Nudy w Ramienskoje, wielki Nalczik


Środa upłynęła w Premier Lidze pod znakiem odrabiania ligowych strat. W Ramienskoje zakończyła się 12 kolejka, podczas gdy w Sankt Petersburgu rozgrywano zaległo spotkanie 11. serii spotkań. Niestety tylko po jednym meczu kibice mogą być usatysfakcjonowani. Ci, którzy przyszli na stadion w drugim, pewnie lepiej zrobiliby, gdyby raczej poszli do kina.


Udostępnij na Udostępnij na

Spotkanie w Ramienskoje pomiędzy miejscowym Saturnem i FK Moskwa, przełożone ze względu na udział tych pierwszych w Pucharze Intertoto, było bardzo ważne dla obu stron. Zarówno gracze Gadżiego Gadżijewa, jak i Olega Błochina chcieli zdobyć 3 oczka, by oddalić się od „czerwonej strefy”. Jak się potem okazało, obaj szkoleniowcy postawili przed swoimi zespołami zadanie niewykonalne. Przez całe 90 minut na boisku nie wydarzyło się dosłownie nic. Obie drużyny atakowały wolno, ospale, bez jakiegokolwiek pomysłu na sforsowanie defensywy przeciwnika. W paru momentach nieznaczną przewagę uzyskiwali goście, jednak ich akcje bez większego wysiłku rozbijała obrona gospodarzy. Szczególnie zawiedli właśnie piłkarze Saturna. Wyszli na murawę ustawieni ultraofensywnie, a jednak nikt z trójki Jeremienko – Kiriczenko – Topić poważnie nie zagroził bramce Jurija Żewnowa. Starcie zakończyło się sprawiedliwym remisem, niesatysfakcjonującym żadnej ze stron.

O wiele lepsze widowisko obejrzeli zebrani na Stadionie Pietrowskim w Sanki Petersburgu, gdzie Zenit podjął Spartaka Nalczik. Po wynikach z 12 kolejki nie trudno było wskazać faworyta. Za murowanych faworytów do zwycięstwa uważano aktualnych mistrzów Rosji. Przy ich 5-1 z Tomem Tomsk, wygrana nalczyczan 2-1 z Szinnikiem Jarosławl wyglądało bardzo skromnie. Chyba tylko najbardziej optymistyczni kibice przyjezdnych wyobrażali sobie inny rezultat, niż 3 oczka dla podopiecznych Dicka Advocaata. Zaczęło się „zgodnie z planem”, gdy w 11’ po świetnej akcji gospodarzy źle w swoim polu karnym zachował się Aleksandr Amisulaszwili, który wpakował piłkę do własnej siatki. Rozradowani fani czempionów w szampańskich nastrojach zaczęli się zastanawiać, czy ich pupilom uda się powtórzyć wynik sprzed trzech dni. Jednak 8 minut później zrzedły im miny, gdy fatalny błąd popełnił jeden z liderów reprezentacji Gausa Hiddinka, Aleksandr Aniukow. On także nie dał szans… Wiaczesławowi Małafiejewowi i w ten sposób na tablicy świetlnej po stronie gości pojawiła się jedynka. Zgromadzeni na trybunach przecierali oczy ze zdziwienia, gdy 60 sekund później gospodarze stracili drugiego gola, a tym razem Małafiejewowi szans nie dał Ruskiem Kalimullin. Mistrzowie szybko się otrząsnęli i starali zrobić się wszystko, by jak najszybciej wyrównać. Nie czekali na to długo. W 24. minucie uznany piłkarzom roku 2007. w Rosji Konstantin Zyrjanow uderzył na bramkę tak precyzyjnie, że Dmitrij Chomicz mógł tylko patrzeć, jak futbolówka mija linię bramkową i trzepocze w jego siatce. Do przerwy utrzymał się wynik remisowy.

Po przerwie emocji również nie brakowało. Druga połowa również rozpoczęła się wymarzenie dla gospodarzy. Zaledwie 240 sekund po wznowieniu gry sposób na Chomicza znalazł zastępujący kontuzjowanego Pawła Pogriebniaka Fatih Tekke. Trybuny oszalały, a Dick Advocaat wyraźnie się uspokoił. Liczył pewnie na to, że od tej chwili już tylko jego podopieczni będą trafiać. Jak się później okazało, bardzo się w swoim myśleniu pomylił. Spartaka taka sytuacja tylko bardziej zmotywowała, a jego szkoleniowiec, Jurij Krasnożan rzucił wszystko, co miał najlepszego, na jedną szalę. I bardzo mu się to opłaciło. W 57’ na tablicy świetlnej widniał trzeci już tego dnia remis, a na listę strzelców wpisał się Miodrag Djudović. Wtedy nastąpiła ostra wymiana ciosów. Okazje do wykazanie mieli obaj golkiperowie: Chomicz i Małafiejew. Boisko w o wiele gorszym nastroju opuszczał ten drugi. W 69. minucie goście zadali decydujący cios, a konkretnie uczynił to Amisulaszwili, który tym samym zrehabilitował się za samobója z początku spotkania. Po znakomitym meczu lepsi okazali się zawodnicy Spartaka Nalczik. Mistrzowie Rosji nie mają jednak czego się wstydzić. Teraz muszą szukać punktów w innych zaległych starciach. Jeśli liczą na obronę mistrzostwa, to muszą się bardziej postarać. Dogonienie Rubinu jeszcze na wiosnę staje się coraz mniej prawdopodobne, ale została jeszcze runda rewanżowa..

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze