pawelec. Obrońca gości znalazł się osamotniony w samym środku pola karnego. Na nieszczęście dla Śląska, zamiast opanować piłkę i precyzyjnie strzelić, próbował efektownie uderzyć z przewrotki. Bezskutecznie. O tej sytuacji, a także o kontrowersyjnym karnym, sam zainteresowany opowiadał na gorąco zaraz po zakończeniu spotkania.
Mecz Lech – Śląsk był spotkaniem walki, jak ocenisz jego przebieg?
Przyjechaliśmy do Wronek z nastawieniem zdobycia jakichkolwiek punktów. Niestety nie zdobyliśmy żadnego. Uważam, że na boisku byliśmy nieźle zorganizowani i zaprezentowaliśmy się dobrze. Zależało nam na tym. Szczególnie, że mecz był transmitowany na żywo. Mieliśmy bardzo dużo dogodnych okazji strzeleckich, sam miałem w końcówce idealną. Pierwszy raz w życiu znalazłem się w takiej sytuacji, ale mogę mieć pretensje tylko do siebie, że tej bramki nie strzeliłem. Próbowaliśmy zdobyć trzy punkty, ale nie udało się.
Gdybyś strzelił, mogłaby być to bramka sezonu.
Obojętnie jakbym strzelił, mogłaby być to nawet „kaczka”, byle byłaby bramka. Przestraszyłem się tej sytuacji, chciałem jak najszybciej oddać strzał i to był błąd. Trener zawsze powtarza, że w polu karnym jest dużo miejsca i nie trzeba się śpieszyć. Gdybym posłuchał rad trenera, to byłaby bramka. Można być teraz mądrym, po fakcie.
Czy nie atakowaliście zbyt małą liczbą zawodników, żeby zagrozić Lechowi?
Czy ja wiem? W szatni mamy inne zdanie. Stworzyliśmy naprawdę zdecydowanie więcej sytuacji od Lecha. Były to stuprocentowe szanse, których jednak nie wykorzystaliśmy. Podyktowany rzut karny dla Lecha był, moim zdaniem, niesłuszny. Jednak sędzia podjął taką decyzję, więc musieliśmy „gonić” wynik. Staraliśmy się odrobić straty, ale niestety tak się nie stało.
Piotr Celeban w szatni mówił, że nie faulował Roberta Lewandowskiego w polu karnym?
Większość naszych zawodników mówiła, że raczej faulu nie było. Chociaż słyszeliśmy, że w telewizji mówili inaczej. W każdym razie był to kontrowersyjny karny. Obejrzymy sobie ten mecz jeszcze raz. Trener wyciągnie na pewno wnioski z błędów jakie popełniliśmy. Wierzę, że w dwóch następnych meczach, które gramy u siebie zdobędziemy komplet punków.
Gra dobra, pochwalił was trener, ale wynik to chyba rozczarowanie?
Tak, rozczarowanie. Tym bardziej, że Lech jest w słabej dyspozycji. Spodziewaliśmy się po nich więcej. Graliśmy swoją piłkę, nasza organizacja gry dobrze funkcjonowała. Przy odrobinie mieszanki spokoju, szczęścia i doświadczenia na pewno byśmy ten mecz zremisowali. Remis to byłoby minimum.
Pierwsza połowa była chyba najlepszą w waszym wykonaniu w tym sezonie. Dlaczego po przerwie nie udało się kontynuować tak dobrej gry?
W drugiej połowie stworzyliśmy sobie trzy stuprocentowe sytuacje. Przed każdym meczem trener powtarza nam, żebyśmy byli dobrze zorganizowani, bo to jest najważniejsze. Gdy będzie organizacja gry, to sytuacje same się stworzą. Ten mecz pokazał, że trener miał rację. Byliśmy o krok od zdobycia punktów.
Zmieniając temat. Liczyłeś na powołanie od trenera Franciszka Smudy? W końcu ostatnio dwa razy uczestniczyłeś w reprezentacyjnym zgrupowaniu.
Szczerze powiedziawszy, to nie. Liczę na powołanie do reprezentacji U-24 i mam nadzieję, że je otrzymam.
Rozmawiali: Damian Jursza, Patryk Reński