O tym, że gra na czas nie popłaca, mogli się przekonać w Ruchu Chorzów. W ćwierćfinale Pucharu Ekstraklasy Ruch Chorzów odniósł cenne zwycięstwo 2:1 we Wrocławiu, ale przez nieuwagę trenera został przyznany walkower dla Śląska.
Była już 95. minuta spotkania, kiedy Pietrzak zdecydował się na czwartą roszadę w składzie. Regulamin Pucharu Ekstraklasy mówi, iż zespół ma prawo do przeprowadzenia sześciu zmian, ale pod warunkiem, że trzy z nich zostaną przeprowadzone w przerwie. Gdy tak się nie stanie, zespołowi przysługują trzy zmiany. – Przepis skonstruowano w taki sposób, aby uniknąć sytuacji, że w końcówce meczu drużyna, która prowadzi, przeprowadza, powiedzmy, pięć roszad i co chwilę przerywa grę – mówi rzecznik Ekstraklasy SA, Adrian Skubis.
Do tej feralnej dla Ruchu 95. minuty Pietrzak zmienił trzech zawodników – jednego w pierwszej części gry i dwóch w drugiej, więc czwarty zmiennik na murawie nie miał prawa się pojawić.
– Najwyraźniej ktoś w chorzowskim zespole nie zapoznał się dobrze z regulaminem. Winę biorę na siebie. To należy do moich obowiązków. Sprawdzałem przepisy, ale zmieniły się one w trakcie sezonu. Nie ma się co tłumaczyć – mówi kierownik drużyny, Andrzej Urbańczyk.
Przed rewanżem w Chorzowie Ruch był w bardzo dogodnej sytuacji, ale teraz po decyzji Ekstraklasy wyzbył się już pewnie marzeń o półfinale PE.