Olympiakos zwycięża w Marsylii


Olympiakos Pireus po dość nudnym spotkaniu pokonał na wyjeździe faworyzowany Olympique Marsylia 1:0. Gola w 82. minucie strzelił zaledwie 20-letni pomocnik Giannis Fetfatzidis. Dzięki temu zwycięstwu mistrzowie Grecji wracają do gry o awans do dalszej fazy rozgrywek.


Udostępnij na Udostępnij na

Już w 3. minucie spotkania Alou Diarra chciał zaskoczyć bramkarza gości strzałem sprzed pola karnego, ale uderzył piłkę bardzo niecelnie i ta zamiast w bramce wylądowała na trybunach. Trzeba przyznać, że obydwa zespoły grały odważnie, ale więcej z gry mieli gospodarze – to oni tworzyli sobie sytuacje do zdobycia gola, ale wszystkie po kolei marnowali. W 11. minucie strzał głową Diarry przeleciał obok bramki, a pięć minut później nie trafił Andre Ayew. Ghańczyk przeprowadził dwójkową akcję ze swoim bratem Jordanem, ale kopnięta przez niego piłka trafiła prosto w interweniującego Francoisa Modesto. Chwilę później jeden z obrońców Olympiakosu zablokował strzał z dwudziestu metrów oddany przez Loica Remy’ego.

Didier Deschamps nie miał powodów do radości
Didier Deschamps nie miał powodów do radości (fot. ghanamma.com)

Gospodarze przeważali, a mistrzowie Grecji szukali swoich szans w kontratakach. W 27. minucie właśnie z kontrą wyszli David Fuster, Rafik Djebbour i Kevin Mirallas, ale dobrą interwencją w obronie popisał się Nicolas N’Koulou, który nie pozwolił im przedostać się w pole karne. Dziewięć minut później przypomniał o sobie Andre Ayew, który wbiegł w pole karne, ale fatalnie uderzył piłkę i trafił prosto w bramkarza, który wybił futbolówkę za linię końcową boiska. 120 sekund później piękną interwencją popisał się Mandanda. Francuski golkiper wyciągnął się jak długi i wyłapał potężne uderzenie Ivana Marcano. To była najlepsza sytuacja, jaką stworzył sobie w tej części spotkania zespół gości. Pod koniec pierwszej połowy piłkarze mistrza Grecji zaprezentowali się o wiele lepiej niż przez pierwsze 40 minut, ale mimo to nie zdołali wpisać się na listę strzelców.

W drugą połowę meczu lepiej weszli goście, którzy prezentowali się zupełnie tak, jakby to oni grali na swoim boisku – bez kompleksów, odważnie z przodu. Wykorzystywali słabą organizację defensywy Olympique, ale nawet gdy znacząco przeważali, nie potrafili skierować piłki do siatki. W 54. minucie dobrą sytuację wypracował sobie Mathieu Valbuena – minął dwóch obrońców i zdecydował się oddać strzał tuż sprzed pola karnego, ale posłał futbolówkę obok lewego słupka. Pięć minut później wielką klasę potwierdził Mandanda. Mirallas wykorzystał nieudolność obrońców wicemistrza Francji w zastawieniu pułapki ofsajdowej i znalazł się sam na sam z czarnoskórym bramkarzem. Uderzył mocno po ziemi, ale Mandanda odczytał jego zamiary i piękną robinsonadą wybił piłkę.

W 65. minucie egoistycznie zachował się Jordan Ayew, który mimo że widział lepiej ustawionego w polu karnym Gignaca, zdecydował się uderzyć piłkę z dystansu i oczywiście spudłował. Chwilę później niezłą szansę zmarnował Diarra, który przegrał rywalizację z Balazsem Megyerim. Po podaniu Remy’ego znalazł się sam na sam z węgierskim golkiperem, który w piękny sposób zatrzymał lecącą tuż pod poprzeczkę piłkę. Na osiem minut przed końcem spotkania gola zdobył Giannis Fetfatzidis. Po podaniu Francisco Yeste wpadł w pole karne i uderzył mocno tuż nad ziemią, zostawiając Mandandę bez szans na skuteczną interwencję. 20-letni pomocnik pojawił się na boisku zaledwie chwilę wcześniej i od razu zdobył bardzo ważną bramkę.

W 87. minucie Megyeri po raz kolejny zatrzymał napastników gospodarzy, tym razem jego wyższość musiał uznać Gignac. Strzał Francuza z 25 metrów został sparowany przez węgierskiego bramkarza, co zapewniło jego zespołowi cenne trzy punkty. Wszystko dlatego, że w ostatnich minutach praktycznie nic się nie działo, co nie podobało się fanom OM, którzy wygwizdali swoich ulubieńców. Dzięki zwycięstwu w tym spotkaniu Olympiakos wraca do gry o awans do dalszej fazy rozgrywek.

Najnowsze