Napastnik, który nie trafia do bramki


25 czerwca 2015 Napastnik, który nie trafia do bramki

Lech Poznań już niedługo rozpocznie zmagania w rundach kwalifikacyjnych do Ligi Mistrzów. Jak przyznają włodarze poznańskiego zespołu – priorytetem dla „Kolejorza” jest zapewnienie sobie miejsca w fazie grupowej mniej prestiżowych rozgrywek Starego Kontynentu, czyli Lidze Europy. Trener Maciej Skorża liczy, że w walce o osiągnięcie tego celu mistrzom Polski pomoże ich dotychczasowy napastnik – Zaur Sadajew. 


Udostępnij na Udostępnij na


Życzenie 43-letniego szkoleniowca najprawdopodobniej spełni się, gdyż zarówno menedżer czeczeńskiego atakującego Mariusz Piekarski, jak i wiceprezes Tereka Groznego, a więc wciąż pełnoprawnego pracodawcy Zaura, Chajdar Ałchanow, przekonują, że lada moment główny zainteresowany powinien udać się na kolejne wypożyczenie do drużyny z Wielkopolski. Jak określają to dwaj wspomniani wyżej panowie, jedynie „sprawy osobiste” Sadajewa mogłyby pokrzyżować te plany. Wszystko wygląda zatem pięknie, ponieważ Lechowi uda się najprawdopodobniej przedłużyć termin wypożyczenia piłkarza, na którego definitywny zakup nie mógł sobie pozwolić, gdyż kwota miliona dolarów jest dla polskiego czempiona zdecydowanie zbyt duża.

Dlaczego zatem w niniejszym felietonie poruszam temat Czeczena z rosyjskim paszportem, skoro jego sytuacja wydaje się już bardzo mocno klarowna? Ano dlatego, że nie rozumiem, z jakiego powodu „Kolejorzowi” tak bardzo zależało na tym, by w ciągu kilkunastu kolejnych miesięcy mieć w swojej kadrze napastnika, który ze względu na charakterystyczny zarost przypomina znacznej części kibiców fightera MMA, Mameda Chalidowa. Przecież w Polsce jest kilku(nastu) lepszych, a przede wszystkim SKUTECZNIEJSZYCH snajperów od niego, np. Kamil Wilczek, Mateusz Piątkowski czy niechciany w Legii Orlando Sa. Co prawda wspomniane trio bardziej interesowała gra w zagranicznych ligach, ale znając życie, odpowiednio obszerna walizka z pieniędzmi zapewne przekonałaby ich do przyjęcia propozycji Lecha. Być może poznaniacy zamierzali pozyskać któregoś z asów polskich boisk, a ewentualne fiasko w negocjacjach zmusiło władze sensacyjnego bądź co bądź triumfatora T-Mobile Ekstraklasy 2014/2015 do pertraktowania z Sadajewem, ale i tak wydaje się, że ten romans na dłuższą metę nie ma prawa przetrwać.

Trener Skorża broni  swego podopiecznego i przekonuje, że ledwie pięć strzelonych goli w 28 meczach zeszłego sezonu polskiej elity (razem z występami w Lechii Gdańsk, do którego wcześniej był wypożyczony z Tereka) nie jest wynikiem złym, a jego największy atut stanowi wszechstronność i wola walki. Rzeczywiście, trudno nie przyznać opiekunowi lechitów racji, a jeśli chodzi o cechy wolicjonalne Sadajewa, to mizerna, a może nawet zatrważająca wręcz nieskuteczność Z.S. pod bramką przeciwników, na pewno nie jest już wielkim problemem w grze napastnika. Wiadomo, że nie zawsze liczba zdobytych bramek świadczy o klasie snajpera, ale trudno też bez przerwy udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy główne żądło danej drużyny bardzo długo pozostaje stępione.

Jeszcze kilka miesięcy temu cała Polska zarzucała Robertowi Lewandowskiemu „impotencję strzelecką” w spotkaniach reprezentacji narodowej, choć kolejno: Franciszek Smuda, Waldemar Fornalik oraz początkowo Adam Nawałka bronili piłkarza Bayernu Monachium, mówiąc, że „Lewy” wykonuje kawał świetnej roboty na całej niemalże szerokości boiska. Mimo tych tłumaczeń cały czas było słychać głosy, że napastnik ma przede wszystkim strzelać. I tego się trzymajmy, bo np. Cristiano Ronlado czy Lionel Messi też często wspomagają pomocników i defensorów swoich teamów, ale ich skuteczność wciąż pozostaje na poziomie nieosiągalnym dla pozostałych futbolistów Europy. Może z tym porównywaniem Sadajewa względem genialnych futbolistów Primiera Division odrobinę przesadziłem, ale bez wątpienia zrozumieliście, co miałem na myśli.

https://www.youtube.com/watch?v=eHZQXMX6RVM

Otóż, jeżeli wszyscy związani z Lechem Poznań marzą o wywalczeniu przepustki do fazy grupowej Ligi Mistrzów lub nawet jej ubogiej krewnej, to powinni zdawać sobie sprawę, że bez skutecznej „dziewiątki” ich plany szybko spełzną na niczym. W Polsce manewr ze schodzeniem Zaura do boku boiska i wbieganie na jego pozycję Karola Linettego lub Kaspera Hamalainena mógł przynosić spore korzyści, ale w Europie trzeba czegoś więcej. W klubie, którego barwy jeszcze wcale nie tak dawno dumnie reprezentowali świetni napastnicy tacy, jak: wspomniany Lewandowski, Artjoms Rudnevs czy Łukasz Teodorczyk, to obecność Sadajewa może stanowić powód do wstydu. Mistrzowie Polski tuż przed rozpoczęciem kolejnego sezonu pozostają bez odpowiednich dział i liczą na przebrnięcie kwalifikacji LM lub LE? Coś tu chyba nie gra.

O bohaterze niniejszego tekstu dość obszernie ostatnimi czasy rozpisują się czeczeńskie gazety, wspominając, że ich rodak może stać się pierwszym piłkarzem, który zagra w Lidze Mistrzów. Między innymi dlatego włodarze Tereka pozwolili Zaurowi po raz kolejny udać się na wypożyczenie do Poznania. Obawiam się jednak, że wszystkich sympatyków żywiołowego piłkarza może spotkać srogie rozczarowanie. Jego umiejętność marnowania stuprocentowych okazji strzeleckich jest naprawdę rzadko spotykana, a bez zdobywania goli awansu Wielkopolanie raczej nie wywalczą. Nadzieja jednak w innych zawodnikach oraz w tym, że Lech postanowi zakupić kolejnego napastnika, dzięki któremu uniknie kolejnej kompromitacji. W zeszłym sezonie szydzono z poznaniaków, gdyż odpadli we wczesnej fazie eliminacji do Ligi Europy z półamatorami z Islandii. Natomiast za kilka tygodni być może tematem drwin stanie się ich napastnik, który nie trafia do bramki…

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze