Można powiedzieć nareszcie. Po ostatniej kolejce ligowej oraz po wielu zmianach trenerów, jakie nastąpiły na początku rundy, trenerzy wreszcie głośno mówią o warunkach pracy w klubach. Dotychczas zwykle było to skrzętnie ukrywane, bo jeśli podpisałem kontrakt, to znaczy, że zgodziłem się z warunkami pracy i nie wypadało krytykować miejsca pracy. I tak z roku na rok niewiele się zmieniało.
W wielu klubach zespoły jeżdżą autokarem na zajęcia gdzieś, gdzie jest skrawek trawy lub boiska i razem tym autokarem wracają. Jeśli ktoś chce potrenować indywidualnie, to już nie bardzo ma gdzie i kiedy. Jeśli wyjedzie się do ciepłych krajów w okresie przygotowawczym, to też boisko jest wynajęte na określony czas i należy je opuścić razem z drużyną. I tak powoli każdy stracony dzień w poprawie własnego wyszkolenia przekłada się na stracone tygodnie, miesiące i lata. Budowy w Polsce ruszyły i jest nadzieja na zmiany.
Ale ponieważ jesteśmy w takim miejscu na ziemi, że podgrzewane płyty nie tylko do meczów, ale również do treningów muszą stać się normą, to najwyższy czas o tym mówić głośno i chociaż trochę to drogo, bo włączenie podgrzewania kosztuje, to jednak bezcenne, jeśli wziąć pod uwagę przyszłe wyszkolenie młodych piłkarzy. Dzięki wielu akcjom różnych instytucji, jakie miały miejsce na początku roku, wszyscy kibice w naszym kraju dowiedzieli się, że obiekty sportowe, na których rozgrywają i ćwiczą zawodnicy poszczególnych klubów, nie należą do klubów, tylko do samorządów.
Wreszcie wiemy, że nigdy nie było stać polskich klubów na to, aby wybudować, a następnie utrzymać własne obiekty treningowe. Dlatego prócz tego, że w wielu klubach na stanowiskach tak zwanych doradców właścicieli oraz dyrektorów sportowych są osoby mało znające swoje obowiązki, wystarczy prześledzić w większości klubów politykę transferową, ilu ściągnięto piłkarzy, ile wydano, a kto z nich się sprawdził i już będziemy mądrzejsi trochę późno, bo po szkodzie, ale jest to w naszym kraju normą, to o poprawie infrastruktury treningowej raczej żaden z tych doradców się nie zająknął.
W tak nieprzewidywalnych warunkach atmosferycznych, jakie mamy w Polsce, planowanie zajęć jest czystą fikcją, bo jak mówią trenerzy, są zadowoleni, jeśli zrealizują większą część zaplanowanych zajęć w tygodniu. Nie chcę tłumaczyć tu żadnego ze szkoleniowców tym, że w większości klubów pracują w siermiężnych warunkach, ale jeszcze trochę potrwa, zanim dopracujemy się obiektów, w których komfort pracy szkoleniowców będzie taki jak za granicami Polski, bez względu na to, w którym kierunku się wybierzemy.