Które transfery między klubami ekstraklasy były najdroższe w historii?


Kluby ekstraklasy też potrafiły nie szczędzić grosza na innych ligowców

31 sierpnia 2016 Które transfery między klubami ekstraklasy były najdroższe w historii?
Grzegorz Rutkowski

500 tysięcy euro – tyle nieoficjalnie Cracovia zapłaciła za Krzysztofa Piątka, młodego napastnika Zagłębia Lubin, taką samą kwotę Legia wydała na Jakuba Czerwińskiego. Przy tych okazji, a są to transfery wewnątrzligowe, sprawdzamy, które transakcje między klubami ekstraklasy w historii były najdroższe.


Udostępnij na Udostępnij na

Maciej Żurawski

Kilka lat temu uważany za jednego z najlepszych polskich napastników. Na skalę europejską nazwisko wyrobił sobie w Wiśle Kraków, z którą udanie grał w Pucharze UEFA (1/8 finału w sezonie 2002/2003), a później w Celticu Glasgow. Zanim jednak trafił do Krakowa w 1999 roku (za milion euro z Lecha), miał już na koncie mecze i bramki w ekstraklasie, a także debiut w reprezentacji Polski (pierwszy mecz w kadrze rozegrał w 1998 roku ze Słowacją).

Pod Wawelem spędził sześć lat, podczas których czterokrotnie był mistrzem kraju, dwukrotnie wygrał Puchar Polski, a po razie Puchar Ligi i Superpuchar Polski. W 2005 roku przeszedł do Celticu, by następnie grać w Larisie i Omonii Nikozja. Do Polski wrócił w 2010 roku do… Wisły Kraków. Drugi pobyt w zespole „Białej Gwiazdy”, który trwał rok, nie był udany. Wywalczył co prawda mistrzostwo kraju, ale był już tylko cieniem zawodnika, o którym kiedyś skandowano: „Żuraw, Żuraw – władca muraw”.

Kamil Kosowski

W przeszłości mieliśmy trzy milionowe (licząc w euro) transfery między klubami ekstraklasy. Drugi z nich, który przedstawimy teraz, to Kamil Kosowski. Między nim a Maciejem Żurawskim jest bardzo dużo podobieństw. Obaj w tym samym czasie trafili do Wisły Kraków i obaj tworzyli fundamenty zespołu, który latami dawał radość polskim kibicom. Obaj też wrócili na końcówkę kariery do „Białej Gwiazdy”.

Między nim a Maciejem Żurawskim jest bardzo dużo podobieństw. Obaj w tym samym czasie trafili do Wisły Kraków i obaj tworzyli fundamenty zespołu, który latami dawał radość polskim kibicom. Obaj też wrócili na końcówkę kariery do „Białej Gwiazdy”

Różnica jest taka, że „Kosa” przeszedł do Wisły z Górnika Zabrze. Właśnie w Zabrzu grał przez trzy lata i w Górniku zaliczył debiut w ekstraklasie. Jego kariera w Krakowie trwała krócej, bo już w 2003 roku został wypożyczony do FC Kaiserslautern. Potem grał w Southamptonie, Chievo Werona czy APOEL-u Nikozja, a po niezbyt udanym pobycie w Wiśle trzy lata temu zakończył karierę i dziś pracuje jako ekspert nc +.

Artur Sobiech

No i czas na trzeci milionowy transfer. W 2008 roku Artur Sobiech zadebiutował w ekstraklasie, a w sezonie 2009/2010 tworzył zabójczy duet snajperów z Andrzejem Niedzielanem, który poprowadził Ruch Chorzów do brązowego medalu. W tym samym czasie w ekstraklasie szalał Robert Lewandowski i nie brakowało głosów, że Sobiech i Lewandowski to mogą być w przyszłości wielcy zawodnicy.

Udało się tylko Lewandowskiemu, bo Sobiech nigdy w Niemczech na poważnie nie zaistniał. Zanim jednak doszło do przejścia do Hannoveru w 2011 roku, urodzony w Rudzie Śląskiej snajper przez rok występował w Polonii Warszawa, dla której strzelił dziewięć bramek w ekstraklasie.

Daniel Łukasik

W przypadku urodzonego na Mazurach pomocnika sprawdza się zdanie: im dalej w las, tym gorzej. Łukasik zadebiutował w ekstraklasie już w sezonie 2011/2012, ale na dobre zaistniał w niej w następnej kampanii. Był wtedy jednym z najlepszych defensywnych pomocników w lidze i był powoływany przez Waldemara Fornalika do kadry narodowej (zagrał w pierwszym składzie w marcu 2013 roku w spotkaniu z Ukrainą, które przegraliśmy na Stadionie Narodowym 1:3).

Rozgrywki 2013/2014 były już słabsze. Wychowanek Olimpii Miłki rozegrał tylko 13 spotkań w ekstraklasie i ostatecznie latem 2014 roku postanowił zmienić otoczenie. Za 800 tysięcy euro przeszedł do Lechii Gdańsk, ale tam furory nie zrobił. W maju 2016 roku Lechia poinformowała, że odejdzie z klubu (w grę miało wejść wypożyczenie do zagranicznego klubu). 25-latek koniec końców został zgłoszony do kadry na ten sezon, ale jak na razie nie rozegrał żadnego meczu w lidze.

Michał Masłowski

Przykład, kolejny zresztą, piłkarza, który był uznawany za wielką nadzieję i który w przyszłości mógł być etatowym reprezentantem Polski, a niewiele zabrakło, a przepadłby jak kamień w wodę. Skrzydła rozwinął w bydgoskim Zawiszy, w którym zadebiutował w ekstraklasie i któremu wydatnie pomógł zdobyć Puchar Polski w 2014 roku.

Skrzydła rozwinął w bydgoskim Zawiszy, w którym zadebiutował w ekstraklasie i któremu wydatnie pomógł zdobyć Puchar Polski w 2014 roku.

W przerwie zimowej 2014/2015 za 800 tysięcy euro trafił do Legii Warszawa i wydawało się, że to będzie kolejny naturalny krok w karierze. Niestety, problemy zdrowotne plus większa presja storpedowały jego karierę, a jak sam później przyznał, kumulacja pecha spowodowała, że miał depresję, a w najgorszym wypadku mógł wylądować nawet na wózku inwalidzkim.

Masłowski zaczyna pomału na prostą wychodzić w Piaście Gliwice, dokąd został latem wypożyczony na rok. Gliwiczanie mają opcję transferu definitywnego.

O przyszłości Masłowskiego rozważaliśmy zimą na łamach iGola.

Michał Pazdan

W przeciwieństwie do Masłowskiego obrońcy rodem z Krakowa transfer do stołecznego klubu wyszedł na dobre. Szybko wywalczył miejsce w wyjściowym składzie i grał na tyle dobrze, że Adam Nawałka widział dla niego miejsce w pierwszym składzie reprezentacji na Euro 2016. Mistrzostwa we Francji były dla niego niezwykle udane i to chyba właśnie on został największym odkryciem turnieju w naszej reprezentacji, a jego nazwisko stało się też znane dla osób, które futbol śledzą od święta.

Zanim jednak rozpoczął się w jego karierze etap warszawski, Pazdan przez trzy lata grał w Jagiellonii Białystok. Do Białegostoku trafił z Górnika Zabrze, w którym w 2007 roku zadebiutował w ekstraklasie, by kilka miesięcy później dostać powołanie na Euro 2008. Na turnieju nie rozegrał żadnego meczu, a decyzja Leo Beenhakkera o zabraniu go była wówczas krytykowana. Osiem lat później został jednak jednym z bohaterów reprezentacji i nic dziwnego, że latem ustawiła się po niego kolejka chętnych na czele z klubami z Serie A i Bundesligi.

Zanim jednak rozpoczął się w jego karierze etap warszawski, Pazdan przez trzy lata grał w Jagiellonii Białystok. Do Białegostoku trafił z Górnika Zabrze, w którym w 2007 roku zadebiutował w ekstraklasie, by kilka miesięcy później dostać powołanie na Euro 2008. Na turnieju nie rozegrał żadnego meczu, a decyzja Leo Beenhakkera o zabraniu go była wówczas krytykowana.

Maciej Sadlok

Miał być jednym z filarów kadry na Euro 2012. W 2010 roku trafił za 675 tysięcy euro do Polonii Warszawa i wydawało się, że jego rozwój będzie tylko przyspieszał. Stało się jednak inaczej, a marzenia o zrobieniu wielkiej kariery przekreśliła przede wszystkim nierówna forma (po dwóch latach wrócił na Cichą) i spore problemy zdrowotne (które rozpoczęły się już w stolicy).

Od dwóch lat gra w krakowskiej Wiśle i tam zaczyna pomału przypominać o wielkich możliwościach. W tym sezonie rozegrał osiem meczów, wszystkie w pierwszym składzie.

Maciej Iwański

Zagłębie Lubin i Legia Warszawa. Z tych klubów jest najbardziej znany doświadczony pomocnik rodem z Krakowa. W Zagłębiu zdobył mistrzostwo kraju w 2007 roku, z Legią, do której trafił w 2008 roku za 650 tysięcy euro, Superpuchar Polski.

Po Legii przyszedł czas na zagraniczny wojaż do tureckiego Manisasporu. Tam jednak furory nie zrobił, a potem ze średnim skutkiem próbował odbudować się w ŁKS-ie Łódź, z dużo lepszym zrobił to w Podbeskidziu Bielsko-Biała i Ruchu Chorzów, w którym grał w ostatnim sezonie.

Dodaj komentarz

Zapraszamy do kulturalnej dyskusji.

Najnowsze