Świat przez cały czas znajduje się ruchu. Pędzimy, jakbyśmy mieli klapki na oczach, w pogoni za pieniędzmi i sukcesem nie zwracamy uwagi na pewne rzeczy. Przychodzi jednak taki czas w roku, kiedy należy się zatrzymać i przypomnieć sobie o tych, którzy odeszli. Dotyczy to również świata piłki nożnej.
Nie był wysokim ani bramkostrzelnym napastnikiem. W reprezentacji Polski zagrał zaledwie raz, a zrobił jednak zdecydowanie więcej niż ktokolwiek inny w historii naszej piłki. Od 23 mają 2006 nie ma już z nami na tym świecie Kazimierza Górskiego. Popularny „Sarenka” nie okazał się wyśmienitym piłkarzem. Zasłynął jednak jako znakomity trener, doprowadzając reprezentację Polski do największego sukcesu w jej historii – trzeciego miejsca podczas pamiętanych mistrzostw świata rozgrywanych w 1974 roku w Niemieckiej Republice Federalnej. To zbudowana przez niego drużyna dostarczyła nam niepowtarzalnych wrażeń i emocji. Jego osiągnięcie można porównać do sukcesu, jaki Guus Hiddink odniósł z zespołem narodowym Korei Południowej na mundialu 2002. To dzięki niemu mieliśmy swój moment w historii, kiedy mogliśmy poczuć się wielcy, dumni i wyjątkowi. Można tylko żałować, że nie doczekał historycznego awansu reprezentacji Polski na mistrzostwa Europy czy organizacji tej imprezy sportowej właśnie przez nasz kraj. Kazimierz Górski nadal funkcjonuje w naszym życiu dzięki swoim powiedzeniom, jak: „Piłka jest okrągła, a bramki są dwie.” Pozostaje mieć nadzieję, że będzie on pamiętany nie tylko za swoje zasługi, ale również kiedyś komuś nie zabraknie charyzmy i motywacji, by mu dorównać.
Pisząc o największym polskim trenerze, nie wolno zapominać o zdecydowanie najwybitniejszym polskim piłkarzu. 1 września 1989 do wieczności odszedł niezapomniany Kazimierz Deyna. Swoje najlepsze lata spędził w Legii Warszawa. Choć jego pojawianie się tam wynikało trochę z przypadku, nie przeszkodziło mu to w staniu się ikoną i legendą zespołu z Łazienkowskiej. Został on zasłużenie upamiętniony przez „Wojskowych”. Przez cały okres pobytu w stolicy występował w koszulce z numerem 10. Od paru lat jest jasne, że w Legii z jego numerem już nikt nigdy nie zagra. Na jego cześć został on zastrzeżony i przypisany „Kace”. Deyna jest również najwybitniejszą postacią z w historii naszej piłkarskiej reprezentacji. To on na boisku dyrygował swoimi rodakami, którzy zdobyli mistrzostwo olimpijskie w Monachium, wicemistrzostwo olimpijskie z Montrealu oraz brązowy medal na mistrzostwach świata w NRF-ie. Szkoda, że on również nie doczekał pierwszego występu reprezentacji Polski na mistrzostwach Europy oraz czempionatu Starego Kontynentu rozgrywanego nad Wisłą.
Polska bardzo boleśnie odebrała stratę Kazimierza Deyny, który poniósł śmierć w wypadku samochodowym. Nie mniej bolesnym przeżyciem dla naszej piłki było umieranie Krzysztofa Nowaka. Znakomity pomocnik, gdyby żył, zapewne zbliżałby się do końca pięknej i bogatej kariery. Zwiedził on w niej kilka niezłych klubów, jak Legia Warszawa, Atletico Paranaense Kurytyba i VfL Wolfsburg. Stał się również jedną z wiodących postaci w reprezentacji Polski. Kiedy zajmował miejsce jej dotychczasowego lidera, Piotra Nowaka, powstało nawet powiedzenia: „Tak czy owak, w kadrze Nowak”. Niestety, nie dostał szansy na całkowite rozwinięcie skrzydeł. Nie przeszkodziły mu w tym jednak kontuzje, wypadek czy środki dopingujące, lecz choroba. W 2001 roku dowiedział się, że cierpi na stwardnienie zanikowe boczne (ALS). Próby leczenia okazywały się nieskuteczne, co w ostateczności doprowadziło do śmierci. Do wieczności odszedł 26 maja 2005 w Wolfsburgu. Do dziś funkcjonuje fundacja jego imienia pomagająca dotkniętym tą wciąż nieuleczalną chorobą.
Również tragiczne okazało się odejście Adama Ledwonia. Występował on między innymi w Bayerze Leverkusen, GKS-ie Katowice, Austrii Wiedeń i Sturmie Graz. 18 razy dostąpił zaszczytu reprezentowania swojej ojczyzny. Odszedł w czasie, w którym wszyscy radowali się rozgrywaniem Euro 2008. 11 czerwca tego roku został znaleziony martwy w swoim domu w Klagenfurcie. Podejrzewano, że został zamordowany. Austriacka prokuratura wszczęła śledztwo, które dowiodło braku udziału osób trzecich w tym procederze, stwierdzając tym samym śmierć samobójczą. Spowodowały ją najprawdopodobniej problemy rodzinne oraz nieumiejętność radzenia sobie z nimi.
Wspominając nieżyjących już polskich trenerów i piłkarzy, nie mamy prawa nie wspomnieć także o spoczywających wiecznie kibicach, a zwłaszcza o najświętszym z nich. 2 kwietnia 2005 pożegnaliśmy ojca świętego Jana Pawła II. Nie ulega wątpliwości, że ten papież zrobił ogromnie wiele dla wszystkich ludzi na ziemi. Zapomnieniu nie może również ulec to, co uczynił dla sportu. Stał się on pierwszym zwierzchnikiem Kościoła rzymskokatolickiego, który zasiadł na trybunach stadionu piłkarskiego podczas meczu. Żywo interesował się rozgrywkami, przyjmował na audiencjach piłkarzy. Między innymi gościł po pomyślnie zakończonych dla nas eliminacjach mistrzostw świata w Korei delegacją Polskiego Związku Piłki Nożnej, w imieniu której otrzymał z rąk Jerzego Dudka pamiątkową koszulkę z numerem 1. Nie omieszkał również zapytać, jak w lidze idzie jego ukochanej Cracovii. W spotkaniach z nim brali udział również zawodnicy Realu Madryt oraz Roberto Baggio. W przypadku tego ostatniego należy podkreślić to, że nawet nie jest katolikiem.
Początek listopada jest czasem, w którym odwiedzamy groby naszych przodków, paląc znicze na ich mogiłach. Warto się wtedy zatrzymać i przypomnieć sobie o takich ludziach, jak bohaterowie niniejszego tekstu. 3 listopada, kiedy wszystko dobiegnie końca, znowu zacznie się nasza pogoń za czasem i pieniędzmi. Co roku jesteśmy ubożsi o kolejnych bliskich. Dlatego spieszmy się ich kochać, bo tak szybko odchodzą.
Gratuluje pomyslu na artykul. Zabraklo mi tylko info
o danim jarque...
Fajny tekst, pomysł itd. Ale nie wiem po co ta
katolicka prywata z papieżem na końcu. Szacunek na
pewno mu się należy, ale bez przesady, tutaj nie
pasuje. Prędzej zmarłego wczoraj współwłaściciela
Legii by tutaj trzeba było dać, ale na serio papież
to tak jak dla mnie pod publikę tutaj jest.
Pozdrawiam
Katolicka prywata? Ostrożnie z takimi tekstami
poproszę... Szacunek się należy, ale bez przesady?
Czyli - należy się szacunek, ale można o nim pisać
tylko w prasie katolickiej? Postać JP2 była dla
zdecydowanej większości Polaków ogromnym autorytetem,
a jak pokazał autor artykułu - także związany w
pewien sposób ze sportem, w tym z piłką nożną - stąd
ta wzmianka.
kim jest ta osoba na ostatnim zdjęciu?bo ja jej nie
znam.