Niemcy pokonali reprezentację Ghany 1:0 i tym samym zapewnili sobie awans do fazy pucharowej z pierwszego miejsca. Również gracze z Afryki wyszli z grupy. Jedynego gola strzelił Mesut Ozil, pokonując Kingstona pięknym strzałem z 20 metrów.
Mecz na szczycie grupy D jeszcze przed pierwszym gwizdkiem wzbudzał wielkie emocje. Niemcy, po niespodziewanej porażce z Serbią, walczą o życie, Ghana walczy o honor afrykańskich drużyn. Walczą między sobą bracia: Jerome uważa się za Niemca, Kevin – Prince dostrzegł w sobie afrykańską duszę i biega w koszulce „Czarnych Gwiazd”. Łukasz Podolski walczy o odzyskanie zaufania kibiców, Cacau o jego zdobycie. Cała Ghana walczy o strzelenie gola z akcji.

W składzie Niemiec dwie zmiany: jedna decyzją trenera, druga wymuszona. Z powodu czerwonej kartki nie zagra Miro Klose. Z kolei Holger Badstuber stracił miejsce w wyjściowej jedenastce na skutek słabej gry w spotkaniu z Serbią.
Sytuacja punktowa była jasna. Kto wygra, ten awansuje.
Początek meczu to spokojne rozgrywanie piłki z obu stron, przeplatane prostymi stratami. Lekką przewagę mieli nasi zachodni sąsiedzi, jednak ich akcje kończyły się zazwyczaj na linii pola karnego rywali. Kilka razy pokazał się Podolski, jednak jego strzały były blokowane przez dobrze dysponowaną obronę Ghany. Gracze z Afryki również mieli swoje okazje, głównie z kontry.
Wyraźne ożywienie przyszło około 25. minuty spotkania, kiedy to obie strony w ciągu paru chwil miały doskonałe okazje bramkowe. Szczególnie Mesut Ozil nie popisał się w sytuacji sam na sam z Kingstonem. W odpowiedzi Neuera postraszył najlepszy strzelec Ghany, Asamoah Gyan. Po kilku minutach wszystko wróciło do normy. Niemcy nieśmiało atakowali, Ghana śmiało się broniła, czekając na kontrę. Minuty mijały, a okazji do kontry brakowało.
W 41. minucie spotkania Bastian Schweinsteiger groźnie uderzał z rzutu wolnego, jednak Kingstonowi udało się wypiąstkować piłkę, do której na szczęście nie dopadł żaden z rywali.
W pierwszej połowie nie widzieliśmy goli, jednak mecz toczył się w dość szybkim tempie i jak na razie widzowie nie byli z pewnością zawiedzeni. Dobrze prezentowali się Ozil oraz cała defensywa Ghany.

Druga połowa nie przyniosła zmiany obrazu gry. Niemcy spokojnie utrzymywali się przy piłce, dowodzeni przez błyskotliwego Ozila. Jednak pierwsza niezwykle groźna akcja była dziełem Ghany. Szybką kontrę graczy z Afryki powinien na gola zamienić Gyan, jednak jego strzał nie stanowił problemu dla Neuera. „Czarne Gwiazdy” wyraźnie liczyły na kontry, nie starając się zdominować Niemców.
Wreszcie, w 60. minucie spotkania, los uśmiechnął się do naszych sąsiadów. Gola, pięknym strzałem zza linii pola karnego, zdobył Ozil. Bramkarz Ghany był bez szans. Niewiele brakowało, a gracze z Afryki szybko starliby uśmiechy z twarzy Niemców. Strzał Boatenga został jednak w ostatniej chwili zablokowany przez defensora rywali. O dziwo, po stracie gola Afrykanie nie dali się zdominować i przejęli cały ciężar gry. Dowodem na to była akcja z 66. minuty, kiedy Lahm ofiarnym blokiem udaremnił pewnego gola dla Ghany.
Gra z kontry wyraźnie nie przeszkadzała Niemcom. Ich akcje były szybkie, pomysłowe i w ostatniej fazie bardzo niedokładne. Ostatnia faza meczu to w dalszym ciągu przewaga Ghany, która jednak nie przekładała się na zmianę wyniku. Tempo rozgrywania piłki spadło, obie drużyny wiedziały, że ich awansowi do następnej rundy nic nie zagrozi.
Mecz stał na dosyć wysokim poziomie, nie brakowało okazji bramkowych, świetnych interwencji bramkarzy i ciekawych kombinacyjnych akcji. Ozdobą spotkania było trafienie Ozila, który przez cały mecz wyróżniał się wielką kreatywnością i napędzał każdą akcję Niemców.