O krok od Gran Derbi


27 stycznia 2011 O krok od Gran Derbi

Nad Ebro ciągle bez zmian. Almeria dostaje lanie od Barcelony, Real radzi sobie z kolejnym rywalem, którego odważni miejscowi dziennikarze wskazywali na kata drużyny Mourinho. Tegoroczny Puchar Króla to długi ciąg mniej lub bardziej wymagających sparingów, które zostaną ukoronowane meczem pomiędzy najlepszymi drużynami kraju. Ale czy kogoś to dziwi?


Udostępnij na Udostępnij na

Casillas dostał w głowę, jednak niektórzy działacze Sevilli uznali to za coś normalnego
Casillas dostał w głowę, jednak niektórzy działacze Sevilli uznali to za coś normalnego (fot. as.com)

Wojna
Mecz na Sanchez Pizjuan był imponujący w każdym calu. Wszystko, co działo się przed nim i po nim, pokazywało, jak wielkie emocje potrafią towarzyszyć zwykłemu, wydawałoby się, spotkaniu dwóch drużyn. Miejscowi podgrzali atmosferę do czerwoności (czerwony to kolor-klucz, bo właśnie w takich barwach wystąpili piłkarze Sevilli w spocie, który naiwnie próbował przestraszyć Mourinho), obserwatorzy obawiali się, że Andaluzyjczycy wyjdą na murawę z zamiarem zniszczenia delikatnej, madryckiej konstrukcji, nastawionej na szaleńcze kontry i szybkie wymiany piłek. Wielkie było zaskoczenie, gdy portugalski szkoleniowiec oddelegował na murawę futbolowy czołg. Zazwyczaj zadania czysto defensywne w Realu wykonywali trzej piłkarze, teraz było ich sześciu. Nie dość, że „trivote”, to jeszcze z mało mobilnymi bokami obrony. Sevilla wyszła w swoim zwykłym „doble pivote” i wpadła w pułapkę. Ramos z Arbeloą wyłączyli z gry andaluzyjskie skrzydła, stoperzy zatrzymali napastników, a Xabi Alonso niemal w pojedynkę wziął we władanie środek pola. Mecz i wszystko, co działo się po nim, każe wskazać czterech bohaterów wieczoru na Sanchez Pizjuan.

66,6% najwspanialszej formacji ofensywnej współczesnego futbolu
66,6% najwspanialszej formacji ofensywnej współczesnego futbolu (fot. marca.com)

Karim Benzema. Kaka niedawno powiedział, że Francuz na treningach prezentuje tak wielkie umiejętności, że aż ciężko to opisać. Do wczoraj każdy traktował to równie poważnie, jak zapewnienia w rodzaju: „Tak, mam w domu różowego słonia. Nazywa się Guillermo i gra na okarynie” albo: „Guti był wtedy trzeźwy”. Wczoraj Karim zagrał nam, niedowiarkom, na nosie i zdobył gola, jakiego nie powstydziliby się najwięksi czarodzieje piłki z Garrinchą i George’em Bestem na czele. Francuz pokazał to, czego oczekuje od niego madridismo – szybkość, odwagę i technikę. Ośmieszenie obrońców rywala, który do meczu przygotowywał się jak do wojny, to tylko miły dodatek.
Raul Albiol. Gdyby co tydzień grał na takim poziomie, to jego pomnik stałby teraz w Świebodzinie. Abstrahując od tego, czy w ostatniej akcji pierwszej połowy wybijał piłkę już po tym, jak przekroczyła linię bramkową, czy przed (kłótnie na ten temat będą trwały tak długo, jak długo istniała będzie prasa andaluzyjska i katalońska), Hiszpan rozegrał po prostu perfekcyjne zawody, idealne w każdym calu. Mourinho miał nosa – jeszcze kilka godzin przed meczem wszyscy byli pewni, że na środku obrony zagra Ramos. Interwencje Albiola, sposób, w jaki się na boisku ustawiał, jak asekurował kolegów… wszystko to było po prostu imponujące.
Głupek z trybun. Rzucił butelką i, w myśl zasady „głupi ma zawsze szczęście”, trafił w potylicę Ikera Casillasa. Zastanawia mnie, co takiego złego zrobił owemu kibicowi kapitan Realu, który w całej piłkarskiej Hiszpanii jest szanowany tak bardzo, że tylko Iniesta, dzięki golowi z pamiętnego finału mundialu, może się z nim równać. Czemu nie starał się uszkodzić butnego do granic możliwości Ronaldo, bezkarnie wbijającego w murawę graczy Sevilli, który, w myśl rozumowania człowieka prostego i zdolnego do rzucania przedmiotów na murawę, jest zdrajcą?
Ramon Somalo. Nazwisko to przeciętnemu kibicowi piłki nożnej nic nie mówi, co, jak się okazuje, jest zupełnie logiczne. Pan Ramon jest bowiem wręcz podręcznikowym przykładem idioty, ciskającym argumenty ad personam z częstotliwością godną Robina z Sherwood. Wyobraźcie sobie, że nie spodobało mu się to, że Aitor Karanka skrytykował fakt, że jakiś kibic chciał zrobić kuku Casillasowi. Drugiemu trenerowi Realu wypomniał to, że przez wiele lat był związany z Athletikiem Bilbao, w którym, jak twierdzi, piłkarze Sevilli są regularnie obrzucani różnymi przedmiotami. Działacz stwierdził nawet, że Aitor nie powinien krytykować butnych produkcji filmowych Andaluzyjczyków, bo przecież jego Athletic ma takie same, czerwono-białe barwy. Całą wypowiedź Somalo okrasił kilkoma słowami, których nie odważę się przytoczyć. Panie Ramonie, nakręcanie spirali nienawiści to nie robota dla działaczy.

Egzekucja
Dwa tysiące lat temu w rzymskich legionach stosowano niezbyt chwalebną, ale niezwykle skutecznie poprawiającą zdolności bojowe oddziałów, decymację. Co dziesiąty wojak ginął, a reszta w mgnieniu oka odnajdywała w sobie nowe pokłady sił i energii, by przedzierać się przez piaski wschodu i puszcze północy. Barcelona nie bawi się w decymację – wyroki wykonuje na każdym. Real Madryt? Ściąć! Valencia? Powiesić! Almeria? Pobić, wrzucić do morza, wyciągnąć, znów pobić i znów wrzucić!
Ci, którzy sądzili, że Almeria podniesie się po ligowym 8:0, zmienili zdanie już po kwadransie – tyle czasu potrzebowała Barcelona na rozstrzygnięcie losów dwumeczu. Chyba tylko z wrodzonego, dobrego wychowania i troski o stan psychiczny rywali, chłopcy Guardioli poprzestali na manicie. Na nic się zdała mocna jedenastka Andaluzyjczyków, na nic odważne zapowiedzi o podjęciu walki. Z tą Barceloną nie da się tego zrobić.
Mecz miał trzech bohaterów – trzech napastników, którzy w obecnym sezonie strzelili łącznie już 70 goli! Coś absolutnie niesamowitego.
Messi wczoraj zapisał na swoim koncie dwie bramki i genialną asystę do Keity, grając tak dobrze, że nawet niechętna mu, niemal z zasady, prasa madrycka stwierdziła, że to on był architektem tej wiktorii. Statystyki Argentyńczyka są tak imponujące, że twierdzenie, że to nie on jest najlepszym graczem globu to bluźnierstwo, które powinno być ścigane z urzędu.
Villa z kolei to po prostu Villa. Gracz, który od wielu lat regularnie strzela po kilkanaście goli w sezonie. Po kilkumiesięcznym procesie wpasowywania się do Barcelony wreszcie w pełni stał się członkiem tego zdumiewającego kolektywu. I strzela! Strzela ostatnio na potęgę.
No i Pedro. Pedro to gracz niesamowity, nie ma chyba drugiego takiego. Gdyby rozłożyć na części pierwsze jego możliwości, talent i umiejętności, to okazałoby się, że to materiał na średniej klasy hiszpańskiego ligowca. Ale on nic sobie z tego nie robi i w każdym meczu daje z siebie wszystko. Jego wyprany w La Masii mózg działa w tym samym rytmie, co mózgi Xaviego i Iniesty. I wszyscy na tym korzystają.
Ci trzej dżentelmeni, zwani w Hiszpanii MVP, to ludzie, którzy wykonują wyroki. Niewysoki Argentyńczyk o usposobieniu dziecka, o manierach dziewiętnastowiecznego arystokraty i wyraźnych predyspozycjach do zostania w przyszłości filantropem; Asturyjczyk, który w dzieciństwie pracował w kopalni, a potem przez całe lata wspinał się mozolnie i pokornie na szczyt; oraz Kanaryjczyk, który pewnie za kilka lat zapracuje na miano „mordercy o twarzy dziecka”, człowiek kryształowy moralnie, który nawet w niezwykle przecież przyjaznej mu Katalonii nie czuje się dobrze i ciągle tęskni za Teneryfą. Worek dukatów i Złotą Piłkę temu, kto znajdzie towarzystwo mniej groźne i skore do mordowania. A jednak to oni zapiszą się w annałach futbolu jako jeden z najskuteczniejszych ataków w historii.

Komentarze
~aaa (gość) - 14 lat temu

piękny felieton
"Dwa tysiące lat temu w rzymskich legionach
stosowano niezbyt chwalebną, ale niezwykle
skutecznie poprawiającą zdolności bojowe
oddziałów, decymację. Co dziesiąty wojak ginął,
a reszta w mgnieniu oka odnajdywała w sobie nowe
pokłady sił i energii, by przedzierać się przez
piaski wschodu i puszcze północy. Barcelona nie
bawi się w decymację – wyroki wykonuje na
każdym. Real Madryt? Ściąć! Valencia? Powiesić!
Almeria? Pobić, wrzucić do morza, wyciągnąć,
znów pobić i znów wrzucić!" - majstersztyk ;)

~Marcin77 (gość) - 14 lat temu

Więc zapewne czeka nas wszystkich kolejne Gran
Derbi...;) I mam nadzieję,ze teraz REAL MADRYT
odwdzięczy się katalończykom za ligową
porażkę...;P

Najnowsze