Najpierw Cypr, potem Legia


W 2000 r. był na celowniku najsłynniejszych klubów Europy. W 2001 r. „France Football” nominował go do Złotej Piłki. To już jednak stare dzieje. Dziś na Starym Kontynencie mało kto pamięta o Emmanuelu Olisadebe i tyczy się to również Polski. Wychowanek Jasper United jednak nie załamuje rąk i robi wszystko by wkrótce piłkarski świat znów o nim mówił. Stąd transfer do beniaminka ligi cypryjskiej- APOP/Kinyras Peyias FC.


Udostępnij na Udostępnij na

Czasami trzeba zrobić dwa kroki w tył, by później znów ostro ruszyć do przodu – tłumaczy swój niespodziewany transfer, Oli. Na Wyspie Afrodyty Nigeryjczyk nie zamierza jednak długo zabawić. – W APOP będę grał tylko przez jakiś czas. Odbuduje tu formę, a później przejdę do Legii, skąd już teraz miałem ciekawą ofertę. Uznałem jednak, że jeszcze nie jestem gotów na grę w tym zespole – mówi Olisadebe.

Ponowne narodziny?

W swojej drugiej ojczyźnie, Emsi jest już zapomniany i mało kto liczy na jego powrót do formy z el. MŚ 2002. Działacze nowego klubu polskiego napastnika nie przejmują się jednak opiniami kibiców znad Wisły, wiążąc z nim spore nadzieje. – Bardzo liczymy na Olisadebe – mówi wiceprezes beniaminka ligi cypryjskiej, Andreas Tsokkas. W tym sezonie pomoże nam  utrzymać się w lidze, zaś w przyszłym powalczyć już o wyższe lokaty. Wszystko wskazuje jednak na to, że były gracz Polonii Warszawa, Panathinaikosu Ateny i FC Portsmouth pomoże APOP tylko utrzymać się w elicie.

Po tym co spotkało mnie w Skodzie Xanti, wiem jedno: potrzebuje spokoju – przyznaje Oli. I właśnie spokój ma znaleźć na Cyprze. Ale nie chodzi o to, by urodzony w Nigerii piłkarz już do końca kariery grał w zespole gdzie nie ma żadnej presji wyników i olbrzymich oczekiwań kibiców. Przenosiny do zespołu, powstałego w 2003 r. z fuzji APOP Peyias i Kinyras Empas, mają pomóc Emsiemu w odbudowaniu formy, tak by już wkrótce mógł przenieść się do Legii Warszawa i nie grzać tam ławy. – Legia bardzo chciała mnie pozyskać już teraz. Póki co jednak grzecznie podziękowałem, bo wiem, że w takiej formie nie poradziłbym sobie w warszawskim zespole – mówi. A tak spokojnie pogram na Cyprze przez jakiś czas, wrócę do optymalnej formy i przejdę do Legii jako piłkarz, który może stanowić o jej sile.

Olisadebe podpisał z APOP/Kinyras Peyias FC dwuletni kontrakt, z opcją przedłużenia go o kolejny rok. W czteroletniej historii klubu to jeden z największych transferów, jeśli nie największy. Czy na Wyspie Afrodyty Oli faktycznie narodzi się na nowo jako piłkarz?

Milczenie jest złotem

Prawda jest jednak taka, że dziś Olisadebe nie musiałby szukać formy na Cyprze. Może grałby dla lepszego klubu niż Panathinaikos Ateny, a może dalej występowałby w barwach ateńskich koniczynek. Wystarczyła jednak jedna kontrowersyjna wypowiedź na początku sezonu 2005/2006 by Oli momentalnie stracił wszystko. – Niedobrze mi się robi jak widzę co robią moi koledzy z zespołu – powiedział Emsi we wrześniu. Część się obija, część stara się tylko w najważniejszych meczach, jeszcze inni w ogóle nie potrafią grać. Najgorsze jest to, że nad tym całym bałaganem nie panuje nasz szkoleniowiec. Ówczesny trener PAO, Włoch Alberto Malesani nie mógł puścić tego płazem. I nie puścił. Mimo fantastycznego początku sezonu (dwie bramki polskiego atakującego w dwumeczu III rundy el. LM z Wisłą Kraków, które przesądziły o awansie jego klubu do fazy grupowej Champions League), niesforny napastnik wylądował na ławce rezerwowych. Do tego jak zwykle doszły kontuzje, które sprawiły, że pierwszą część sezonu Polak miał z głowy.

Żeby ratować sezon i zachować szansę na wyjazd na MŚ`06 Oli przeniósł się do FC Portsmouth, ale tam nie było lepiej. Ba, może jeszcze gorzej. No bo jak inaczej nazwać zaledwie dwa rozegrane spotkania, zresztą w bardzo skromnym wymiarze czasowym. – To nie jest tak, że nie lubię Olisadebe. Jak mogę jednak na niego stawiać skoro albo jest kontuzjowany albo jest bez formy – tłumaczył małą ilość występów Emsiego, menedżer The Pompey, Harry Reddknapp.

5.30

Po opuszczeniu Premiership, gwiazdor reprezentacji Polski za kadencji Jerzego Engela długo szukał nowego klubu. Był na testach w Parmie, pytał o niego również beniaminek Ligue 1, FC Lorient. Ostatecznie Emmanuel O. wrócił do Grecji, lecz już nie do PAO, a do Skody Xanti. Ów zespół wydawał się idealnym miejscem do odbudowania kariery: mniejsza konkurencja do miejsca w składzie, dwaj inni rodacy (Arkadiusz Malarz i Tomasz Wisio) w składzie. Jednak zamiast tego znów był koszmar. Pobyt w Portsmouth czy ostatnie tygodnie w Panathinaikosie to pryszcz w porównaniu z tym, co Oli przeżył w Skodzie. Niby Polak dobrze prezentował się na treningach, na tle kolegów z zespołu imponował szybkością i skutecznością, ale…mimo to grał sporadycznie. Może to przez swoje zachowanie, wszak Olisadebe zdaniem greckich dziennikarzy nie miał w zespole dobrej opinii. Uchodził za mruka, nie odzywał się do nikogo, nawet do innych Polaków w składzie. Tradycyjnie już co chwila łapał jakieś urazy. Zadania nie ułatwiała mu również sytuacja rodzinna. W Xanti mieszkał sam, bo żona Beata studiowała w Atenach. W końcu doszło do tego, że piłkarz nabawił się depresji. – Bardzo liczyliśmy na Olisadebe, ale będąc ciągle kontuzjowanym, nie może nam zbytnio pomóc. Jeśli tylko znajdzie się jakiś chętny, puścimy go za symboliczne pieniądze – mówił w styczniu, dyrektor techniczny Skody, Janis Samaras.

Po kilku miesiącach od tej wypowiedzi Samarasa wydawało się, że o sprzedaży Oliego w klubie absolutnie nikt już nie myśli. A jeśli już, to do znacznie lepszego zespołu niż Skoda. Polski napastnik zdawał się być bowiem w fenomenalnej formie. – On jest niesamowity! – nie mógł się nachwalić Emsiego w kwietniu, Tomasz Wisio. Jednak jakimś dziwnym trafem już w maju, Olisadebe nikt nie chwalił, tylko główkował jak tu się go pozbyć z klubu.

Nie wiadomo, kto uczestniczył w tej burzy mózgów i kto wymyślił sposób na to, jak się Polaka z klubu pozbyć, ale można zaryzykować stwierdzenie, że prędzej czy później trafi do domu wariatów. Żeby Oliemu odechciało się występów w Skodzie, „góra” postanowiła, że piłkarz będzie się stawiał na treningach codziennie o…5.30! To był sposób by Emsi opuścił jak najszybciej Skodę, zrzekając się jednak należnych mu gratyfikacji. Bo klub z Xanti ani myślał mu wypłacać jakikolwiek ekwiwalent, skoro na boisku pojawił się tak często, jak w Grecji pada śnieg. Olisadebe jednak ani myślał odpuszczać i codziennie stawiał się sumiennie na bardzo wczesnych zajęciach. W końcu jednak spasował. – Pobyt w Skodzie to najgorszy okres w mojej karierze. Nie mogę uwierzyć, że tak można postępować w ogóle z ludźmi. Mam dość, odchodzę. Nie dam się bowiem zniszczyć – powiedział Grekom na odchodne.

Ten rozdział Nigeryjczyk ma już na swoje szczęście zamknięty. Teraz zaczyna nowy-cypryjski. Jeżeli kontuzje wreszcie dadzą mu spokój i nie zachce mu się nagle komentować postawy kolegów z drużyny, to powinien szybko wrócić do formy. A wtedy cała Europa znów będzie o nim mówić.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze