Jaka jest definicja handlu perfekcyjnego? Tanio kupić, drogo sprzedać. Podczas okienka transferowego takie transakcje dają klubom możliwości dalszego rozwoju czy to poprzez zakupienie perspektywicznego gracza, który w przyszłości stanie się gwiazdą, czy też sprzedaż już „gotowego produktu”, za którego pieniądze można by przeznaczyć na wzmocnienie innych klubowych aspektów. Czy i w Serie A dochodziło do transferów, których początkiem była mała kwota rozrastająca się do niebotycznych rozmiarów? Oczywiście, że tak.
Zinédine Zidane, Ricardo Kaká, Hernán Crespo, Edinson Cavani oraz Javier Pastore. Oto pięciu kandydatów, których w spokoju można uznać za kury znoszące złote jaja. Każdy z nich przyniósł swojej drużynie dopływ gotówki, której ilość mogłaby przerazić najzwyklejszego szarego Kowalskiego. Przyjrzymy się każdemu nieco bliżej.
Czarno-biały biznes

Kupiony za zaledwie 3,5 miliona dolarów. Sprzedany za blisko 73,5 miliona. Chodzi oczywiście o Zinedine’a Zidane’a, który przez wielu określany jest mianem najlepszego piłkarza na świecie. Swoją piłkarską przygodę rozpoczynał w drużynie US Saint-Henri, w której grał w wieku 10 lat. To tam poznawał tajniki gry w piłkę, które w kolejnych etapach swego życia nieustannie pielęgnował i rozwijał. W niedługim odstępie czasu zdążył zwiedzić jeszcze kuluary drużyny SO Septèmes-les-Vallons oraz AS Cannes.
To właśnie w ekipie z Cannes rozpoczęła się jego profesjonalna kariera piłkarska, która pozwoliła mu pokazać się wszystkim fanatykom futbolu we Francji. Jednak na prawdziwą eksplozję jego talentu trzeba było czekać aż do momentu jego występów pod sztandarem Girondins Bordeaux. To właśnie tam pokazał wszystkim, jak powinno się kopać piłkę i w jaki sposób ze skromnego magazyniera zostać prawdziwym piłkarskim talentem.
Jego umiejętności przyciągnęły wielu chętnych, którzy ówczesnego 24-latka powitaliby z otwartymi ramionami w szeregach swoich drużyn. Największym zainteresowaniem wykazał się Juventus Turyn, który pozyskał Francuza za 3,5 miliona dolarów. To właśnie w drużynie „Starej Damy” jego wartość wzrosła do ogromnych rozmiarów, którym jedynie Real Madryt mógł sprostać. „Królewscy” wyłożyli na stół 73,5 miliona dolarów, co ostatecznie zaważyło o tym, że popularny „Zizou” stał się piłkarzem Realu oraz w późniejszym czasie jego ikoną.
Złoty chłopiec Milanu

Ricardo Izecson dos Santos Leite, osławiony pod pseudonimem Kaká, stał się ikoną świetności Milanu, który w czasach, kiedy „Rossoneri” byli na szczycie, okraszony był mianem największej gwiazdy światowego futbolu.
Swoją przygodę z piłką zaczynał w drużynie FC São Paulo, w której stawiał swoje pierwsze piłkarskie kroczki. To właśnie w tym zespole został wypatrzony przez skautów Milanu, którzy w najśmielszych marzeniach nie mogli spodziewać się tego, co nastąpi po tym, jak poinformują CEO „Czerwono-czarnych”, Adriano Gallianiego, o młodym talencie z Brazylii, a ten za kwotę oscylującą w granicach 8,25 miliona euro pozyska kogoś, kto u boku Pirlo, Szewczenki, Inzaghiego czy Seedorfa wyrośnie na prawdziwą gwiazdę.
Z drużyną Milanu zdobył niemalże wszystko, co było do zdobycia. Dzięki temu zainteresował się nim Real Madryt, który już w 2009 roku złożył Milanowi propozycję kupna „Złotego Chłopca” za niebagatelną kwotę 65 milionów euro. Milan oczywiście przystał na propozycję i Ricardo musiał zmienić swoje barwy klubowe, przywdziewając tym samym trykot „Królewskich”. Jak jego przygoda potoczyła się później… to już inna historia. Trudno jednak nie zgodzić się z faktem, że drużyna Milanu dokonała naprawdę doskonałej transakcji.
Włoskie dziecko z Parmy

W temacie wielkich transferów w Serie A trudno nie wspomnieć Hernánie Crespo, którego piłkarska przygoda pozwoliła mu zwiedzić kraje takie, jak: Włochy, Anglia czy ostatecznie Indie, w których zakończył swoją piłkarską karierę. Zawodnik o polskich korzeniach urodzony w Argentynie nieraz pokazał, że metka supersnajpera nie została mu przypięta bezpodstawnie.
Rozpoczynał w ekipie River Plate, z którą udało mu się zdobyć dwa tytuły mistrza kraju oraz najważniejsze trofeum w Ameryce Południowej, czyli Copa Libertadores. Takimi osiągnięciami skupił na sobie uwagę klubów z Europy, z których to Parma wyraziła największą chęć pozyskania „El Polaco”. Włodarze Parmy z pewnością nie spodziewali się, że właśnie w tamtym momencie dopinają szczegóły kontraktu zawodnika, który przyniesie im największy zysk w historii klubu.
W „Gialloblu” jego gwiazda zaczęła świecić na tyle mocno i wyraźnie, że zainteresowała o wiele większe kluby niż podczas pierwszego transferu. Trudno się temu dziwić, kiedy spojrzy się na osiągnięcia Parmy, które zawdzięczała w bardzo dużym stopniu właśnie Crespo. Kiedy na stole pojawiła się kwota 55 milionów euro zaoferowana przez Lazio, zarząd Parmy mógł jedynie pomóc zawodnikowi spakować walizki.
Neapolitańska strzelba

Kupiony za 12 milionów, sprzedany za… 64,5 miliona euro. To prawie jak kupić fiata 126p i sprzedać go za cenę najnowszego ferrari. Tyle że ten „maluch” potrafił doścignąć każde „Ferrari”, które znajdowało się w zasięgu jego wzroku. Mowa oczywiście o Edinsonie Cavanim, którego obecność na murawie doprowadziła do szaleństwa niejednego piłkarza, trenera czy kibica.
Początkiem kariery „El Matadora” był pobyt w zespole z rodzimego kraju, czyli Danubio, w którego drużynie seniorów rozegrał zaledwie 25 spotkań. Jednak te 25 meczów wystarczyło, by Edinson wzbudził swoją grą zainteresowanie klubów z Serie A, między innymi Juventusu Turyn oraz AC Milan. Miał wybierać pomiędzy tymi dwoma klubami, ale wybór Cavaniego padł na… drużynę Palermo, która za Argentyńczyka zapłaciła 5 milionów euro.
Kupno zawodnika za 5 milionów i sprzedaż za 12 wydają się naprawdę dobrym interesem… chyba że spojrzy się na to, ile kolejny klub zarobił na transferze Cavaniego. Jednak trzeba zadać sobie pytanie: czy reprezentując barwy Palermo, Cavani doszedłby do tego samego poziomu? Podejrzewam, że nie. Doskonała gra w barwach Napoli otworzyła drzwi do kolejnych perspektyw, z których najpoważniejszą wydawał się transfer do Paris Saint-Germain, które drużynie z Neapolu zaoferowało 64,5 miliona euro. W ten oto sposób Edinson Cavani został ówcześnie najdroższym transferem w Ligue 1.
Utalentowany, różowy „chudzielec”

Palermo może i nie zarobiło wielkich pieniędzy na transferze Cavaniego, ale tę stratę odbiło sobie na transferze innego Argentyńczyka, Javiera Pastore.
Swoją dość krótką karierę piłkarską Pastore rozpoczynał w argentyńskim Tallares, z którego po niedługim czasie przeprowadził się do Atlético Huracán za jedyne 400 tysięcy euro. Z czasem „El Flaco” stał się jednym z kluczowych zawodników swojego klubu, co ostatecznie doprowadziło do jego przenosin na Półwysep Apeniński. Trudno zaprzeczyć temu, że skauci Palermo mieli nosa do pozyskiwania argentyńskich talentów. Za Javiera „Rosanero” zapłacili zaledwie 7 milionów euro, ubijając tym samym bardzo dobry interes.
Podczas gry w Palermo wartość „Chudzielca” trzykrotnie wzrosła, co nie przeszkodziło pewnej drużynie z Francji zapłacić dwa razy więcej, niż to było wskazane. Mówiąc „drużyna z Francji”, mam oczywiście na myśli Paris Saint-Germain, do którego Pastore trafił, przenosząc się za kwotę 42 milionów euro.
Do tej piątki, którą wymieniłem, można dodać jeszcze wielu piłkarzy, którzy kupieni za grosze, zostali sprzedani za miliony, jednak ta wielka piątka, którą przedstawiłem, jest z pewnością modelowym przykładem tego, że również w piłce nożnej zdarzają się transakcje, o których handlowcy mogą jedynie pomarzyć.