O nich będzie głośno: Aleksandr Rjazancew


19 sierpnia 2009 O nich będzie głośno: Aleksandr Rjazancew

W poprzednim sezonie po raz pierwszy w swojej historii zdobył mistrzostwo Rosji. Głównym twórcą sukcesu bez wątpienia był turkmeński trener Kurban Bierdyjew. Zbudował on świetnie rozumiejący się zespół oparty na doświadczonych zawodnikach, jak Savo Milosević, Siergiej Siemak czy Serhij Rebrow. Jednak czempionatu nie byłoby również bez pomocy młodości, zwłaszcza pewnego utalentowanego rozgrywającego.


Udostępnij na Udostępnij na

Sezon 2009 jest osiemnastym w historii niepodległej Rosji. Niemal wszystkie tytuły mistrzowskie na swoim koncie zgromadziły Spartak, Lokomotiw i CSKA. Wszystkie te kluby mogą również pochwalić się najlepszymi szkółkami juniorskimi. To w tych zespołach karierę rozpoczynali między innymi Aleksandr Kokorin, Dinijar Bilialietdinow czy bracia Dmitrij i Kiriłł Kombarowowie. Nieco inny początek swojej piłkarskiej drogi wybrał Aleksandr Aleksandrowicz Rjazancew. Urodził się on 5 września 1986 roku w rosyjskiej stolicy, Moskwie. Od samego początku przejawiał zainteresowanie futbolem. Widząc pasję swojego syna, Aleksandr Rjazancew senior postanowił pomóc mu w jej realizacji. Już w wieku sześciu lat Szura został zapisany do szkółki juniorów. Jego ojciec postanowił jednak nie korzystać z usług mających wielkie tradycje „Czerwnono-białych”, „Wojskowych” czy „Parowozu”. Zdecydowano, że chłopiec futbolowego rzemiosła uczyć się będzie na położonym przy ulicy Szarikopodszypnikowskiej stadionie imienia Eduarda Strielcowa w dopiero organizującym swoje struktury klubie FC Torpedo-Metallurg.

Aleksandr Rjazancew (po lewej)
Aleksandr Rjazancew (po lewej) (fot. daylilife.com)

Wśród młodzików teamu nieco młodszego od siebie samego radził sobie nieźle, ciężko pracując pod okiem trenerów. W pewnym momencie zaczął zaliczać się do grona najlepszych juniorów. Szura okazał się jednym z tych, którzy najbardziej przyczynili się do zdobycia mistrzostwa Rosji w swojej kategorii wiekowej w 2003 roku. W kolejnym w klubie doszło do sporych zmian. Posiadaczem większości udziałów stało się Miasto Moskwa. Wobec tego dokonano korekty nazwy na FK Moskwa, na którego czele stanął nowy szkoleniowiec, Walery Pietrakow. Niewysoki i zwinny pomocnik wpadł mu w oko, toteż trener postanowił włączyć go w skład pierwszej drużyny.

Z początku nie wiodło mu się tam najlepiej. W oczach opiekuna zespołu o wiele wyżej stały akcje Nawrika Sirchajewa, Walerego Leonowa, Rusłana Bałtijewa czy Aleksieja Mielszyna. Szura dopiero mając 16 lat po raz pierwszy znalazł się na ławce rezerwowych. Było to w jedenastej kolejce, w derbach Moskwy przeciwko Dynamo, które wygrało ten mecz 1:0 po bramce Siergieja Jaszyna. Dwa tygodnie później trener Pietrakow postanowił go zabrać do Kazania na potyczkę z Rubinem. Aleksandr znowu jednak nie pojawił się na boisku. Podbudowany zauważeniem przez trenera Rjazancew ciężko pracował na treningach, licząc na powołania na kolejne starcia. Jednak musiał na to poczekać aż do końcówki sezonu. Szkoleniowiec postanowił wziąć go do Wołgogradu, ale w potyczce z Rotorem znowu nie dał szansy pokazania się. Kiedy jednak FK zapewnił sobie utrzymanie w Premier Lidze, popatrzył na Szurę nieco przychylniejszym okiem. W końcu spełniło się jego marzenie i 16 października 2004 Szura zadebiutował w Premier Lidze. Przebywał na placu przez ostatnie pół godziny przegranego 1:2 derbowego starcia z Lokomotiwem, zmieniając Maksima Bieleckiego. Tydzień później znowu udało mu się zaliczyć występ. W 73. meczu, w którym moskwianie ulegli 1:2 Kryljom w Samarze, wszedł na boisko za Pompiliu Stoikę. Jednak na tym jego przygoda z sezonem 2004 się skończyła. Szura bez wątpienia do udanych zaliczyć go nie mógł. Zaledwie ośmiokrotnie znalazł się wśród rezerwowych, na boisku spędził zaledwie 47 minut.

Kolejny rok miał być dla 19-letniego Aleksandra o wiele lepszy. Życie jednak nie okazało się dla niego łaskawe. Walery Pietrakow nie widział już dla niego miejsca nawet na ławce rezerwowych. Mimo to, ciężko pracował na treningach. Nie przynosiło to jednak efektu. Szkoleniowiec wciąż pomijał go w ustalaniu meczowej 18-stki. Z czasem FK zaczął notować coraz słabsze rezultaty. 14 lipca miarka się przebrała i prezes Jurij Biełous postanowił podziękować Pietrakowowi za współpracę, mianując jego następcą dotychczasowego opiekuna rezerw, Leonida Słuckiego. Aleksandr miał nadzieję, że pod okiem nowego, liczącego zaledwie 34 lata trenera, dostanie więcej szans na udowodnienie, że na stadionie imienia Eduarda Strielcowa znalazł się nieprzypadkowo. Szura się przeliczył i również u niego ani razu nie zasiadł na ławce rezerwowych.

Gdy zbliżał się sezon 2006, u Rjazancewa ciężko było znaleźć choć cień optymizmu. Nie miał ochoty drugi rok z rzędu nawet nie zaistnieć w kadrze swojego zespołu. Wtedy to niespodziewanie jego droga skrzyżowała się ze szlakiem pewnego mężczyzny z Turkmenistanu pracującego dla Rubinu Kazań. Człowiekiem z innego kraju okazał się być główny trener czwartej drużyny poprzedniego sezonu, Kurban Bierdyjew. W przeciwieństwie do swojego odpowiednika w Moskwie postanowił ściągnąć go do Tatarstanu i dać mu szansę. W barwach klubu, którego reprezentantem jest do dnia dzisiejszego, zadebiutował już w rozgrywanej 19 marca pierwszej kolejce nowego sezonu. Dodatkową nobilitacją dla niego było to, że wybiegł w podstawowym składzie swojego teamu. Na boisku jednak spisywał się nie najlepiej, toteż w przerwie został zmieniony przez Gruzina Michaiła Aszwetiję. Na początku rozgrywek był podstawowym zawodnikiem swojej ekipy. Jego postawa jednak pozostawiała wiele do życzenia i z czasem wylądował na ławce. Mecz rozegrany 7 maja miał dla niego szczególne znaczenie. Na Centralny w Kazaniu przyjechał jego były klub. Szurze bardzo zależało na wystąpieniu w tym meczu. Jednak przez pełne 90 minut musiał obserwować poczynania swoich kolegów, którzy uporali się z „Obywatelami” 2:0 za sprawą zaledwie rok starszego od Aleksandra jego imiennika, Bucharowa. Rjazancew wiedział, że Bierdyjew wiąże z nim nadzieję. Musiał jednak ciężko pracować, bo tylko to mogło przynieść mu sukces i przebicie się do podstawowej jedenastki. Z czasem dostawał coraz więcej szans, a w końcówce sezonu nawet wrócił do podstawowego składu. 22 października po raz kolejny pojawiła się szansa na udowodnienie Leonidowi Słuckiemu, jak bardzo się mylił. Rjazancew wrócił na stadion imienia Eduarda Strielcowa jako gracz Rubinu. Jego szczególna motywacja do dobrej gry udzieliła się całej drużynie. Spędził na murawie pełne 90 minut, pomagając kolegom z drużyny w znokautowaniu „Obywateli” aż 5:0. Rok 2006 mógł uznać dla siebie raczej za udany. Zaliczył 15 występów i przyczynił się do zajęcia przez swoją ekipę piątego miejsca w tabeli. Jednak dopiero następne rozgrywki pokazały, ile tak naprawdę młody pomocnik jest wart.

Aleksandr Rjazancew (po lewej)
Aleksandr Rjazancew (po lewej) (fot. www.rubin-kazan.ru)

Mając świadomość bycia kandydatem do kierowania grą całej drużyny, jak najlepiej starał się przygotować do kolejnego sezonu. Przyniosło mu to taki skutek, jakiego oczekiwał. W inaugurującej zmagania ligowe potyczce CSKA wyszedł na plac boju w podstawowej jedenastce. W ramach piątej serii spotkań, co miało miejsce 14 kwietnia, na Centralnym gościli jego byli klubowi koledzy. Ta data przyniosła kolejne ważne wydarzenie w jego karierze. W 11. minucie meczu to właśnie on pokonał strzegącego bramki moskwian Jurija Żewnowa, zdobywając swojego pierwszego gola w najwyższej klasie rozgrywkowej w Rosji. Na jego nieszczęście przeciwnicy wyrównali za sprawą swojego kapitana, Siergieja Siemaka, który dziś pełni funkcję… kapitana Rubinu. Aleksandr również i tych rozgrywek nie mógł zaliczyć do udanych. Chociaż, poza trzecią kolejką, miejsca w podstawowym składzie nie oddał już do końca sezonu, kazańczycy spisali się bardzo słabo. Ekipę z Tatarstanu, która uprzednio zajęła czwarte i piąte miejsce w tabeli, stać było zaledwie na dziesiątą lokatę. Ponadto Szura końcówkę sezonu mógł spisać na straty. W dziewiątej minucie rozgrywanej w ramach 20. serii spotkań potyczki z Saturnem doznał groźnej kontuzji, przez którą w roku 2007 na murawie już się nie pojawił. Wziął udział w 19 starciach, w których pięciokrotnie wpisał się na listę strzelców.

Aleksandr okazał się mocniejszy od urazu i z nowymi siłami rozpoczął sezon 2008. Wiedział, że trener Kurban Bierdyjew mu ufa i jest jednym z liderów jego zespołu. Wiara Turkmeńczyka w możliwości zaledwie 22-letniego Rjazancewa okazała się czymś nieocenionym w przeciągu całego sezonu. Młody rozgrywający stanął na wysokości zadania i bardzo umiejętnie dyrygował poczynaniami ofensywnymi swoich kolegów. To głównie dzięki niemu Rubin w pierwszych siedmiu kolejkach rozgrywek schodził z boiska w glorii zwycięzcy. Wraz z Siergiejem Siemakiem, Serhijem Rebrowem, McBethem Sibayą i Gokdenizem Karadenizem stworzył świetnie rozumiejącą się drugą linię, której podania otwierały drogę do bramki napastnikom. To między innymi dzięki jego równej formie przez cały sezon możliwe było wywalczenie przez kazańczyków pierwszego w historii tytułu mistrza Rosji. Radość z tego była tym większa, że czempionat został zdobyty akurat w 50. rocznicę powstania klubu. Aleksandr w przeciągu całych rozgrywek pojawił się na boisku 22 razy, strzelając jednego gola. Co ciekawe, zespołem, którego bramkarza pokonał, był… FK Moskwa. Wszedł na plac gry w 63. minucie za kontuzjowanego Hasana Kabze, a na 120 sekund przed końcowym gwizdkiem zapewnił swojej ekipie trzy bezcenne punkty.

Pomimo swojego dużego potencjału, Szura w obecnym sezonie nie radzi sobie najlepiej. Nie ma pewnego miejsca w podstawowym składzie, zdarza się, że wchodzi z ławki. Po raz kolejny udowodnił, że lubi grać przeciwko swojej byłej drużynie. Co prawda ligowe starcie między tymi zespołami zakończyło się bezbramkowym remisem, ale „Tatarzy” i „Obywatele” zdążyli na siebie trafić w półfinale Pucharu Rosji. Jedynego, przesądzającego o zwycięstwie aktualnych mistrzów Rosji gola zdobył właśnie Rjazancew. Jest kilka powodów, dla których 22-lat nie może liczyć na regularny występy w podstawowej jedenastce. Pierwszym z nim jest zarówno silna, jak i wyrównana kadra, jaką dysponuje trener Kubran Bierdyjew. O miejsce w linii pomocy walczą naprawdę dobrze gracze tacy, jak wspomniani Siemak, Sibaya i Karadeniz, ale także Piotr Bystrow, Andriej Gorbaniec, Jewgienij Baliajkin, Christian Noboa czy nasz Rafał Murawski. Nie bez znaczenia jest również upływający wraz z końcem roku kontrakt, którego Aleksandr nie spieszy się przedłużyć. Jednak nawet, jeżeli będzie zmuszony do opuszczenia Kazania, nie musi się martwić. Mając takie umiejętności i potencjał, nie powinien mieć problemu ze znalezieniem pracodawcy. O jego zaangażowaniu mogą pomyśleć chociażby działacze Zenitu Sankt Petersburg, którego drużyna po odejściu Andrieja Arszawina wyraźnie się sypie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze