Po nieco niemrawym początku sezonu Pogoń Szczecin zaczęła kroczyć od zwycięstwa do zwycięstwa, co sprawiło, że "Portowcy" w okamgnieniu zbliżyli się do czołówki Unibet I ligi. Mimo dobrych występów zespołu ze stadionu im. Floriana Krygiera w Szczecinie nikt nie zapowiada buńczucznie, że Pogoń w przyszłym sezonie grać będzie w Ekstraklasie, co potwierdza w rozmowie z iGolem środkowy obrońca "Granatowo-bordowych", Maciej Mysiak.
Spodziewał się Pan, że Pogoń Szczecin tak dobrze spisywać się będzie w tym sezonie? Eksperci wróżyli wam raczej miejsce w środku tabeli, taką samą pozycję za cel uznawali działacze, a tymczasem Portowcy są po 10 kolejkach Unibet I ligi na czwartym miejscu w tabeli!
Na pewno ta sytuacja bardzo nas cieszy, mimo to jednak nie popadamy w samozadowolenie. Wiemy, że przed nami jeszcze dużo ciężkiej pracy, aby wszystko funkcjonowało tak, jak należy. Nasz cel na rundę jesienną jest jasny – mamy walczyć w każdym meczu, zdobywać jak najwięcej punktów, grać tak, aby nasi kibice mieli powody do radości. A wtedy zimą zobaczymy, gdzie jest nasze miejsce i będzie można powiedzieć, o co Pogoń gra na wiosnę.
Czy w szatni po cichu mówi się już o szturmie na Ekstraklasę, czy na razie za wcześnie na takie deklaracje?
Staramy się tego tematu nie poruszać, myślę, że jest za wcześnie na jakiekolwiek deklaracje, wiemy, że liga jest bardzo wyrównana i silna. Wiele klubów marzy o powrocie do Ekstraklasy. Są wielkie firmy jak Górnik Zabrze, ŁKS i Widzew Łódź. Wiadomo, że każdemu z nas gdzieś takie marzenie chodzi po głowie, ale staramy się przede wszystkim koncentrować na dobrym przygotowaniu do kolejnych meczów. Zespół został zbudowany prawie na nowo, na pewno potrzeba jeszcze czasu na zgranie. Jak już wspomniałem, więcej na ten temat będzie można powiedzieć po rundzie jesiennej.
Co Pana zdaniem sprawia, że Pogoń, mimo iż jest beniaminkiem I ligi, tak dobrze poczyna sobie na zapleczu Ekstraklasy?
Co prawda jesteśmy beniaminkiem, ale jednak wielu z nas grało już wcześniej na obecnym poziomie i piłka pierwszoligowa nie jest nam obca. Mimo że zespół nie jest jeszcze do końca zgrany, to myślę, że prezentujemy niezłą, ofensywną piłkę. A każdy następny trening i mecz działa tylko i wyłącznie na naszą korzyść i wierzę, że będziemy grać jeszcze lepiej.
Duży wpływ na wyniki Portowców ma z pewnością osoba Piotra Mandrysza. Jak współpracuje się Panu z tym szkoleniowcem?
Na pewno trener Mandrysz zna się doskonale na swoim fachu. Od początku sezonu ma swoją wizję, jak ma grać Pogoń Szczecin, i dąży do jej udoskonalania. Na każdym treningu stara się nam przekazywać wszystkie uwagi jak najlepiej, aby każdy z nas wiedział, jaką ma rolę na boisku i za co odpowiada.
Do Pogoni trafił Pan latem tego roku z Unii Janikowo. Co zatem zadecydowało, że wybrał Pan akurat zespół ze Szczecina?
Przede wszystkim sentyment do tej drużyny. Od małego jestem jej wiernym kibicem, chodziłem prawie na każdy mecz, gdy tylko nie kolidowało to z moimi spotkaniami w zespole juniorów Energetyka Gryfino. Moim marzeniem zawsze było założyć koszulkę w granatowo-bordowych barwach. Przy okazji jestem również blisko rodziny, przyjaciół i znajomych.
Poza propozycją Pogoni miał Pan jakieś inne oferty?
Miałem całkiem niezły sezon w barwach Unii Janikowo i nie ukrywam, że pojawiło się wiele konkretnych ofert, między innymi z pierwszej ligi: KSZO Ostrowiec Świętokrzyski, Wisły Płock, Warty Poznań czy z drugiej ligi, z Zawiszy Bydgoszcz.
Do tej pory ma Pan na koncie siedem meczów rozegranych w Ekstraklasie w barwach GKS Katowice. Co sprawiło, że Pana licznik występów w najwyższej klasie rozgrywkowej zatrzymał się na siedmiu tylko spotkaniach?
Nie miałem szans na występy w pierwszej drużynie Wisły Kraków, gdyż konkurencja była zbyt duża. Wówczas zgłosili się do mnie działacze GKS Katowice. Miałem wtedy 21 lat, bardzo chciałem zobaczyć, jak smakuje piłka na poziomie ekstraklasy. GKS był ostatni w tabeli, każdy wie, jak wyglądało ówczesne zaplecze klubu z Bukowej, brak jakichkolwiek środków finansowych, nieregularność, która sięgała nawet kilku miesięcy, ale dla mnie to była przede wszystkim nauka i możliwość zbierania doświadczenia na najwyższym szczeblu rozgrywek. Po kilku miesiącach skończyło się moje wypożyczenie i wróciłem do zespołu rezerw Wisły. Później niestety już nie było konkretnych ofert z Ekstraklasy, tylko i wyłącznie z zaplecza. Skorzystałem wówczas z propozycji Lechii Gdańsk.
Zatem ów bilans zacznie Pan poprawiać w przyszłym sezonie w zespole Pogoni Szczecin?
Dwa marzenia już spełniłem: zadebiutowałem w nowych barwach i strzeliłem pierwszego gola dla Pogoni, cóż, zostało trzecie. Myślę, że każdy się domyśla jakie.