O Cabralu, analogiach i zjawiskach globalnych


Jakie były Wasze uczucia po przeczytaniu artykułu o reprezentacyjnym powołaniu dla Cabrala? Niedowierzanie? Śmiech? Ekscytacja? Ja spojrzałem na kalendarz, kartka z pierwszym kwietnia była jednak już zerwana. Druga myśl – uszczypnięcie! Znów nic... Otóż – Alejandro Cabral naprawdę zajmie jedno miejsce w szeregu z Messim, Di Marią czy Aguero.


Udostępnij na Udostępnij na

I aż dziw bierze, że dla legionisty to nic nowego. Cabral to przecież członek młodzieżowej kadry U-20, która w 2007 roku okazała się najlepszą młodzieżową reprezentacją świata, w turnieju eliminując notabene naszych młodych „Orzełków”. Zaraz po zakończeniu rozgrywek stanowisko szkoleniowca kadry U-20 zajął Sergio Batista, obecny selekcjoner dorosłej reprezentacji. Cabral na turnieju nie zachwycił, ogólnie w młodzieżowej drużynie rozegrał zaledwie sześć spotkań, ale to wystarczyło Batiście, by przetestować go na zgrupowaniu. Selekcjoner Argentyny, jak sam stwierdził w rozmowie dla ESPN, powołał zawodników młodych, obiecujących, na których w przyszłości może się opierać dorosła reprezentacja.

Rozumiecie? Reprezentacja Argentyny ma się w przyszłości opierać na Cabralu. Na człowieku, który nie umie przebić się do pierwszego składu Legii Warszawa. Na człowieku zapowiadanym jako ogromny talent, najlepszym kompanu Macieja Skorży w biegu po tytuł mistrzowski, którego ze składu wygryzł, mający iść w odstawkę Radović. Każde wejście Cabrala na boisko kończyło się… No właśnie? Pamięta ktoś jakieś ciekawe zagranie legionisty? Może kiedyś wprowadził ożywienie, tchnął nowego ducha w zespół? Może jego trafienie zapadnie w pamięci kibiców na długie lata? O, widzę las rąk w górze! Moi drodzy, gol w towarzyskim meczu z Arsenalem, owszem pięknej urody, to mimo wszystko kropla w morzu tego, czego na przestrzeni całego sezonu powinien dokonać reprezentant Argentyny.

Do czego dążę? Grono szyderców reprezentacji Polski straciło jeden, fundamentalny argument. Już nie będą krzyczeć „takie rzeczy to tylko w Polsce!”. Mowa o absurdalnych powołaniach, a Smuda ma ich już na koncie tuzin. Plizgi, Pawłowskie czy inne Wołąkiewicze to już etatowi bywalcy zgrupowań. Szkopuł w tym, że nikt, bardzo możliwe, że włącznie z nimi samymi, nie wie dlaczego. Polska to jedyny kraj, w którym jest 40 milionów selekcjonerów. Ale nie jedyny, w którym ten jeden, właściwy, ma własne zdanie i jego wybory często budzą kontrowersje.

Czasem, dla dobra reprezentacji, trzeba obejrzeć na zgrupowaniu nawet największą kalekę. Inna sprawa, że sztab argentyńskiej kadry narodowej powinien obejrzeć Cabrala przed wysłaniem powołania.

Dewaluacja słowa „reprezentant” powoli staje się więc zjawiskiem globalnym.

PS Teraz czekamy na powołanie Manu do reprezentacji Portugalii. Przy okazji może Mezenga okaże się zbawcą „Canarinhos”?

Komentarze
~Jordan (gość) - 14 lat temu

Mimo tego, że Cabral w Legii gra bardzo słabo to
jednak mógłby grać lepiej, gdyby Skorża
wystawiał go na pozycji ofensywnego pomocnika, a nie
jako defensywnego. Mógłby skupić się na swoich
zadaniach, ale wystawianie go na pozycji gdzie trzeba
grać twardo, nieustępliwie itp. to nie dla niego.

Odpowiedz
Mateusz Stopka (gość) - 14 lat temu

Pawłowski i Plizga to wyróżniający się gracze w
lidze. W swoim klubie gwiazdy pierwszej wielkości.
Ciągną grę Zagłębia. Wołąkiewicz podstawowy
obrońca Lechii przez długi okres. Teraz wygryzł
Arboledę. To nie są absurdalne powołania Smudy.
Absurdalne to Salomon, Roger czy Małkowski.

Pamięta ktoś jakieś ciekawe zagranie legionisty?

Cabral zaliczył w 16 kolejce ekstraklasy piękna
asystę piętą do Wawrzyniaka. W kilku meczach
popisał się również efektownymi dryblingami.
Wiadomo, że to kropla w morzu potrzeb, ale zawsze
coś.

Odpowiedz
Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze