W momencie, gdy wiele mówi się o Nowym Jorku i tamtejszych gwiazdach, w Toronto szaleje nieco zapomniany Sebastian Giovinco. Zawodnik, który z Europy wyjeżdżał jako niespełnione dziecko włoskiego calcio i Juventusu, za oceanem strzela bramki jak na zawołanie.
Transferowi wychowanka „Starej Damy” nie towarzyszył tak duży szum medialny, jak przenosinom Franka Lamparda, Stevena Gerrarda czy Andrei Pirlo, bo i w Europie nie wyrobił on sobie takiej marki jak wymieniona trójka. Niemniej jednak kierunek obrany przez tak młodego zawodnika był zaskakujący.
Przejście Giovinco do MLS nie wywołało burzy medialnej w Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Przychodził on do Toronto jako piłkarz, jakich na boiskach tamtejszej ligi nie brakuje. Nikt, oprócz kanadyjskiego klubu, nie wiązał z tym transferem wielkich nadziei. Włoch podpisał pięcioletni kontrakt wart 7 milionów dolarów, a dodatkiem do tego są wpływy z praw do wizerunku, które posiada Toronto FC. Włoska prasa podejrzewa, że Giovinco za oceanem może zarobić nawet więcej, wliczając w to liczne klauzule. Oznacza to, że niespełniony talent Juventusu stał się w lutym tego roku najlepiej opłacanym Włochem.
Jego transfer zupełnie nie przypomina tych, które niemal co roku odbywają się na linii Europa – MLS. Większość zawodników przybywających do tej ligi ze Starego Kontynentu robi to latem. Są oni w wieku wyraźnie wskazującym, że może to być ich ostatni klub w karierze. Giovinco do drużyny z Toronto dołączył zimą, a więc w pełni mógł przepracować okres przygotowawczy ze swoim nowym zespołem, jednocześnie Włoch ma tylko 28 lat.
Początek sezonu w wykonaniu filigranowego zawodnika nie był zachwycający. Giovinco w pierwszym meczu sezonu przeciwko Vancouver Whitecaps zaliczył co prawda asystę, ale na premierową bramkę czekał miesiąc. Na początku kwietnia wpisał się na listę strzelców w spotkaniu z Chicago Fire. Od tego momentu jego forma stopniowo poprawiała się. Meczem, w którym wychowanek „Starej Damy” pokazał prawdziwą klasę, był ten rozegrany 12 lipca przeciwko New York FC z Davidem Villą w składzie. Początek tego spotkania nie ułożył się po myśli Giovinco, który na samym początku zmarnował rzut karny. To wyraźnie zmobilizowało gwiazdę Toronto, czego efektem był pierwszy hat-trick. Pozwoliło mu to przejść do historii kanadyjskiego klubu. Został pierwszym zdobywcą trzech bramek w jednym meczu. Hat-trick ten przeszedł również do historii całej ligi, ponieważ jest on najszybciej strzelonym hat-trickiem. Sztuka ta zajęła Włochowi zaledwie dziewięć minut.
Oceny po tym spotkaniu mogły być tylko pochlebne. Włoch zebrał pochwały od swego trenera Grega Vanneya oraz lokalnej prasy, która mecz przeciwko drużynie z Nowego Jorku uznała za przełomowy i rzeczywiście takim się okazał. Giovinco wcześniej regularnie wpisywał się na listę strzelców, ale dzięki ostatnim występom wyrósł na prawdziwego lidera Toronto FC, w którym występuje dwóch Amerykanów znanych na europejskich arenach – Michael Bradley oraz Jozy Altidore. Jego wpływ na grę kanadyjskiego klubu jest niepodważalny. Od tego czasu zespół z Toronto strzelił jedenaście bramek, z czego pięć było autorstwa filigranowego napastnika, a przy dwóch zaliczył asystę.
28-latek dla Toronto FC to prawdziwy talizman. Po jego przybyciu Tornoto FC wyraźnie poprawiło swe osiągnięcia. Świadczy o tym fakt, że Toronto nigdy nie wygrało więcej niż 11 meczów w sezonie. Obecnie ma na koncie dziewięć zwycięstw, a do końca sezonu zasadniczego pozostało jeszcze 11 kolejek.
O wpływie Giovinco na postawę kanadyjskiego klubu świadczy również wypowiedź dziennikarza ESPN, Johna Molinaro:
– Giovinco miał udział przy 75 procentach zdobytych bramek przez Toronto w obecnym sezonie. To pokazuje, jak ważnym piłkarzem jest Włoch i aż strach pomyśleć, gdzie kanadyjski klub znajdowałby się bez niego. To, czy jest to obecnie najlepszy piłkarz ligi, nie podlega żadnej dyskusji – komentował.
Włoch do tej pory rozegrał 22 mecze, w których szesnastokrotnie wpisał się na listę strzelców. Biorąc pod uwagę kłopoty, z którymi musiał sobie radzić, grając w Europie, śmiało można stwierdzić, że Giovinco wreszcie znalazł idealne miejsce dla siebie. W Kanadzie w niego uwierzono i wyraźnie dano mu czas na pokazanie swego nieco zapomnianego talentu.