Papu Gomez, czyli jak jego odejście odbiło się na Atalancie


Na ten moment kolektyw wygrywa nad jednostką

12 kwietnia 2021 Papu Gomez, czyli jak jego odejście odbiło się na Atalancie
Chordify.net

Były kapitan został niejako zmuszony do odejścia w zimowym mercato. 33-letni piłkarz z Argentyny był nie tylko kapitanem, ale i ważnym ogniwem w układance Gian Piero Gasperiniego. Papu Gomez w barwach klubu z Bergamo strzelił 59 bramek i zagrał 71 ostatnich piłek. Nad tymi liczbami pracował od 2014 roku przez 252 spotkania. Dla wielu kibiców taki okres w dzisiejszych czasach to wieczność. Jednak czy nie sprawdza się stare porzekadło? Umarł król, niech żyje król?


Udostępnij na Udostępnij na

Odkąd Papu Gomez odszedł z ekipy włoskiego szkoleniowca, jej wyniki nie uległy pogorszeniu. Można nawet powiedzieć, że Atalanta utrzymuje impet. Dojście do finału Pucharu Włoch, w lidze potrafili ograć Napoli. Dalej umieją strzelać i tracić sporo bramek. Jednak jego odejście dla kibiców wciąż jest bolesne. W końcu jest to człowiek, który kładł podwaliny pod dzisiejsze osiągnięcia klubu. To z nim w składzie „Orobici” odzyskali blask. Przecież klub z Bergamo przed erą Gasperiniego i filigranowego Argentyńczyka mógł się pochwalić tylko krajowym pucharem wygranym w 1963 roku.

Papu Gomez – ktoś więcej niż piłkarz

– Powiedzieć, że Papu miał ogromny wpływ na drużynę, to jak nic nie powiedzieć. Papu był nie tylko mózgiem na boisku, ale był sercem klubu, jego duszą. Z zasady staram się nie szafować przesadnie wielkimi słowami, ale tutaj nie da się inaczej. Jego otwarty charakter zjednywał mu sympatyków nie tylko w Bergamo, był taki moment, że stał się w pewnym sensie kimś w rodzaju synonimu klubu – myślisz Atalanta, mówisz Papu. Bez wątpienia zapisał się złotymi zgłoskami w historii klubu i pozostanie już jednym z jego symboli – tak zaczyna ze mną swoją rozmowę Marcin Jeżyk z Atalanta PL.

Kiedy podpisywał kontrakt z klubem z Bergamo, nikt nie spodziewał się aż takiego bezpośredniego przekładu na wyniki Atalanty. Praktycznie od 2015 roku był czołową postacią w lidze. Niejednokrotnie ratował skórę swoim kolegom na boisku. W minionym sezonie został nawet najlepszym asystentem w Serie A z wynikiem 16 ostatnich podań. Jego przygoda zaowocowała dwukrotnie trzecim miejscem na finiszu ligi oraz przegranym finałem Pucharu Włoch. Te osiągnięcia powodowały, że kibice obdarzyli go niesamowitą miłością, która jak zapewnia nasz rozmówca, wciąż trwa.

– Jestem przekonany, że kibice tęsknią za Papu co najmniej w takim samym stopniu, co Papu za nimi. Gomez był, a myślę, że i nadal jest kochany w Bergamo. Tych wyrazów uwielbienia jest bez liku. Wystarczy wspomnieć tylko murale z jego wizerunkiem. W tej relacji z całą pewnością jeszcze są emocje i smutek, o którym zresztą szczerze mówi Papu. Tak jednej, jak i drugiej stronie potrzeba jeszcze trochę czasu, żeby się ze stratą pogodzić, choć kto wie, czy Gomez jeszcze kiedyś do Bergamo nie wróci (ma tam nadal dom). Oczywiście nie w roli piłkarza.

To wszystko najlepiej obrazuje, że pomimo konfliktu trenera i klubu z piłkarzem kibice nigdy o nim nie zapomną. Ta więź może przypominać tę, jaką fani Napoli mieli z „Boskim Diego”. Choć skala ich osiągnięć jest diametralnie różna, to oboje odcisnęli swoje piętno na tych miejscach.

Wyniki wcale nie są złe

Wielu kibiców włoskiego calcio mogło się zastanawiać, czy odejście kapitana będzie miało wpływ na całą drużynę. Czy szatnia przejdzie nad wszystkim do porządku dziennego. Jak się okazało po upływie już kilku miesięcy, Atalanta Bergamo wcale nie spuściła z tonu.

Aktualnie podopieczni Gasperiniego są faworytem do zajęcia drugiego miejsca na koniec sezonu w Serie A. Warto również wspomnieć o szansie na trofeum, tą niewątpliwie będzie finał Pucharu Włoch. W nim zmierzą się z najsłabszym od lat Juventusem. Okazja na wygranie tych rozgrywek jest więc dość spora. Styl, w którym przypieczętowali awans, również musi budzić szacunek. Ogranie 3:1 SSC Napoli musi budzić respekt u słabnącego hegemona.

Jeśli chodzi o bilans meczowy Atalanty bez swojego kapitana, to również wygląda nie najgorzej. Na 16 meczów dziesięć razy wygrali, dwa zremisowali i czterokrotnie ponieśli porażkę. Trzeba tutaj też podkreślić fakt, że dwie przegrane ponieśli w dwumeczu z Realem Madryt. Ofensywa dalej góruje nad defensywą, o czym może świadczyć liczba strzelonych bramek – 33 i straconych – 22. Również nasz ekspert jest podobnego zdania na ten moment. Jednakże ostrzega przed zbyt wczesnym wystawianiem oceny końcowej temu odejściu:

– Tu znów moim zdaniem za wcześnie na odpowiedź. Atalanta jest w tej chwili w fazie powolnie dawkowanej ewolucji. Widoczna jest chociażby zmiana taktyki czy też szukanie nowych pozycji w środkowej strefie boiska dla niektórych piłkarzy. W mojej opinii można na razie zaryzykować stwierdzenie, że – jak na razie – Atalanta bez Papu nie jest gorsza od Atalanty z Papu.

Wydaje się, że najlepszą okazją do owej oceny będzie pierwszy kryzys drużyny z Bergamo. To wtedy wyjdzie, ile Papu Gomez faktycznie wnosił nie tylko swoimi umiejętnościami, ale i też charakterem na boisku, kiedy drużynie nie szło.

Owszem, można mówić, że taka sytuacja miała już miejsce na starcie, gdy odszedł. Atalanta wtedy przegrała z Lazio, zremisowała z Napoli i z Torino. Jednak patrząc na lokatę w tabeli ligowej, tylko w kategorii niespodzianki negatywnej dla kibiców „Orobici” można uznać występ przeciw zespołowi z Turynu. Dwa następne mecze można przyjąć z umiarkowanym zadowoleniem. Również późniejsza porażka z Interem powinna być wkalkulowana nawet z byłym kapitanem w składzie.

Umarł król Papu Gomez, niech żyje nowy Rusłan Malinowski

– Trudno jednoznacznie znaleźć beneficjentów odejścia Papu, jak i tych, którzy na tym stracili. Potraktowałbym to raczej w kategoriach ruchu kończącego pewien cykl w rozwoju tak klubu, jak i zawodnika. Niewątpliwie na transferze Gomeza mogli zyskać piłkarze uważani za jego następców (czy raczej zastępców), przede wszystkim Malinowski oraz w mniejszym stopniu Pessina.

Za wcześnie jednak moim zdaniem, aby móc to obiektywnie ocenić, to dopiero dwa miesiące. Pamiętać trzeba jednak, że zarówno Malinowski, jak i Ilicić, grający w podobnej strefie boiska, mają inne inklinacje i umiejętności techniczne. Dopiero po zmianie ustawienia zespołu wydaje się, że Malinowski złapał wiatr w żagle i zaczyna potwierdzać swój wielki potencjał. To jednak nie jest i nigdy nie będzie piłkarz o tej samej charakterystyce co Papu i Atalanta cały czas uczy się grać bez niego – mówi nam Marcin Jeżyk.

Warto się przyjrzeć zatem, jakim piłkarzem jest wspomniany powyżej Ukrainiec. Według wielu jest to zawodnik łączący linię pomocy z napadem. Urodzony w Żytomierzu gracz świetnie operuje obiema nogami, jednak wiodącą jest ta lewa, z której niesamowicie potrafi huknąć na bramkę przeciwnika. Wystarczy tylko przypomnieć sobie jego bramkę w meczu z Hellasem. Jednak Malinowski to nie tylko uderzenie, ale też drybling. Podczas meczu zawodnik ten najlepiej czuje się za plecami napastnika. Lubi też zejść do prawej strony. Dzięki temu może korzystać ze swojego kolejnego talentu – wchodzenia z drugiej linii w pole karne. Dodatkowo świetnie bije stałe fragmenty gry, zwłaszcza rzuty wolne. Gdybyśmy mieli odszukać kogoś, kogo mógłby nam przypominać, to nie będzie to Papu Gomez, a raczej Sinisa Mihajlović, który również miał niesamowitą lewą nogę i doskonale bił stałe fragmenty gry.

Niektórzy twierdzą, że być może i po tym sezonie reprezentant naszych wschodnich sąsiadów opuści Włochy i uda się dalej w piłkarską podróż. Pytanie, które należy postawić, to tylko jej dalszy kierunek – Anglia czy pozostanie we Włoszech.

Atalanta dalej jest monolitem

Zawsze, kiedy w klubie dochodzi do awantury, wszyscy zaczynają się zastanawiać, czy zespół będzie monolitem. Już nie raz byliśmy świadkami we współczesnej piłce, jak szatnia zwalniała trenerów. To tyczy się każdej ligi. Pozytywnym zaskoczeniem pod tym względem może być właśnie Atalanta. Jeszcze nie znamy całej historii, lecz trudno nie odnieść wrażenia, że zawodnicy wybrali stronę trenera, nie kolegi. Dla samego kapitana i to tak ważnego, jakim był Papu Gomez, musiał to być bolesny cios, a zarazem był to manifest siły klubu jako jedności, jak opowiada nam Marcin Jeżyk:

– Kiedy z drużyny odchodzi jej lider i kapitan, dodatkowo w kontrowersyjnej atmosferze, z podtekstami i z konfliktem w tle, pozostałym piłkarzom w zespole nie może być z tym łatwo. Nie znamy wciąż dokładnych powodów rozstania, Papu dopiero teraz zaczyna mówić, że cała szatnia stanęła po stronie trenera i to było dla niego decydujące. To, że drużyna przeszła przez ten kryzys niemal suchą nogą, może świadczyć o dużej dojrzałości zespołu. Domniemuję, że bardzo szybko mogli też pojawić się naturalni nowi liderzy szatni, co też bardzo dobrze świadczy o tym, w jaki sposób budowana jest Atalanta.

Idąc tokiem rozumowania naszego rozmówcy, możemy odnieść wrażenie, że odejście to tylko pomogło drużynie. W piłce nożnej zawsze są pewne cykle. Już nieraz w wielu ligach widzieliśmy, jak szybko rodzi się „piłkarska siła”, by po pewnej chwili umrzeć. Dlatego Papu Gomez swoim odejściem i mimo wszystko nieprofesjonalnym zachowaniem, jakim było śpiewanie hymnu Juventusu, wyświadczył przysługę. Pozwolił zapoczątkować powolny, ale i zarazem potrzebny proces przebudowy drużyny. To opuszczenie zespołu zapoczątkowało ten cykl budowy na nowo.

Jeśli Atalanta zakończy ten sezon na ligowym podium i wygra Puchar Włoch, będzie można mówić o wzorowym przebiegu tej transformacji. Dodatkowo pozwoli to na przyciąganie kolejnych talentów do klubu. Te będą potrzebne przy budowie nowej drużyny. Dzięki temu być może nie zaniknie tak ważna idea – drużyna ponad jednostkę. Nawet najwybitniejszą.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze