Początek stycznia to czas, kiedy do rywalizacji w najstarszych oficjalnych rozgrywkach klubowych na świecie przystępują zespoły z Premier League i Championship. Dla wielu drużyn z niższych klas rozgrywkowych Puchar Anglii to jedyna okazja do skonfrontowania swoich sił z najlepszymi piłkarzami na Wyspach, pokazania się szerszej publiczności, a nawet zapisania się na kartach historii brytyjskiego futbolu. Oto najbardziej spektakularne zwycięstwa zespołów, które jeszcze przed pierwszym gwizdkiem sędziego skazywane były na niechybną porażkę.
Shrewsbury Town 2:1 Everton (04.01.2003)
Menedżer gospodarzy, Kevin Ratcliffe, swoje największe sukcesy w karierze piłkarskiej odnosił właśnie z klubem z miasta Beatlesów. W latach 80. był kapitanem legendarnego zespołu, który triumfował w lidze angielskiej, Pucharze Anglii, Pucharze Ligi, a także w Pucharze Zdobywców Pucharów. Tym razem musiał jednak, po raz pierwszy w karierze, stawić czoła klubowi z Goodison Park – jako trener zespołu pałętającego się w dolnych rejonach tabeli Third Division (czwarty poziom rozgrywek w Anglii). Dotychczasowa słaba postawa Shrewsbury Town w lidze nie zabiła w Walijczyku optymizmu przed konfrontacją z dużo wyżej notowanym rywalem: „Jesteśmy w stanie sprawić niespodziankę. Możemy powstrzymać zespół kandydujący do gry w europejskich pucharach i jego wychwalaną przez wszystkich młodą gwiazdkę”.
Rzeczywiście, 17-letni wówczas Wayne Rooney i jego koledzy z Evertonu nie mieli wiele do powiedzenia w starciu z „The Shrews”. Gospodarze przeważali przez większą część meczu i mogli nawet odnieść dużo bardziej przekonujące zwycięstwo, ale znakomite zawody na New Meadow rozegrał doświadczony bramkarz „The Toffees”, Richard Wright.
Awans do czwartej rundy FA Cup nie wpłynął jednak pozytywnie na wyniki Shrewsbury Town w lidze – kilka miesięcy po wspaniałym zwycięstwie nad drużyną z Liverpoolu (prowadzoną wówczas przez Davida Moyesa) podopieczni Ratcliffe’a opuścili szeregi Football League, zajmując ostatnie miejsce w tabeli czwartej ligi angielskiej.
Everton 0:1 Oldham Athletic (05.01.2008)
Spektakularny gol Gary’ego McDonalda wyrzucił za burtę krajowego pucharu drużynę Evertonu, a menedżer gospodarzy, David Moyes, po raz kolejny musiał tłumaczyć się ze spektakularnej wpadki swojego zespołu w FA Cup. „The Toffees” nie potrafili na własnym stadionie strzelić gola zespołowi z League One (trzecia liga), chociaż przez całe spotkanie stworzyli sobie wiele klarownych sytuacji bramkowych. Liverpoolczycy na mecz z Oldham wyszli jednak w mocno rezerwowym składzie. Wszystkie siły miały zostać rzucone na półfinałową rywalizację z Chelsea Londyn w półfinale Pucharu Ligi Angielskiej, która odbyła się zaledwie trzy dni po spotkaniu na Goodison Park. Z obu rozgrywek Everton został wyeliminowany…
W następnej rundzie Pucharu Anglii zespół Oldham Athletic trafił na teoretycznie łatwiejszego rywala, a więc Huddersfield Town – zespół grający na tym samym poziomie rozgrywkowym co „The Latics”. W meczu rozgrywanym na Boundary Park gospodarze ulegli jednak „Terrierom” z Huddersfield 0:1.
Manchester United 0:1 Leeds United (03.01.2010)
W owe niedzielne popołudnie niemal wszystkie oczy kibiców piłkarskich w Anglii (a pewnie także większości fanów na świecie) zwrócone były w stronę Old Trafford, gdzie aktualny mistrz kraju oraz zdobywca Pucharu Ligi Angielskiej miał wysoko i w efektownym stylu pokonać absolutnego underdoga z Leeds. Drużyna gości, od kilku lat borykająca się ze sporymi problemami natury organizacyjno-finansowej, sprawiła jednak ogromną sensację, eliminując z Pucharu Anglii jednego z głównych faworytów do końcowego triumfu, i to na jego legendarnym stadionie, Old Trafford.
Ponad 70 tysięcy fanów zgromadzonych w Teatrze Marzeń mogło przypomnieć sobie zacięte spotkania tych zespołów rozgrywane na przełomie wieków, kiedy to drużyna z Ellan Road rywalizowała z „Czerwonymi Diabłami” w rozgrywkach Premier League. Tym razem do Manchesteru przyjechała jednak drużyna, która grała na co dzień w League One, a więc trzecim szczeblu rozgrywkowym w Anglii! Przebieg meczu był łatwy do przewidzenia – gospodarze byli zmuszeni do gry w ataku pozycyjnym, a goście czekali na pojedyncze kontry. Jedna z nich, wyprowadzona już w 19. minucie meczu, dała drużynie „Pawi” prowadzenie, które szczęśliwie udało im się dowieźć do końca.
Bohaterem spotkania został nieznany wówczas szerszej publiczności, ale notujący świetny sezon ligowy, napastnik Jermaine Beckford. Gol strzelony na boisku najlepszej drużyny w Anglii zwrócił uwagę wielu menedżerów Premier League i z pewnością pomógł Anglikowi w transferze do ekstraklasowego Evertonu. Jego roczny pobyt na Goodison Park nie należał do wyjątkowo udanych, chociaż statystyki (8 goli w 34 meczach) miał, jak na debiutanta, bardzo przyzwoite.
Dla sir Aleksa Fergusona była to jedna z najbardziej upokarzających porażek poniesionych na Old Trafford. Po raz pierwszy za jego kadencji zdarzyło się, aby „Czerwone Diabły” tak wcześnie odpadły z rozgrywek o Puchar Anglii. Manchester United pod wodzą Szkota nigdy nie dał się również wyeliminować z FA Cup przeciwnikowi z niższej klasy rozgrywkowej, aż do momentu feralnej porażki z Leeds. – Nie ma żadnego wytłumaczenia dla moich zawodników. Byliśmy dobrze przygotowani do tego spotkania, a jakość naszych podań i całej naszej gry była po prostu beznadziejna – tak grę swojego zespołu podsumował tuż po meczu sam Ferguson.
https://www.youtube.com/watch?v=_tMsDhpBCkI
Stevenage Borough FC 3:1 Newcastle United (08.01.2011)
W edycji 2010/2011 Stevenage FC niespodziewanie otrzymało od losu okazję do rewanżu za wydarzenia sprzed 13 lat, kiedy to obie drużyny rywalizowały ze sobą w IV rundzie Pucharu Anglii. W 1998 roku górą były „Sroki” z Newcastle, które zwyciężyły w powtórzonym meczu na własnym stadionie 2:1 (w pierwszej konfrontacji na Broadhall Way padł bramkowy remis). Tym razem gospodarze postawili drużynie z północnej części Anglii jeszcze trudniejsze warunki, chociaż do przerwy utrzymywał się bezbramkowy remis. Premierowy kwadrans drugiej części gry szybko przesądził jednak o wiekopomnym awansie Stevenage do 1/16 finału FA Cup. W ciągu wspomnianych piętnastu minut podopieczni Grahama Westleya strzelili dwie bramki, a oprócz tego uzyskali przewagę liczebną (czerwoną kartką za brutalny faul ukarany został Tiote). W końcówce meczu niespodziewanych emocji dostarczył gol kontaktowy Bartona, ale piłkarzom „Boro” udało się jeszcze skutecznie odpowiedzieć na trafienie Anglika.
Dla Newcastle United, prowadzonego wówczas przez Alana Pardew, porażka z czwartoligowym Stevenage FC (grającym w League Two) jest największą pucharową kompromitacją na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat. W 2011 roku zespół z St. James’ Park znajdował się aż o 73 (!) lokaty wyżej od swojego rywala w rankingu wszystkich profesjonalnych klubów w Anglii, a mimo to menedżer NUFC zdecydował się na wystawienie bardzo mocnej kadrowo jedenastki. Tego dnia piłkarze grający w charakterystycznych biało-czarnych pasiastych koszulkach byli bezradni wobec niezwykle zdeterminowanej oraz wybieganej drużyny gospodarzy i zasłużenie przegrali, stając się w ten sposób dopiero czwartym zespołem Premier League, który na pierwszym etapie rywalizacji w FA Cup nie potrafił pokonać dużo niżej notowanego rywala z League Two.
Poprzednia tak poważna wpadka „Srok” w Pucharze Anglii miała miejsce w 1972 roku, kiedy to ich pogromcą zostało półamatorskie Hereford United. Wówczas kapitalnym uderzeniem popisał się Ronnie Radford, ustalając wynik tamtego spotkania na 2:1.
Swindon Town 2:1 Wigan Athletic (07.01.2012)
To spotkanie zapowiadane było przez brytyjskie media jako niezwykle interesująca konfrontacja młodych, ale zupełnie różnych menedżerów obu zespołów – z jednej strony szalony i ekscentryczny Paolo Di Canio, który w sezonie 2011/2012 debiutował w roli szkoleniowca, z drugiej zaś – maniak wszelakich statystyk i znakomity znawca taktyki, Roberto Martinez, uważany wówczas za jednego z najbardziej utalentowanych trenerów młodego pokolenia na Wyspach. Tego dnia większe doświadczenie trenerskie Hiszpana nie miało jednak decydującego znaczenia. Gospodarze zagrali niezwykle ambitnie, bez kompleksów dla rywala grającego w Premier League, a dodatkowo jeszcze sprzyjało im „szczęście” w osobie sędziego liniowego (zwycięski gol padł ze spalonego). Spektakularny występ „The Robins” odbił się na Wyspach szerokim echem, a Di Canio zebrał od ekspertów wiele pochwał za bardzo dobre przygotowanie fizyczne i mentalne zespołu, który dodatkowo kilka miesięcy później wywalczył pod kierunkiem włoskiego trenera awans do League One (trzeci poziom rozgrywkowy w Anglii). Losy obu menedżerów potoczyły się jednak zgoła odwrotnie do wyniku ich bezpośredniego starcia na County Ground – Di Canio po odejściu ze Swindon zaliczył niezbyt udany epizod w ekstraklasowym Sunderlandzie i obecnie nie pracuje w zawodzie, a Martinez przeniósł się w 2013 roku z Wigan (po triumfie w Pucharze Anglii) do Liverpoolu, gdzie jako menedżer Evertonu zdążył już wywalczyć ze swoim zespołem awans do Europa League.
Przygoda Swindon Town w FA Cup zakończyła się już w następnej rundzie na King Power Stadium, gdzie podopieczni Paolo Di Canio ulegli drugoligowemu wówczas Leicester City 0:2. Na tym szczeblu pucharowych rozgrywek drużyna z hrabstwa Wiltshire zagrała po raz pierwszy od 1996 r., dlatego już sam awans do IV rundy Pucharu Anglii został uznany w klubie za ogromny sukces. Włoski buntownik, niekryjący swoich faszystowskich poglądów, doskonale zdawał sobie sprawę z rangi zwycięstwa nad Wigan, dlatego tuż po spotkaniu, w swoim stylu, odważnie oznajmił przed kamerami: – Nie wymagam od nikogo, żeby stawiał mi wielki pomnik – wystarczy może jakaś odznaka.
Macclesfield Town 2:1 Cardiff City (05.01.2013)
Dla zespołu Macclesfield Town, który od wielu miesięcy plasował się w okolicach środka tabeli Conference National (najwyższa niezawodowa liga w Anglii, ogólnie – piąty poziom rozgrywkowy), mecz z liderem Npower Championship miał być jedynie przyjemnym przerywnikiem, pozwalającym na chwilę zapomnieć o szarej ligowej rzeczywistości (jeszcze w sezonie 2011/2012 ekipa gospodarzy należała do grona FL72, a więc zespołów w pełni profesjonalnych, grających w czterech najwyższych ligach w Anglii). Bardzo długo nic nie wskazywało, aby faworyzowana drużyna gości miała jakiekolwiek problemy z pokonaniem półamatorskiego wówczas zespołu. Jeszcze na 5 minut przed upływem regulaminowego czasu gry na tablicy wyników widniał rezultat 0:1 (gol Nathaniela Jarvisa). Od tego momentu wydarzenia na Moss Rose Stadium potoczyły się błyskawicznie, a swoje najlepsze minuty w karierze rozgrywał napastnik „The Silkmen” – Matthew Barnes-Homer. Jego dwa trafienia w końcówce spotkania (w 85. i 88. minucie – z rzutu karnego) zapewniły Macclesfield Town historyczny (pierwszy w 139-letniej historii klubu) awans do IV rundy Pucharu Anglii, w której podopieczni Steve’a Kinga ulegli na własnym boisku późniejszym triumfatorom całych rozgrywek – Wigan Athletic.
Co ciekawe, menedżer gości – Malky Mackay – po kompromitującej wpadce swojego zespołu w Macclesfield postanowił solidarnie ukarać wszystkich zawodników, którzy uczestniczyli w tym feralnym spotkaniu i na następny mecz (ligowy z Ipswich Town) wystawił już całkowicie inną jedenastkę.
Pozostałe sensacyjne rezultaty:
Reading 0:1 Stevenage (07.01.2012)
Prowincjonalny zespół z League One pokonał późniejszych mistrzów Championship na Madejski Stadium, dzięki czemu skutecznie zrewanżował się „The Royals” za porażkę poniesioną w poprzednim sezonie w IV rundzie FA Cup.
Sunderland AFC 1:2 Notts County (08.01.2011)
„Czarne Koty”, grające wówczas w angielskiej ekstraklasie, przegrały z reprezentantem League One, a głównym winowajcą sensacyjnej porażki gospodarzy został uznany ich bramkarz, Simon Mignolet (obecnie Liverpool), który przy pierwszym golu dla Notts County popełnił katastrofalny błąd. Dla podopiecznych Steve’a Bruce’a odpadnięcie z trzecioligowcem nie było niczym nowym – pięć lat wcześniej (w 2006 r.) przegrali w krajowym pucharze z Brentford w takim samym rozmiarze (1:2).
Norwich City 0:1 Leyton Orient (08.01.2011)
8 stycznia 2011 roku można śmiało nazwać dniem pogromu faworytów. Przeciętnie spisujące się w League One Leyton Orient przyjechało na Carrow Road i pokonało „Kanarki” z Norwich, które kilka miesięcy później świętowały już awans do Premier League. Także drugoligowe Middlesbrough musiało w tym dniu uznać wyższość rywala z niższej klasy rozgrywkowej – Burton Albion (League Two, czwarta liga angielska) – chociaż na 10 minut przed końcem faworyci prowadzili jeszcze 1:0 (ostatecznie przegrali 1:2).
Reading 1:1 Liverpool (02.01.2010)
(R) Liverpool 1:2 Reading (13.01.2010)
Wicemistrzowie Anglii mieli, zupełnie niespodziewanie, ogromne problemy z wyeliminowaniem drugoligowego Reading, dwukrotnie remisując z „The Royals” 1:1. Na Anfield Road „The Reds” prowadzili aż do ostatniej minuty, ale wówczas spotkanie kompletnie wymknęło im się spod kontroli. Znakomitą zmianę przeprowadził menedżer gości – Brian McDermott, który w końcówce meczu wpuścił na boisko Shane’a Longa. Irlandczyk w ostatniej akcji regulaminowego czasu gry wywalczył dla swojego zespołu rzut karny (skutecznie wykonany przez Sigurdssona), a w pierwszej części dogrywki sam strzelił decydującego o awansie „The Royals” gola. W zespole gości 65 minut rozegrał były reprezentant Polski Grzegorz Rasiak, ale jego udział w pucharowym sukcesie Reading był znikomy.
Torquay 1:0 Blackpool (03.01.2009)
Półamatorska drużyna Torquay wyeliminowała zespół gający wówczas w Championship, co było przykrą konsekwencją bałaganu organizacyjnego panującego w Blackpool. Na szczęście dla kibiców popularnych „Mandarynek”, po objęciu posady menedżera przez Iana Hollowaya w drużynie z Bloomfield Road nastały lepsze czasy i już po niecałych dwóch latach od pucharowej kompromitacji udało się awansować do Premier League.
Manchester City 0:3 Nottingham Forest (03.01.2009)
Zespół sponsorowany przez tajlandzkiego biznesmena, Thaksina Shinawatrę, miał być postrachem najlepszych drużyn w Anglii, a tymczasem Robinho i spółka nie potrafili przeciwstawić się słabo spisującemu się w Championship zespołowi Nottingham Forest. Tamten sezon nie był dla „Obywateli” specjalnie udany (10. miejsce w PL), dlatego już od nowego sezonu budowę potęgi Manchesteru City powierzono szejkowi Mubarakowi. Jak się okazało, było to bardzo dobre posunięcie.
Hartlepool United 2:0 Stoke City (03.01.2009)
Tony Pulis postanowił na pucharowy mecz z trzecioligowym Hartlepool dokonać wielu zmian w podstawowym składzie, co skończyło się dla drużyny gości fatalnie. Michael Nelson i David Foley, a więc strzelcy bramek dla gospodarzy, zostali na chwilę lokalnymi bohaterami, ale nigdy potem nie wybili się już ponad ligową przeciętność. W kolejnej rundzie Hartlepool przegrało z West Hamem 0:2.
Swansea City 1:1 Havant & Waterlooville (05.01.2008)
(R) Havant & Waterlooville 4 :2 Swansea City (16.01.2008)
Amatorzy z południowego wybrzeża Anglii sprawili sensację, eliminując za drugim podejściem drużynę, która pewnym krokiem zmierzała do Championship (awans z 1. miejsca). W barwach Swansea od pierwszej minuty grał obecny menedżer „Łabędzi” Garry Monk, ale nie był to dla niego udany występ – już w 4. minucie pokonał własnego bramkarza. Nagroda dla ambitnych piłkarzy z Westleigh Park Stadium, którzy stoczyli z walijskim zespołem niezwykle zacięty i dramatyczny bój, przyszła szybko. W kolejnej rundzie Pucharu Anglii drużyna Havant & Waterlooville trafiła na Liverpool. Wycieczka na Anfield zakończyła się co prawda ich pogromem (5:2 dla „The Reds” ), ale wspaniałe wspomnienia pozostaną na całe życie…
Oldham Athletic 1:0 Manchester City (08.01.05)
Drużyna Oldham (wówczas League One) potrafiła pokonywać zespoły z angielskiej ekstraklasy. Tamtego sobotniego popołudnia ich ofiarą padł lokalny rywal – Manchester City – dlatego zwycięstwo to miało dla kibiców „The Latics” dodatkowy smak. Kolejnej rundy FA Cup zespołowi z okręgu Wielkiego Manchesteru nie udało się jednak przejść (porażka u siebie z Boltonem 0:1).
Tranmere Rovers 1:1 Bolton Wanderers (03.01.04)
(R) Bolton Wanderers 1:2 Tranmere Rovers (13.01.04)
Dla grającego wówczas w Premier League Boltonu Tranmere Rovers okazało się bardzo niewygodnym rywalem. W powtórzonym meczu na Reebok Stadum goście, grający wówczas w trzeciej lidze angielskiej, odnieśli niespodziewane zwycięstwo, które otworzyło im drogę aż do ćwierćfinału Pucharu Anglii (gdzie ulegli w powtórzonym meczu ekipie Millwall). Siedem lat później „Super White Army”, jak nazywają swoich ulubieńców kibice Tranmere, ponownie dała o sobie znać, eliminując zespół Dougiego Freedmana z rozgrywek o Puchar Ligi Angielskiej.